Sesja PE przeniesiona do Brukseli. Eurodeputowani boją się koronawirusa
W związku z koronawirusem sesja Parlamentu Europejskiego w przyszłym tygodniu odbędzie się nie we Francji, w Strasburgu, ale w Brukseli - taką informację przewodniczący PE David Sassoli przekazał w czwartek wieczorem grupom politycznym.
Wcześniej na konferencji przewodniczących PE zapadła decyzja, że posiedzenie eurodeputowanych będzie miało miejsce jak zwykle we Francji. Spowodowało to jednak niezadowolenie części eurodeputowanych, którzy obawiają się epidemii koronawirusa.
Przewodniczący grupy EKR Ryszard Legutko i Raffaele Fitto wystosowali nawet list do Sassolego zaznaczając, że w Brukseli jest cała potrzebna infrastruktura, by przeprowadzić sesję. Ostatecznie Włoch zmienił wcześniejszą decyzję pod wpływem informacji od służb medycznych i deputowani nie będą musieli jechać do Francji.
"Nie ma niezbędnych warunków bezpieczeństwa"
- Dziś o godzinie 18 otrzymałem zaktualizowany raport od służb medycznych Parlamentu Europejskiego na temat rozprzestrzeniania się COVID-19, w którym stwierdzono, że ryzyko zdrowotne uważa się za znacznie wyższe, jeżeli sesja plenarna Parlamentu w przyszłym tygodniu odbyłaby się w Strasburgu - podkreślił w oświadczeniu Sassoli.
ZOBACZ: Koronawirus w Belgii. A tam dziewięcioro ministrów zdrowia
Na podstawie tej oceny zdecydował, że nie ma "niezbędnych warunków bezpieczeństwa", by przeprowadzać zwykłe posiedzenie PE w Strasburgu w przyszłym tygodniu. - Poinformowałem o tym władze francuskie i podziękowałem im za współpracę w ostatnich dniach - oświadczył Sassoli.
Posłowie do Parlamentu Europejskiego zbierają się w Strasburgu co miesiąc na czterodniowe sesje, bo wymaga tego prawo UE. Resztę czasu spędzają w Brukseli, gdzie głównie odbywa się praca w komisjach i grupach politycznych. W belgijskiej stolicy odbywają się też tzw. mini sesje, które trwają półtora dnia.
Operacja logistyczna warta setki milionów euro rocznie
O ile eurodeputowani zwykle przylatują na sesję do Strasburga z krajów członkowskich, to większość personelu oraz ci, którzy na stałe mieszkają w Brukseli, muszą wsiadać do pociągów i samochodów, by jechać ponad 400 km z belgijskiej stolicy do Alzacji. Ta ogromna operacja logistyczna kosztuje UE setki milionów euro rocznie, ale nie ma szans na zmianę tego stanu rzeczy. Wymagałoby to bowiem nowelizacji traktatów, a Francja się na to nie zgadza.
ZOBACZ: Matematycy przewidzieli przebieg epidemii koronawirusa
Do tej pory we Francji wykryto 423 przypadki koronawirusa, odnotowano także siedem zgonów. W samym Strasburgu, gdzie siedzibę ma Parlament Europejski, jest jednak dopiero jeden zgłoszony przypadek. Z kolei w samych instytucjach UE w Brukseli (Radzie UE i Europejskiej Agencji Obrony) zidentyfikowano dwa przypadki. W sumie w Belgii jest 50 chorych; na razie w kraju tym nie ma ofiar śmiertelnych.
Nowy koronawirus SARS-Cov-2 wywołuje chorobę o nazwie COVID-19. Objawia się ona najczęściej gorączką, kaszlem, dusznościami, bólami mięśni i zmęczeniem. Ciężki przebieg choroby obserwuje się u ok. 15-20 proc. osób. Do zgonów dochodzi u 2-3 proc. chorych, ale eksperci oceniają, że dane te mogą być zawyżone, bo wielu osobom z lekkim przebiegiem najpewniej nie wykonano badań laboratoryjnych, gdyż mogły się nie zgłosić do lekarzy.