"Nie jedźcie na lotnisko". Przez koronawirusa upadły linie lotnicze, cierpi cała branża
O tym, że Brytyjczycy ograniczyli do minimum podróże świadczy m.in. upadek linii lotniczej Flybe. Dzieje się to ze "skutkiem natychmiastowym", a pasażerowie mają nie udawać się na lotniska i zorganizować sobie "alternatywny transport". Tymczasem Włosi prognozują, że branża turystyczna odnotuje 7,4 mld euro strat.
UK Civil Aviation Authority (CAA) podaje w komunikacie, że wszystkie loty Flybe zostały odwołane. Linie, które zatrudniały około 2 tys. osób, obsługiwały ponad połowę krajowych połączeń lotniczych w Wielkiej Brytanii poza Londynem.
Firma upadła mimo wysiłków brytyjskich władz, które chciały je uratować, co zresztą spotkało się z protestami konkurencyjnych przewoźników oskarżających Londyn o wspieranie tych linii przy pomocy środków rządowych. Rząd bronił się argumentując, że Flybe przewoziła około 9 mln pasażerów rocznie, gwarantując połączenia do 170 miejsc, do których rzadko dociera konkurencja.
Flybe has entered administration.
— UK Civil Aviation Authority (@UK_CAA) March 5, 2020
All Flybe flights are cancelled. Please do not go to the airport as your Flybe flight will not be operating.
For flights operated by franchise partners, passengers should make contact with their airline.#Flybe pic.twitter.com/O9vQ7mvnR8
Wcześniej brexit, teraz koronawirus
W lutym 2019 roku, za zaledwie 2,2 mln funtów, linie wykupiło konsorcjum złożone z firm Virgin Atlantic, Stobart Group i Cyrus Capital, które obiecały zrestrukturyzować Flybe i wesprzeć je zastrzykiem gotówki.
Linii nie udało się jednak uratować, między innymi ze względu na osłabienie funta spowodowane obawami związanymi z brexitem. Niski kurs brytyjskiej waluty źle wpływał na sytuację finansową firmy, która pokrywała wiele kosztów płacąc w dolarach, a zarabiała w funtach. Jak jednak podkreśla AFP, Flybe upadek jest też pochodną epidemii koronawirusa, która uderzyła we wszystkie linie lotnicze.
Liczba zachorowań na koronawirusa w Wielkiej Brytanii zwiększyła się o 34 i wynosi obecnie 85 - poinformowały w środę brytyjskie władze medyczne. To największy wzrost zachorowań w ciągu jednego dnia od momentu pojawienia się koronawirusa w tym kraju.
Zainfekowali się w W. Brytanii, lecz nie wiadomo jak
Dwadzieścia dziewięć spośród tych 34 osób podróżowało ostatnio do krajów dotkniętych chorobą lub zaraziło się od osób, o których wiadomo, że były w tych krajach. Jednak trzy kolejne osoby zainfekowały się wirusem w Wielkiej Brytanii i na razie nie wiadomo w jaki sposób do tego doszło.
Jak poinformował naczelny lekarz Anglii Chris Whitty, rozpoczęto dochodzenie, aby ustalić miejsca, w których przebywali zakażeni i osoby, z którymi się kontaktowali.
ZOBACZ: UE wysłała samoloty po Europejczyków z wycieczkowca Diamond Princess
Całkowita liczba potwierdzonych przypadków w Anglii wynosi obecnie 80, w Szkocji - trzy, a w Walii i Irlandii Północnej - po jednym. Pierwsze dwa przypadki koronawirusa w Wielkiej Brytanii wykryto 31 stycznia. Jak do tej pory wyzdrowiało 12 osób.
Wcześniej Whitty ocenił, że dalsze przenoszenie wirusa i epidemia w Wielkiej Brytanii jest prawdopodobna. Powiedział także, że w najgorszym scenariuszu koronowirusem dotkniętych może zostać nawet 80 proc. populacji kraju. Dodał jednak, że całkowite zamykanie miast, jak to ma miejsce w Chinach czy północnych Włoszech, obecnie jest wysoce nieprawdopodobne.
W przedstawionej we wtorek strategii walki z koronawirusem rząd premiera Borisa Johnsona ocenia, że w szczycie epidemii zachorować może około jednej piątej pracowników w Wielkiej Brytanii.
Jak sytuacja w branży turystycznej?
7,4 miliarda euro straci branża turystyczna we Włoszech w sezonie wiosennym z powodu koronawirusa - taką prognozę przedstawiła w środę federacja tego sektora oraz usług. "Sytuacja jest dramatyczna" - podkreślono.
W przedstawionym raporcie oszacowano, że w okresie od 1 marca do 31 maja do Włoch przyjedzie o ponad 31 milionów turystów mniej niż zwykle w tym czasie. To oznacza straty dla tej branży.
"Niestety ponosimy konsekwencje przekazów medialnych, które są bardziej śmiertelne od wirusa" - oświadczył prezes federacji Confturismo-Confcommercio Luca Patane.
"Kraj za zamkniętymi drzwiami"
Rząd Włoch zamyka szkoły i stadiony; "kraj za zamkniętymi drzwiami" - tak prasa włoska podsumowuje nowe decyzje władz w Rzymie w związku z szerzeniem się koronawirusa. Podkreśla, że zamknięcie wszystkich szkół i uniwersytetów do 15 marca jest bezprecedensowe.
Najnowszy bilans wirusa we Włoszech to 107 zmarłych, ponad 3 tys. zakażonych i 276 osób wyleczonych.
W powojennej historii "nigdy nie zdarzyło się, by na całym terytorium kraju zamknięto szkoły i uniwersytety" - zauważa "La Repubblica". Odnotowuje przy tym, że specjaliści wskazują na ograniczoność dowodów naukowych potwierdzających skuteczność tego rodzaju kroków.
ZOBACZ: Sześciuset Włochów nie może wrócić z Chin. Z powodu koronawirusa nie latają samoloty
"Żyjemy w tak niebywałych czasach, że nie ma przydatnych precedensów, a według (niektórych) ekspertów byłoby jeszcze bardziej skuteczne, gdy szkoły zamknięto na dwa miesiące" - zaznacza rzymski dziennik.
Wielkiemu kryzysowi epidemiologicznemu towarzyszy jako jego konsekwencja kryzys gospodarczy. „Włochy zatrzymały się, ruch na lotniskach zmniejszył się nawet o 65 proc, wiele wagonów pociągów dużych prędkości jest praktycznie pustych" - wymienia gazeta. Przedstawiając rozmiar strat zauważa, że lotniska na północy notują codziennie o sto tysięcy pasażerów mniej.
Metropolia potrzebuje dwóch miesięcy, aby się "podnieść"
Na tych łamach Giuseppe Sala - burmistrz Mediolanu, stolicy najbardziej dotkniętej koronawirusem Lombardii, wyraża opinię, że metropolia potrzebuje dwóch miesięcy, aby się "podnieść".
Ponadto dziennik informuje o kolejnych krokach podjętych przez rząd, między innymi o rozgrywkach na stadionach bez udziału kibiców.
Rzymskie "Il Messaggero" ogłasza, że Włochy "zamykają się". Zwraca uwagę na możliwe skutki decyzji o zamknięciu szkół w całym kraju. Jak dodaje, pod znakiem zapytania stoi termin i forma czerwcowych matur.
ZOBACZ: Uczelnie zawieszają wyjazdy studentów do Włoch. Reaguje ambasada
Wyjaśnia, że otwarte mogą być tylko te kina i teatry, w których zachowana zostanie zalecana odległość jednego metra między widzami.
Rozgrywki piłkarskie mają być rozgrywane na razie przy zamkniętych stadionach, ale już trwa polemika na temat zwrotu biletów - zauważa dziennik z Wiecznego Miasta.
Turyńska "La Stampa" pisze, że przeciwny decyzji o zamknięciu szkół i uniwersytetów w całym kraju był komitet naukowy doradzający rządowi.
"Potrzeba odwagi, żeby zamknąć kraj"
"Potrzeba odwagi, żeby zamknąć kraj" - przyznaje. Przypominając, że premier Giuseppe Conte sam określa się jako "adwokat narodu" miał taką odwagę. "Nie jest powiedziane, że jego decyzja jest słuszna, a tym bardziej, że jest mądra" - podkreśla gazeta.
"Na pewno jest to decyzja lidera, który bierze na siebie odpowiedzialność, a stawką w niej jest jego osobista wiarygodność oraz instytucji, jaką reprezentuje" - zauważa gazeta w komentarzu zatytułowanym "W równowadze między ryzykiem i odwagą".
Wymieniono następnie wszystkie inne zalecenia na 30 najbliższych dnu, wśród nich rady, by nie jeździć autobusem, metrem i pociągiem, unikać podawania rąk, obejmowania i całowania w policzki.
"Przesłanie jest proste i zarazem straszne; druga osoba, ktokolwiek by to był, stanowi potencjalne zagrożenie" - podsumowuje "La Stampa". Ostrzega: "Życie, jakie dotąd znaliśmy, już nie istnieje; jest zawieszone na czas nieokreślony".
Katolickie "Avvenire" nazywa zaostrzone kroki w ramach prewencji "lekcją odpowiedzialności".