Uszkodziła auto, odszkodowania nie ma. Bo nikt nie przyznaje się do studzienki
Pani Krystyna z Gryfic w 2019 r. miała wypadek samochodowy. Kobieta najechała na częściowo otwartą studzienkę - uszkodziła zawieszenie i zderzak. Odszkodowanie wydawało się formalnością, ale wtedy okazało się, że żadna instytucja... nie przyznaje się do studzienki. Sprawa ciągnie się już dziewięć miesięcy. Zobacz materiał "Interwencji".
Pani Krystyna Kleczewska w czerwcu 2019 roku wpadła samochodem w studzienkę na drodze wojewódzkiej nr 105. Do zdarzenia doszło w Gryficach na skrzyżowaniu ulic Broniszewskiej i Warszawskiej. Było po deszczu, na skrzyżowaniu znajdowało się olbrzymie rozlewisko.
- Wjechałam na nie tylnym kołem, a klapa od studzienki odbiła i uszkodziła samochód. Huk był niesamowity. Cały zderzak urwany, nie wiadomo było, co jeszcze - mówi pani Krystyna.
ZOBACZ: Ubezpieczyciel odmówił wypłaty odszkodowania. Winą obarczył siły natury
- Wydaje mi się, że nie ma dobrego udrożnienia. Jak deszcze są, to na drodze jest pełno wody - twierdzi mieszkanka domu przy skrzyżowaniu.
- Pani, która jechała od strony miasta, stwierdziła, że to nie pierwszy raz, że ta studzienka zawsze wywala do góry dekiel, kiedy tylko deszcz pada - dodaje pani Krystyna.
"Jeden odsyła do drugiego"
Państwo Kleczewscy byli pewni, że odszkodowanie za uszkodzony samochód to formalność. Ale ta z pozoru prosta sprawa ociera się wręcz o absurd! Od 9 miesięcy nie można ustalić, kto jest właścicielem studzienki. Żadna instytucja się do niej nie przyznaje. Nie ma właściciela, nie ma odszkodowania.
- Jeden odsyła do drugiego, i oni w rezultacie nie wiedzą, czyje to jest, co to jest, gdzie to się znajduje. Były momenty, że oni byli zdziwieni, że tam w ogóle jest studzienka, że studzienka nie należy do nich - mówi pan Zdzisław Kleczewski.
WIDEO: państwo Kleczewscy walczą o odszkodowanie od 9 miesięcy
Michał Żuber z Zachodniopomorskiego Zarządu Dróg Wojewódzkich w Koszalinie twierdzi, że sprawą odszkodowania powinno zajmować się Miasto Gryfice. - To sieć obca, która należy do innego gestora, który tą siecią zarządza. Ona jest jedynie posadowiona w pasie drogowym - twierdzi.
Jednak zarówno burmistrz Gryfic Andrzej Szczygieł jak i radny miasta Bogdan Majewski twierdzą, że za studzienkę odpowiada Zarząd Dróg Wojewódzkich. - Ja zajmuję się utrzymaniem dróg gminnych - zapewnia Majewski.
- Państwo ponieśli jakąś szkodę, ona się wydarzyła rzeczywiście w pasie drogi wojewódzkiej i to nie ulega wątpliwości. Przekazaliśmy całą sprawę do właściciela sieci, który powinien wraz ze swoim ubezpieczycielem sprawę załatwić - mówi Michał Żuber.
ZOBACZ: Wiele lat pracował w Danii. Po udarze został bez renty
- Ubezpieczyciel wskazał, że studzienka należy do Zarządu Dróg Wojewódzkich. To integralna część całej obsługi - odpowiada burmistrz Gryfic.
- Najgorsze jest to, że idzie się i przyjmują te wnioski i podania, a później odmawiają - mówi pani Krystyna Kleczewska.
Nie wiadomo kto wymienił pokrywę
W trakcie realizacji materiału byliśmy na pechowym skrzyżowaniu. Pani Krystyna zorientowała się, że pokrywa studzienki została wymieniona na mocniejszą i lepszą. Kto poczuł się do odpowiedzialności? Nie wiadomo - żadna instytucja nie przyznaje się do wymiany.
- To nie my wymieniliśmy pokrywę. Ja za to odpowiadam i to na pewno nie my - mówi radny Bogdan Majewski.
ZOBACZ: Rolnik pozwał myśliwych. Ma dostać 200 tys. zł
- Mamy pismo od właściciela, który pisze do nas, że jest to sieć, która jest niedrożna i prosi o jej naprawienie. Czyli właściciel prosi obcą jednostkę, żeby poprawiła tę sieć - odpowiada Michał Żuber.
- Życzę tym urzędnikom, żeby byli odsyłani z miejsca na miejsce i obsłużeni byli w ten sposób jak my - stwierdza pan Zdzisław Kleczewski.
- Jesteśmy z mężem traktowani wszędzie jak intruzi. Nigdy nikt mnie tak nie potraktował jak teraz. Bardzo przykro. To urząd powinien być dla człowieka, bo gdyby nie interesant, to urzędu by nie było - podsumowuje pani Krystyna.
Czytaj więcej