Murem zasłonił jezioro. Wojna sąsiadów
Mieszkańcy miejscowości Spalona (Dolnośląskie) twierdzą, że życie regularnie uprzykrza im jeden z sąsiadów - przedsiębiorca, od którego kupili swoje działki. Czesław P. nie pozwala wpływać sąsiadom na pobliskie jezioro, obok ich posesji wybudował restaurację, a tuż za ogrodzeniem jednej sąsiadki postawił dwumetrowy mur. Przedsiębiorca nie czuje się winny. Zobacz materiał "Interwencji".
42-letnia Iwona Prokop mieszka w miejscowości Spalona niedaleko Legnicy. W 2014 roku wraz z rodziną kupiła tu działkę od lokalnego przedsiębiorcy Czesława P. Prokopowie wybudowali swój dom. Ich marzeniem było spokojne życie w pięknej okolicy. Niestety od kilku lat jest zupełnie inaczej.
ZOBACZ: Próbował ratować sąsiada przed atakiem pitbulli. Trafił go strzałą z kuszy
- Jednym z walorów było to, że tu jest właśnie woda i korzystanie z niej. Kiedy kupowaliśmy tu działkę, zapytaliśmy, czy można korzystać z jeziora. On powiedział, że tak, że tu będzie spokój, cisza, możemy sobie wybudować pomost, zrobić plażę jak po drugiej stronie. I tylko wyobraźnia nas ogranicza - tłumaczy pani Iwona Prokop.
"Jak zobaczy, że łowię, to dzwoni po policję"
Po tym jak państwo Prokopowie zamieszkali w swoim domu, okazało się , że po sąsiedzku ma powstać restauracja i łowisko. Dziś prężnie rozwijający się biznes Czesława P. jest kością niezgody. Sąsiedzi pani Iwony także twierdzą, że są nękani przez przedsiębiorcę.
- Obok nas powstała restauracja. Jak kupowaliśmy działkę, była mowa, że powstanie sklepik wędkarski, a z tyłu będą toalety dla wędkarzy - mówi pani Iwona, która dodaje, że mieszkańcy nie tylko mają zakaz kąpania się w zbiorniku, ale nawet spacerowania przy jeziorze.
- Jak zobaczy, że łowię ryby, to zaraz wzywa policję - mówi o sąsiedzie Waldemar Baran.
WIDEO: zobacz cały reportaż Interwencji
- Według zezwoleń obwód Kaczawa 3 obejmuje sztuczny zbiornik, który znajduje się za naszymi plecami. To znaczy, że można tam łowić - tłumaczy Wojciech Garncarczyk, mieszkaniec osiedla.
Pani Katarzyna Kućko, mieszkanka osiedla, twierdzi, że Czesław P. podpływał łódką do jej posesji i chodził po terenie. - Puszczał także drony, które nagrywały mnie i moje córki w strojach kąpielowych - mówi.
Mieszkańcy wyliczają, że w 2018 roku policja była wzywana nad jezioro ponad sto razy. Niewiele mniej było w 2019 roku.
- Co do mnie toczą się dwa postępowania karne. Teraz w marcu będzie jedna, która toczy się od połowy 2017 roku - dodaje pan Wojciech.
Przedsiębiorca przesłał oświadczenie
Gdy wydawało się, że nic nie jest już w stanie zaskoczyć mieszkańców, we wsi powstała niespotykana dotąd budowla. Czesław P. tuż przy ogrodzeniu pani Iwony postawił wysoki mur, zasłaniając rodzinie jezioro i pozbawiając ich jednego z wyjść.
- Przyjechali panowie z koparką. Zobaczyłam, że zaczynają wiercić dziury. Wyskoczył pan P. i zaczął krzyczeć, że ja wchodzę na jego teren, że on sobie tego nie życzy, że on robi sobie tu, co chce. Bo to jest jego teren i on stawia mur - mówi pani Iwona. Mieszkanka osiedla zwraca uwagę, że w ten sposób sąsiad zablokował jej drogę ucieczki w przypadku pożaru pobliskiego lasu.
"Odnosząc się do kwestii ustawienia płotu na granicy działki pana Prokopa (…) Nigdy nie otrzymał on ustnego bądź w innej formie zezwolenia na korzystanie z łodzi motorowej na terenie Gospodarstwa Rybackiego (…) Ustawienie płotu przeze mnie miało jedynie na celu zabezpieczenie mojej własności oraz prowadzonej przeze mnie działalności gospodarczej" – twierdzi przedsiębiorca w oświadczeniu przesłanym redakcji "Interwencji".
W sąsiedzki konflikt od dwóch lat angażowane są urzędy, służby i sądy. Mieszkańcy Spalonej czują się nękani przez Czesława P. Przedsiębiorca odpiera atak. Twierdzi, że wina nie leży po jego stronie.
"Nigdy nie przegraliśmy żadnej sprawy"
- Nigdy nie przegraliśmy żadnej sprawy. Odbyło się dziewięć spraw karnych z art. 27a o kłusownictwo. Wszystkie osoby zostały uniewinnione - mówi pan Rafał Matryba.
- Sąd doszedł do przekonania, że w ogóle nie doszło do połowu. W pozostałych sytuacjach badał sytuację hydrologiczną. Doszedł do wniosku, że sytuacja jest sporna i odesłał strony na drogę postępowania cywilnego - tłumaczy Monika Gliniecka-Kaczmarek z Sądu Rejonowego w Legnicy.
ZOBACZ: 23-latek zabił sąsiada siekierą. Nie potrafi wyjaśnić, dlaczego to zrobił
Pan Rafał dodaje, że pewnego razu został zaatakowany przez wędkarzy - klientów sąsiada. Mężczyzna miał zostać zwyzywany, gdy zadzwonił na policję.
"Wielokrotnie zdarzały się przypadki, że w trakcie zawodów osoby kwestionujące fakt, iż jestem właścicielem gospodarstwa, celowo wpływały w miejsca, gdzie wędkarze umieszczali tzw. zasiadkę lub gdzie mieli wyłożony sprzęt wędkarski. W takich przypadkach to ja byłem obciążany kosztami poniesionym przez wędkarzy lub kosztami zerwanych zawodów wędkarskich" - tłumaczy w oświadczeniu Czesław P.
"Raj prysł"
W spór nie chce angażować się wójt gminy Kunice Zdzisław Tersa. - Jedna i druga strona sprzedając czy kupując, warunki umowy podpisała. I ja nie chciałbym się angażować w ten konflikt czy zajmować stanowisko. Bo wszyscy są moimi mieszkańcami - mówi.
- Z tego, co mi wiadomo, pan Czesław stara się teraz o zmianę planu zagospodarowania, który pozwoli mu na rozbudowę restauracji. I wybudowanie hotelu - mówi mieszkaniec osiedla Andrzej Siwoni.
- Ja nawet tej działki nie mogę sprzedać. Bo przyjdzie ktoś zainteresowany kupnem tej działki, ja bym mu się nawet bał sprzedać tę działkę - dodaje Wojtek Garncarczyk.
Mieszkańcy Spalonej mają nadzieję, że ich gehenna kiedyś się skończy. Nie liczą na pomoc urzędników, którzy i tak mają związane ręce. Zamierzają pozwać Czesława P. z powództwa cywilnego. Według mieszkańców, to może być jedyny sposób na rozwiązanie konfliktu.
- Ten raj prysł. Miało być tak pięknie, ładnie, spokojnie. Mieliśmy chodzić na spacery, korzystać z wody - podsumowuje pani Iwona.
Czytaj więcej