"Zawiódł szpital". Ministerstwo zdrowia o sprawie pacjentki z Krotoszyna
- Zawiedli ludzie w szpitalu w Krotoszynie. Zażądamy wyjaśnień od kierownictwa - powiedział w niedzielę rzecznik ministerstwa zdrowia Wojciech Andrusiewicz. Odniósł się w ten sposób do przypadku pani Anny, która w tej placówce czekała 88 godzin na wynik testu ws. koronawirusa.
Pani Anna umieściła w sobotę wieczorem w sieci filmik z izolatki krotoszyńskiego szpitala. Kobieta w ciągu ostatniego miesiąca podróżowała do Włoch i do Stanów Zjednoczonych. Do szpitala została skierowana przez lekarza internistę. Na izbę przyjęć zgłosiła się we wtorek.
Z jej relacji wynika, że lekarze przez cały ten czas podejmowali starania, by uzyskać od laboratorium informację o wyniku badania jej próbek.
ZOBACZ: Miała podejrzenie koronawirusa, na diagnozę czekała 88 godzin. "To nie wirus nas wykończy"
- Jeśli już odebrali, to mieli czelność powiedzieć lekarzowi, aby do nich nie wydzwaniał i dał im pracować, ponieważ wyników nie ma. To słyszy lekarz, który chce pomagać swojemu pacjentowi - mówiła.
Stan zdrowia kobiety uległ poprawie. Po opublikowaniu wideo w sieci została poinformowana, że badania jej próbek dały wynik negatywny.
Do sprawy odniósł się w niedzielę rzecznik ministerstwa zdrowia Wojciech Andrusiewicz.
ZOBACZ: Franciszek zachorował. Nie weźmie udziału w rekolekcjach
- Zawiedli ludzie w szpitalu niestety. Z tego co już wyjaśniliśmy, niestety zapanował chaos i ten chaos i niepokój personelu przełożył się na niepokój pacjentki, do tego nigdy nie powinno dojść - powiedział.
"Procedury mówią o 14 dniach"
Według Andrusiewicza personal placówki nie wywiązał się z procedur, które "są jasne i przygotowane dla wszystkich szpitali w Polsce".
- My zażądaliśmy wyjaśnień od kierownictwa szpitala w Krotoszynie. Kontaktowaliśmy się już z wojewódzkim konsultantem w zakresie chorób zakaźnych, ze stacją sanitarno-epidemiologiczną i przekaz z tamtej strony jest jasny: pacjentka nie powinna być kwalifikowana jako osoba podejrzana o zarażenie koronawirusem - ocenił.
Według relacji kobiety, trafiła do szpitala z gorączka, trudnościami z oddychaniem, bólem mięśni i kaszlem. Rzecznik resortu zdrowia podkreślił jednak, że według procedur wylęganie wirusa trwa 14 dni, a pani Anna wróciła z Włoch 21 dni temu.
- Nie było żadnych przesłanek, żeby pacjentkę podejrzewać o zarażenie koronawirusem - powiedział. - To, co zrobił szpital wskazuje jasno, jak ważne jest, żeby lekarze i kierownictwo szpitala czytali procedury, które przekazał GIS. tutaj mieliśmy chaos, niepokój i ucierpiał pacjent - dodał.
Jak ocenił, pacjentka nie powinna w ogóle trafić do izolatki.
WIDEO: rzecznik resortu zdrowia o sytuacji w Krotoszynie.
"Nie wykończy nas koronawirus, ale czekanie na wynik"
Pani Anna mówiła w filmiku, że jej stan od wtorku uległ znacznej poprawie, dlatego domyśliła się, że nie miała koronawirusa. - Ale co, gdybym go miała? Proszę postawić się w mojej sytuacji. Ja jestem bezsilna, lekarze tutaj są bezsilni, nawet sanepid. Absurd goni absurd. Nic dziwnego, że mapki w mediach pokazują Polskę wolną od koronawirusa, bo tutaj nikt go nie bada - mówiła.
ZOBACZ: Powstanie zespół resortu nauki ds. koronawirusa. Zapowiedział go Gowin
- Całe miasto wokół jest w gotowości, żyjące plotkami celującymi w szpital, jakoby ten ukrywał wynik, i celującymi w moją rodzinę, która rzekomo nie stosuje się do kwarantanny - stwierdza pani Anna, podkreślając przy tym, że służba zdrowia jest kompletnie nieprzygotowana na radzenie sobie z przypadkami koronawirusa.
- Mówię jako pacjentka, jedna z milionów Polek, jako niezwiązana z żadną partią polityczną: koronawirus nas nie wykończy. Wykończą nas 82 godziny czekania na wynik. Tak rewelacyjnie jesteśmy przygotowani - podsumowuje z goryczą kobieta.
Czytaj więcej