Łzy policjantów. Jednej nocy stracili 6 policyjnych psów
Stołeczna policja pogrążona jest w smutku po stracie 6 policyjnych psów, które zginęły przez awarię sieci ciepłowniczej w Warszawie. - Nie jestem w stanie wejść w sytuację kolegów, którzy przyjechali i zobaczyli te puste kojce. Wiem, że są w kiepskim stanie psychicznym - mówi "Interwencji" asp. Aldona Bandzul z Komendy Stołecznej Policji.
Tydzień temu na warszawskiej Pradze-Północ nieopodal laboratorium kryminalistycznego rozegrał się dramat. Na skutek korozji pękła magistrala centralnego ogrzewania, a wrząca woda i para dostały się na teren jednostki. Wszystko rozegrało się tuż obok miejsca, w którym stały kojce specjalnie szkolonych, sześciu policyjnych psów.
- To była duża 80-centymetrowa średnica rury, sieć magistralna. Powodem awarii była punktowa korozja. Gorąca woda pod ciśnieniem wylała się na pobliski teren komendy - mówi Aleksandra Żurada przedstawicielka firmy Veolia, odpowiedzialnej za utrzymanie sieci ciepłowniczej i dodaje, że "niestety, nie ma na świecie bezawaryjnych systemów ciepłowniczych".
"Wszystko poszło na kojce"
- Para wydostała się z gorącą wodą, wszystko poszło na kojce. One stoją na zewnątrz. Ponieważ rura jest w bliskiej, to taka tragedia. Nie wyobrażam sytuacji, że przychodzę i moich towarzyszy służby, policjantów nie ma. Z tym psem pracuje się przez 10 lat. On jest wpatrzony w człowieka, oddałby za niego życie - tłumaczy asp. Sławomir Przyborowski z Komendy Stołecznej Policji.
Temperatura wydostającej się pary wodnej była tak wysoka, że sześć specjalnie szkolonych, policyjnych psów - Magnet, Jogin, Edamis, Lasso, Jerk i Long nie miało szans na przeżycie. Wszyscy stołeczni policjanci są zszokowani tym zdarzeniem.
"Są w kiepskim stanie psychicznym"
- Nie jestem w stanie wejść w sytuację kolegów, którzy przyjechali i zobaczyli te puste kojce. Wszyscy przeżyliśmy śmierć swojego przyjaciela - psa służbowego, który jest naprawdę wyjątkowym przyjacielem. Ta sytuacja jest straszna. Na razie nie mam kontaktu z koleżankami, z kolegami stamtąd. Wiem, że są w kiepskim stanie psychicznym - mówi "Interwencji" asp. Aldona Bandzul z Komendy Stołecznej Policji.
ZOBACZ: Magnet, Jogin, Edamis, Lasso, Jerk i Long. Policja żegna "niebieskich braci"
- To ogromna tragedia dla całego środowiska przewodników, a w szczególności dla przewodników tych psów. My nie traktujemy ich jak psy, to są nasi partnerzy. One oddadzą za nas życie, pomogą bezinteresownie - zwraca uwagą asp. Waldemar Tyszkiewicz również z Komendy Stołecznej Policji.
"Płakała żona, mój syn i ja"
Ze łzami wspomina swoje rozstanie z psem.
- W sumie każdy z nas to już przechodził ze starych przewodników. Mój pies w ostatnich dniach jeździł na wózku, był bardzo chory. Jak już musiałem go uśpić, to płakała moja żona, mój syn i ja. Wszyscy płakaliśmy. To jest po prostu członek rodziny. Dlatego nie jestem w stanie zadzwonić do tych przewodników. Łączę się z nimi bólu, wszyscy się łączymy – mówi asp. Tyszkiewicz.
Wideo: policjanci ze wzruszeniem o śmierci 6 psów
- Pierwszy pies, którego miałem to był owczarek niemiecki. Po 10 latach wspólnej pracy wiadomo, że żaden przewodnik nie odda komuś tego psa, więc kiedy przyszedł czas na zasłużoną emeryturę, zabrałem go do domu. Resztę dni spędził u mnie. Ale też wiadomo, zwierzęta krócej żyją… - wzruszył się asp. Sławomir Przyborowski.
Zginęły niezwykle doświadczone psy, szkolone do podejmowania śladów zapachowych.
"Byli z nimi przez każdy dzień w roku"
- To tragedia sześciu psów, dwóch opiekunów plus jednej policjantki biegłej. Oni byli z nimi przez każdy dzień w roku – zauważa kom. Sylwester Marczak, rzecznik Komendy Stołecznej Policji.
Asp. Sławomir Przyborowski rozmawiał z opiekunami psów, które zginęły.- Ciężko to przechodzą. Ja miałem dwa pieski, którymi się opiekuję, a oni mieli po trzy na stanie. Nie wyobrażam sobie, jak można… - powiedział policjant i przerwał nagranie. Rozpacz po stracie psów dotknęła całe środowisko policyjne środowisko.
Czytaj więcej