Pożar w Leżachowie. Straciła męża, dzień później urodziła dziecko
Gdy jego żona rodziła w szpitalu synka, on próbował wygrać walkę z ogniem. 30-latek z Leżachowa na Podkarpaciu zginął w pożarze domu, wcześniej ratując 2-letnią córkę. Dziewczynka jest poważnie ranna. Sąsiedzi i gmina ruszyli z pomocą dla pogorzelców.
Zdarzenie, do którego doszło w Leżachowie na Podkarpaciu, to wstrząs dla wszystkich mieszkańców. 30-latek, wraz z córką, późnym wieczorem byli w domu. To wtedy wybuchł pożar. Z relacji świadków wynika, że mężczyzna wyniósł dziecko z płonącego domu. Po chwili wbiegł do środka. Prawdopodobnie po to, by gasić ogień.
- Przed przybyciem jednostek na miejsce, na podwórku była osoba poszkodowana - 2-letnia dziewczynka - wyjaśnia st. kpt. Marcin Lachnik, Komendant Straży Pożarnej w Przeworsku.
Po wejściu do budynku w jednym z pomieszczeń znaleziono mężczyznę. Był on reanimowany, ale nie udało się go uratować. Ciężko poparzona 2-latka trafiła do szpitala.
ZOBACZ: Pożar mieszkania w Łodzi. Nie żyje 60-letnia kobieta, trzy osoby w szpitalu
"Oni potrzebują pomocy"
Tego samego dnia, przed pożarem, 30-latek zawiózł żonę do szpitala. Dzień po tragedii kobieta urodziła dziecko.
- Została matka z dwójką dzieci. Oni potrzebują pomocy. Przygotowałam pieniądze, by je przekazać - mówi reporterce "Wydarzeń" Wanda Pyrczak, jedna z sąsiadek.
WIDEO: pomoc dla rodziny z Leżachowa
Zorganizowano zbiórkę
Rodzinny dramat poruszył osoby z całej Polski. Wsparcia udzieliła gmina. Zorganizowano też zbiórkę.
- Mieszkańcy spontanicznie przynoszą dary takie jak pampersy, środki higieniczne - zaznacza Janusz Świt, zastępca burmistrza miasta i gminy Sieniawa.
Wesprzeć poszkodowaną rodzinę może każdy. Marian Czercowy, sołtys Leżachowa, apeluje "do ludzi dobrej woli i instytucji o jakąkolwiek pomoc".
Czytaj więcej