Puste półki w sklepach, zamknięte szkoły, odcięte miasta. Koronawirus uderzył we Włochy
"Mediolan dziś, ludzie wykupują wszystko na potęgę" - napisał pan Kamil, przesyłając nam zdjęcia pustych półek w jednym ze sklepów. Po tym jak epidemia koronawirusa uderzyła w północne Włochy ludzie zaczęli masowo gromadzić zapasy i środki higieny. W kraju wyznaczono 11 tzw. czerwonych stref, czyli ognisk zachorowań na koronawirusa, które są odcięte od świata. Epidemia zabiła we Włoszech 6 osób.
Jak przekazał pan Kamil znaczna część zakładów pracy nakazała swoim pracownikom pozostać przez najbliższy tydzień w domach.
- Wczoraj wykupiono większość towarów w marketach. Ciężko dostać maski ochronne, a żele do dezynfekcji rąk są do 4 marca nieosiągalne. Ludzie są zdezorientowani i wystraszeni przede wszystkim skalą i dynamiką zjawiska - tłumaczył Polak.
"Brakuje jajek, mleka, ryb, makaronu"
Magdalena Quinto, jest Polką mieszkającą w Mediolanie. Jak przekazała na antenie Polsat News, miasto od wczoraj jest dość opustoszałe.
- Na półkach brakuje wielu produktów: jajek, mleka, ryb, makaronu. Przede wszystkim brakowało jednak wszelkich środków do czyszczenia. Dostajemy komunikaty, by nie wychodzić z domu, jeśli nie musimy, a jeśli musimy, to powinniśmy zachować podstawowe środki ostrożności i nie panikować - przekazała.
Władze Lombardii wydały komunikat, że po 18:00 wszystkie puby w regionie będą zamknięte. - To z tego powodu, że o tej godzinie Włosi wychodzą z domów na tzw. aperitif - wyjaśniła.
Nie panika, ale strach
- To może nie panika, ale ludzie są tu przestraszeni, chodzą w maseczkach. Jestem na lotnisku w Bergamo, jest tu około 60 proc. mniejszy ruch niż zazwyczaj - powiedziała Marzena Ignor z redakcji Polsat News. - Myślę, że podróżni wybrali inny rodzaj transportu, tak jak moja koleżanka, która obawiała się, że nie uda jej się wylecieć do Szwajcarii - dodała.
Wideo: zobacz relację Polaków z Mediolanu
Dziennikarka pojechała na Tydzień mody w Mediolanie, który w niedzielę został odwołany. - Część projektantów nie zdecydowała się pokazać swoich kolekcji, choć np. Giorgio Armani zorganizował pokaz, ale bez udziału publiczności - przekazała Ignor.
Na liście całkowicie zamkniętych miasteczek i osad w rejonie między Lodi w Lombardii i Padwą w Wenecji Euganejskiej na północy, w których mieszka ponad 50 tys. osób, są m.in.: Codogno, gdzie zanotowano pierwsze zachorowanie na terytorium Włoch, a także Pizzighettone, Pieve Porto Morone, Sesto Cremonese, Casalpusterlengo, Vo, Schiavonia, Mira, Mirano, Terranova Passerini.
Tak wyglądały sklepowe półki w Mediolanie.
Na mocy dekretu wydanego przez rząd obowiązuje surowy zakaz opuszczania tych miejscowości i wjazdu do nich pod groźbą kar finansowych. "Czerwonych stref" pilnuje kilkadziesiąt patroli, a premier Giuseppe Conte zaapelował do obywateli o współpracę.
ZOBACZ: Szósta ofiara śmiertelna koronawirusa we Włoszech. Zakażonych ponad 200 osób
Zgodnie z rozporządzeniem Rady Ministrów zamknięte są szkoły, urzędy, prywatne firmy i inne miejsca pracy oraz obiekty sportowe. Nie działa transport publiczny, na stacjach w tym rejonie nie zatrzymują się pociągi.
Lokalne władze apelują do mieszkańców tych zamkniętych miasteczek, aby radykalnie ograniczyli wychodzenie z domu, co oznacza - jak podkreślają media - praktyczną samoizolację domową kilkudziesięciu tysięcy osób. Media informują o kilku prawdopodobnych przypadkach ucieczek ze strefy zachorowań.
Szturm na apteki
Obrona Cywilna apeluje do ludności, aby nie ulegała panice. Jej oznaki jednak są widoczne - zauważa się. Ludzie masowo gromadzą zapasy, wykupują maseczki, trwa szturm na nieliczne otwarte sklepy i apteki.
Wideo: Zobacz, jak wygląda życie w "czerwonej strefie"
Kolejne zalecenie, jakie powtarzane jest w mediach, to takie, aby w razie stwierdzenia poważnych objawów, nie udawać się do lekarza lub na pogotowie, ale by wzywać pomoc lekarską telefonicznie korzystając z udostępnionych numerów alarmowych.
ZOBACZ: "Koronawirusa w Polsce nie ma, ale pewno będzie". Wracający do kraju dostają specjalne SMS-y
Mieszkanka Casalpusterlengo koło Lodi, skąd pochodziła jedna ze śmiertelnych ofiar wirusa, powiedziała Ansie: - Panuje tu klimat oczekiwania, ale nie desperacji. Nie ma paniki - dodała. Według przekazanych przez nią informacji do otwartego miejscowego sklepu ludzie chodzą w maseczkach ochronnych.
- Wiemy o licznych przypadkach w okolicy, ale głównie są one bezobjawowe. Ludzie ci odbywają kwarantannę w domu. Wytłumaczono nam, że nie powinniśmy być szczególnie zaalarmowani - podkreśliła rozmówczyni włoskiej agencji.
Specjalnym kordonem otoczono też miejscowość Vo w Wenecji Euganejskiej, gdzie mieszkał zmarły 78-letni mężczyzna. Dróg dojazdowych pilnują tam karabinierzy i policjanci. Trwa postępowanie, by wyjaśnić źródło zakażenia w tej małej społeczności.
Czytaj więcej