Podszywał się pod amerykańskiego żołnierza. Skradł 100 tys. zł
Panią Karinę zaczepił na portalu randkowym mężczyzna podający się za amerykańskiego żołnierza stacjonującego w Orzyszu. Urabiał kobietę pół roku, snując plany o wspólnym życiu. W końcu uknuł intrygę, dzięki której przelała mu 100 tys. zł i zniknął. By zdobyć te pieniądze, pani Karina wzięła wiele pożyczek.
Pani Karina ma 45 lat, jest osobą samotną i po rozwodzie. Dzisiaj szuka w życiu miłości i walczy z samotnością. Ze strachu przed nią jest w stanie wiele zrobić. Jej słabość wykorzystali oszuści.
Na portalu randkowym
Historia pani Kariny rozpoczyna się w 2018 roku. Wtedy poznaje na portalu randkowym wirtualnego mężczyznę. Podaje się on za amerykańskiego żołnierza stacjonującego w Orzyszu. Po kilku miesiącach kobieta zaczyna brać pożyczki dla rzekomego ukochanego.
- Każdy z nas potrzebuje swojego kawałka szczęścia. Zalogowałam się na jednym z portali randkowych. Ten człowiek napisał do mnie, że stacjonuje w jednostce w Orzyszu, tam stacjonuje amerykańskie wojsko. Pisał, że za dwa, trzy miesiące przechodzi na emeryturę – mówi pani Karina.
ZOBACZ: Nawet zakonnica uległa urokowi "tulipana". Udawał policjanta, żołnierza, detektywa
Opowiada, że raz widziała mężczyznę na materiale wideo. - Był to ten sam człowiek, który był na zdjęciach. Jednak rozmowy jako takiej nie było. Była tylko wymiana wiadomości na czacie. Ruszał się normalnie. Widziałam, jak rusza oczami, jak rusza głową. Z Orzysza, jak twierdził, wysłano go na ostatnią misję do Afganistanu. I tam po upływie tygodnia czy dwóch przedostawał się, jak twierdził, tutaj do Europy – dodaje.
- Są tu pewne schematy. Wysyłanie zdjęć, wysyłanie jakichś filmików, które wystarczają tej osobie do poczucia, że mamy do czynienia z jakąś realną osobą. Natomiast co można zrobić: jak najszybciej zweryfikować takie osoby. Jak można zweryfikować? Dzwoniąc do nich. Dzwoniąc do nich na wideo, żeby zobaczyć tę twarz na żywo, jak ta osoba rozmawia – radzi Adam Czajkowski, ekspert ds. psychomanipulacji.
WIDEO: Podszywał się pod amerykańskiego żołnierza. Skradł 100 tys. zł
100 tys. zł długu
Rzekomy Amerykanin opowiadał, że ma 100 tysięcy dolarów, które pomogą jemu i pani Karinie zacząć wspólne życie w Polsce. Był to kolejny element intrygi.
Podczas jego rzekomego powrotu z Afganistanu do Polski pojawiły się komplikacje. - Nie mógł tej kwoty dalej po prostu przekazać. Bo tam jakieś opłaty, bo tam jakieś blokady na lotnisku. I potrzebne są jakieś tam opłaty, żeby móc te pieniądze wziąć – opowiada pani Karina.
To wówczas zaczęły się pożyczki. - Mam w sumie 16 wierzycieli. Około 100 tysięcy złotych długu – dodaje.
Amerykański urolog
Inną oszukaną jest pani Bogumiła z Mazur – wirtualnemu ukochanemu przekazała aż 200 tys. zł. Jej wstrząsającą historię w "Interwencja" pokazywała rok temu. Kobieta jest przykuta do wózka. Uwierzyła, że ułoży sobie życie z amerykańskim urologiem.
Mężczyzna pisał, że jej ukochany, amerykański lekarz irańskiego pochodzenia Davida Samadi potrzebuje natychmiastowej pomocy. "Prawdopodobnie w Warszawie umiera człowiek dr David Samadi. Tylko operacja serca uratuje mu życie" – alarmowała, pisząc do redakcji "Interwencji".
ZOBACZ: Dolnośląski Tulipan wyłudził od trzech kobiet prawie 10 mln zł
- Zaciągnęłam kredyt, żeby pomóc Davidowi finansowo na operację. Chodziło o ratowanie życia. Mówił, że bardzo utrudnia mu życie ONZ, bo on złamał wiele reguł – opowiadała przed kamerą "Interwencji".
Dziennikarze dotarli do prawdziwego doktora Davida Samadi’ego. To szef urologii w jednym ze szpitali na nowojorskim Manhattanie. Mężczyzna już w ubiegłym roku umieścił w Internecie film ostrzegający przed oszustami. - Jeżeli kiedykolwiek zobaczycie konto z moim nazwiskiem, w którym proszą was o seks lub małżeństwo, to nie ma nic wspólnego ze mną – ostrzegł w filmie.
Oszukani w sieci
Ile osób jest oszukanych w ten sposób w sieci? Polskie organy ścigania takich statystyk nie prowadzą. Przyznają jednak, że takie zjawisko jest bardzo powszechne. I bardzo niebezpieczne.
- Przepisy na tego typu ataki, gotowe skrypty, materiały, zdjęcia, są do kupienia. Tego typu rzecz zazwyczaj angażuje parę osób. Jedna zajmuje się odpisywaniem na korespondencję albo uwodzeniem tych ofiar. Ktoś inny może kraść dane osobowe, czyli te wszystkie zdjęcia, które mają dowodzić istnienia tych wszystkich amerykańskich żołnierzy bądź inżynierów – wyjaśnia Krzysztof Łabuda, ekspert ds. cyberbezpiczeństwa.
Tymczasem życie pani Kariny powoli zmienia się w piekło. Do jej drzwi pukają wierzyciele. Bez pomocy osób z zewnątrz na pewno się nie podźwignie.
- Może będzie to oglądał ktoś, nie wiem np. adwokat, który mógłby mi pomóc w jakiś sposób to wyprostować – mówi pani Karina.