Ubezpieczyciel odmówił wypłaty odszkodowania. Winą obarczył siły natury
Helena Lisowska walczy o odszkodowanie ze zniszczony nagrobek jej syna. Na nowy pomnik spadł ogromny konar drzewa rosnącego na cmentarzu. Koszt naprawy to 3900 zł. Ubezpieczyciel odmówił wypłaty odszkodowania, winiąc… siły natury. "Za szkody poczynione przez drzewo odpowiada właściciel terenu i kropka" - mówi "Interwencji" ekspert.
Kałki - wieś w województwie lubuskim. Bezradni i zrozpaczeni państwo Helena i Walerian Lisowscy poprosili redakcję "Interwencji" o pomoc. Kilkanaście lat temu przepisali gospodarstwo najstarszemu synowi - Robertowi. Z czasem dochody z gospodarstwa nie wystarczały na życie. Syn zdecydował, że pójdzie do pracy. Pracował na umowę zlecenie.
Wideo: Firma Inter Risk odmówiła pani Helenie wypłaty odszkodowania. Nikt z jej przedstawicieli nie zdecydował się na wypowiedź
- Poszedł na budowę dróg i mostów do Międzyrzecza. Oni budowali mosty i on poszedł sprawdzić, czy jest wszystko dobrze dopięte. A z tej innej firmy ktoś był wypity i puścił tam jakieś powietrze, czy coś i to tak 5 czy 6 ton uderzyło go, kask się rozleciał - opowiada pani Helena.
Wypadek wydarzył się w 2015 roku. Pan Robert helikopterem został przewieziony do klinki w Poznaniu. Przeszedł szereg operacji twarzy i wrócił do domu. Życie rodziny zmieniło się diametralnie.
"Nie było kasy na to wszystko"
- Nie miał wielu kości, wstawiali mu je, podniebienia i zębów też nie miał. Woziłam go do psychologa. Chyba dwa razy był, ale nie było kasy na to wszystko – mówi pani Helena.
Pan Robert po wypadku przeszedł załamanie nerwowe. - Nie chciał być dla nikogo ciężarem, wiedział, że to będzie coraz gorzej – tłumaczy pan Walerian.
ZOBACZ: Kopał grób dla córki, usłyszał głosy. Znalazł niemowlę pochowane żywcem
Był luty 2017 roku. Pani Helena wołała syna, aby zszedł na posiłek. Bezskutecznie. Zaniepokojona poszła do pokoju syna.
- Telewizor grał, okno otwarte, a jego nie ma. Posprzątane wszystko, pochowane, a jego nie ma – wspomina.
"Wisiał za kominem. Straszna rzecz"
Syna znalazł pan Walerian. - Poszedłem na strych, wisiał za kominem. Straszna rzecz – mówi.
Pan Robert miał 46 lat. Matka wzięła pożyczkę, aby postawić synowi pomnik. Koszt to 5900 zł. Pół roku później grób został kompletnie zniszczony przez spadający konar z drzewa. Dla Lisowskich to był szok. Naprawa kosztowała ich 3900 złotych. Komunalny cmentarz jest własnością gminy i jest ubezpieczony.
ZOBACZ: Przykuty do łóżka po pobiciu. 18 lat czeka na odszkodowanie
Pani Helena poszła do zarządcy cmentarza zgłosić zdarzenie. - A on mówi, że nie odpowiadają za to, że jest wiatr i konar spadnie – opowiada.
Kierownik Zakładu Gospodarki Komunalnej i Mieszkaniowej w Trzebielu, który zrządza cmentarzem mówi, że przed zdarzeniem, był robiony przegląd drzew i nie było żadnych zaleceń odnośnie przycinania gałęzi.
"Idzie i patrzy"
Reporterka "Interwencji": A kto ten protokół sporządzał?
Robert Wrzesiński: Pracownica, która zajmuje się cmentarzami.
- Ale ona oceniała organoleptycznie czy trzeba coś przyciąć czy nie?
- Tak, na tym to polega.
- Ma jakieś przygotowanie dendrologiczne, czy tylko idzie i patrzy?
- Idzie i patrzy.
- Tutaj firma ubezpieczeniowa ma najwięcej do powiedzenia. Po to ona bierze opłaty od nas – mówi Tomasz Sokołowski, wójt Gminy Trzebiel.
ZOBACZ: Zmarł wskutek udaru. Ubezpieczyciel twierdzi, że nie i odmawia pełnej wypłaty
Firma Inter Risk odmówiła pani Helenie wypłaty odszkodowania. Nikt z jej przedstawicieli nie zdecydował się na wypowiedź.
Mailem wysłano "Interwencji" informację, dlaczego zapadła taka decyzja.
Data przeglądu drzewostanu
"W dniu 25 lipca 2017 r. ubezpieczony przekazał nam swoje wyjaśnienia, w których wskazuje, iż w dniu 27 kwietnia 2017 r. (dwa miesiące przed szkodą) przeprowadził kontrolę drzewostanu rosnącego na terenie cmentarza, co udokumentowano protokołem kontroli".
- Gdybym użyła całego mojego sprzętu i na dzisiaj bym powiedziała, że to drzewo jest bezpieczne, to już nie obowiązuje na jutro, albo za tydzień. To znaczy nie można powiedzieć jaka jest granica ważności tego mojego badania. Czy to jest tydzień, czy to jest miesiąc, czy to są 3 lata – mówi dr inż. Marzena Suchocka, dendrolog.
ZOBACZ: Więźniowie domagali się odszkodowania za... smog. Jest decyzja sądu
Jej zdaniem powoływanie się na datę przeglądu drzewostanu "jest bzdurne". - Nigdy nie jest tak, że my jesteśmy w stanie przewidzieć cokolwiek na sto procent. Ubezpieczenia są po to, żeby te wszystkie nieprzewidziane rzeczy po prostu ubezpieczać! – wyjaśnia.
To dalszy fragment wyjaśnień od Inter Risk:
"Mając powyższe na uwadze, nie odnajdujemy elementu zawinienia w działaniu Ubezpieczonego – co zgodnie z art. 415 kodeksu cywilnego wyklucza odpowiedzialność za zaistniałe szkody po stronie naszego Klienta”.
"Prawnie to jest absolutny pewnik"
- Prawnie to jest absolutny pewnik: za szkody poczynione przez drzewo odpowiada właściciel terenu i kropka – komentuje dendrolog Marzena Suchocka.
Dla pani Heleny spłata zaciągniętego kredytu jest teraz najważniejsza. Jej stan zdrowia po śmierci syna drastycznie się pogorszył. Zdiagnozowano u niej białaczkę limfatyczną. Jest po kolejnej chemioterapii. Z tego powodu dwa tygodnie nie była na cmentarzu. Kiedy wspólnie tam poszliśmy okazało się, że całe drzewo zostało wycięte.