Siemoniak: 500+ trzeba dziś wydawać na prywatnego korepetytora i prywatną służbę zdrowia
- PiS uważa, że zamyka pewne tematy przez 500+, a usługi publiczne leżą - powiedział w poniedziałkowym "Graffiti" wiceprzewodniczący PO Tomasz Siemoniak. Rozmowę prowadził Tomasz Machała.
- Fakty są tutaj bardzo proste: za PiS-u liczba oddziałów szpitalnych i łóżek malała, za naszych rządów rosła. To, ile jest pieniędzy na ochronę zdrowia w NFZ, wynika ze składek Polaków, nie jest czyjąkolwiek dobrą wolą. Po prostu każdy z nas płaci składkę i ta składka rośnie konsekwentnie przez ostatnich kilkanaście lat - zauważył Tomasz Siemoniak.
ZOBACZ: "Nasza odpowiedź brzmi: nie". Sasin o propozycji przeniesienia 2 mld zł z TVP na onkologię
- PiS stworzył sytuację taką, że jest 500+, ale szkoły się pogorszyły, w służbie zdrowia kolejki się wydłużyły i to 500+ trzeba dziś wydawać na prywatnego korepetytora i prywatną służbę zdrowia. Już nie mówię o tym, jak inflacja zjada 500+, a usługi publiczne leżą - dodał wiceprzewodniczący PO.
Rekompensata dla mediów publicznych
Machała poprosił swojego gościa o komentarz do słów europosła PO Andrzeja Halickiego, który stwierdził, że podpisanie przez prezydenta ustawy o rekompensacie dla mediów publicznych będzie "wyrokiem śmierci dla tysięcy osób chorych na nowotwory". Chodzi o 2 mld zł, które Senat proponował przekazać na Narodową Strategię Onkologiczną.
- My nie straszymy Polaków, tylko pokazujemy, co PiS robi. Proszę wziąć pod uwagę, co PiS zrobił w służbie zdrowia przez ostatnie 4 lata? Obiektywne raporty pokazują: kolejki się wydłużyły, miała być likwidacja NFZ, miały być różne rzeczy, kompletnie zostało to zarzucone - przekonywał Siemoniak. - I teraz, gdy PiS ma szansę pokazać, że chce się zaangażować w walkę z rakiem, nie robi tego. Więc to nie jest straszenie Polaków - stwierdził poseł.
Wideo: Zobacz całą rozmowę z Tomaszem Siemoniakiem
- Dotykamy w końcu w polskiej polityce poważnych spraw i o nich rozmawiajmy, być może to jest nie na rękę rządzącym. Woleliby o czymkolwiek innym rozmawiać, natomiast to są rzeczy, którymi ludzie żyją i pan redaktor o to pyta dlatego, że wie, że dla telewidzów Polsatu to są ważne rzeczy - dodał wiceprzewodniczący PO.
Podkreślił także, że właśnie takich spraw powinna dotyczyć dyskusja w trakcie kampanii prezydenckiej. - Zdrowie jest najważniejszą rzeczą. To banał, ale tak dokładnie jest. Może się to komuś nie podobać, ale o takich rzeczach trzeba rozmawiać: o zdrowiu, polityce społecznej, mieszkaniach, szkołach. Nigdy za mało debaty o takich rzeczach. O czym chciałby PiS dyskutować? O milionie elektrycznych samochodów? O elektrowni Ostrołęka, której nie będzie? - pytał retorycznie Siemoniak.
Kidawa-Błońska i "polityczny Photoshop"
Prowadzący przytoczył w rozmowie słowa byłej premier Beaty Szydło, która podczas sobotniej konwencji PiS-u, komentując kandydaturę Małgorzaty Kidawy-Błońskiej w wyborach prezydenckich, mówiła o "politycznym Photoshopie".
- Przez uprzejmość przemilczę tego rodzaju argumenty. Uważam, że są pewne granice. Jeśli Beata Szydło chce je przekraczać i w taki sposób atakować Małgorzatę Kidawę-Błońską, to sama sobie wystawia świadectwo. Ja nie wejdę w ocenę niczyjego wyglądu, także Beaty Szydło - podkreślił Siemoniak. - Kampania kampanią, ale jeśli zaczniemy wyśmiewać się z cudzego wyglądu lub cudzych nazwisk, to po prostu będziemy już przy jakiejś ścianie - dodał.
ZOBACZ: Konwencja wyborcza Andrzeja Dudy. Wystąpienie prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego
Gość Machały odniósł się również do sprawy "gestu posłanki Lichockiej", stwierdzając, że powinna ona ponieść konsekwencje swojego zachowania.
- Żadnych konsekwencji ani klub PiS-u, ani marszałek Sejmu, nie zamierza od posłanki wyciągnąć - powiedział Siemoniak, zauważając, że na Sławomira Nitrasa z PO marszałek Sejmu nakładał w przeszłości kary finansowe za niestosowne wypowiedzi, "a za pokazywanie obscenicznego gestu, obrażającego Sejm i Polaków, nie ma żadnej kary".
- Kiedyś prezes Kaczyński potrafił rozliczać winnych różnych afer czy występków w swoim ugrupowaniu. Teraz, cokolwiek oni zrobią, uważają, że mają jakąś moralną wyższość i mogą takie rzeczy robić. Prezes Kaczyński, marszałek Sejmu, premier Morawiecki, ani się nie zająknęli. Pani Lichocka wróciła w ławy sejmowe jakby nigdy nic, wszyscy się do niej uśmiechali, była następnego dnia na głosowaniach, nic się nie stało - skwitował Tomasz Siemoniak.
Poprzednie odcinki programu dostępne są tutaj.
Czytaj więcej