"Uruchomienie Child Alertu o 6:45 nie było przypadkowe". Policja ws. Ibrahima
- Uruchomienie Child Alertu o godzinie 6.45 w poniedziałek nie było przypadkowe. Właśnie wtedy budzimy się, jedziemy do pracy, włączamy telewizję, wtedy ta informacja może dotrzeć do jak największej rzeszy osób - powiedział w programie "Punkt Widzenia" rzecznik KGP Mariusz Ciarka. Matka 10-letniego Ibrahima ma ogromne pretensje do policji o brak zdecydowanych działań tuż po porwaniu jej syna.
- Z ustaleń wynika, że dziecko jest całe i zdrowe, nie doszło do jakiejkolwiek ingerencji - mówił insp. Ciarka pytany o najnowsze wiadomości w sprawie uprowadzonego 10-letniego Ibrahima.
ZOBACZ: Prokuratura w Belgii: to matka złamała prawo wywożąc Ibrahima do Polski
Dodał, że zainteresowanie sprawą poszukiwań 10-latka jest bardzo duże. - Poszukiwania rozpoczęły się zaraz po zgłoszeniu, kiedy do naszych systemów wprowadzono dane dotyczące zaginięcia chłopca. Wtedy wszystkie jednostki w kraju i za granicą wiedziały, że doszło do uprowadzenia rodzicielskiego - mówił.
"Child Alert uruchomiony w dobrym czasie, o dobrej porze"
Tłumaczył też, dlaczego policja od razu po zgłoszeniu nie uruchomiła Child Alertu. - Po przyjęciu zgłoszenia o godz. 21 nastąpiła weryfikacja informacji czy mamy do czynienia z prawdziwym zgłoszeniem. Ze względu na okoliczności, po analizie tej sprawy, zdecydowaliśmy się na uruchomienie Child Alert. Został on uruchomiony w dobrym czasie, o dobrej porze (os godz. 6.45 - red). Nie było wcześniej takiej konieczności, aby jeszcze w nocy uruchamiać Child Alert, biorąc pod uwagę również, że ten alert uruchamiany jest, zgodnie z procedurą, na 12 godzin. Biorąc pod uwagę, że ma dotrzeć w szybkim czasie do jak największej rzeszy osób, o godzinie pierwszej czy drugiej w nocy po prostu większość z nas śpi" - podkreślił policjant.
- Godzina 6.45 nie została wybrana przypadkowo, właśnie wtedy budzimy się, jedziemy do pracy, włączamy telewizję, wtedy ta informacja może dotrzeć do jak największej rzeszy osób, a w między czasie te działania na szeroką skalę były prowadzone przez policję, przy wykorzystaniu również współpracy międzynarodowej - stwierdził.
Wideo: Ciarka zwrócił uwagę, że takich uprowadzeń mamy rocznie w Polsce kilkaset
Zastrzeżenia matki
Matka Ibrahima ma zastrzeżenia do działań policji tuż po porwaniu.
- Zadzwoniłam na numer 112. Policja przyjechała po około 25 minutach. Nikt nie był zainteresowany tym, co się stało. Powiedziałam, że on na pewno chce go wywieźć - albo do Belgii, mam nadzieję, że nie do Maroka, bo on jest obywatelem tego kraju. Nie ma obywatelstwa belgijskiego. Miał tam problemy z prawem, jest osobą niebezpieczną - podkreśliła pani Karolina w rozmowie z Polsat News.
Według jej relacji, zarówno policja, jak i straż graniczna ociągały się z przyjęciem informacji w ramach Child Alertu i podjęciem działań.
- Kiedy dojechałam na komisariat, policjant, na moje słowa, że powinien być Child Alert, uśmiechnął się cynicznie i powiedział: w Polsce były tylko trzy Child Alerty (wszczęto cztery Child Alerty - red.), na pewno to nie będzie Child Alert - stwierdziła kobieta.
ZOBACZ: Matka po porwaniu 10-latka: policjanci byli cyniczni, wręcz bezczelni
Dlatego rodzina natychmiast zaczęła alarmować o porwaniu na forach internetowych i w portalach społecznościowych.
Po północy na portalu trojmiasto.pl pojawił się wpis od czytelnika, prawdopodobnie od matki chłopca: "proszę o pomoc!!! Matka dziecka została pobita, dziecko siłą zaciągnięte do samochodu, policja w dalszym ciągu nie uruchomiła CHILDALERT. Policja nie robi nic pomimo tego, że porwano dziecko obywatelstwa polskiego!!! Przez ojca obywatel Maroko. Bez praw do dziecka - wyrok sądu. Każda minuta jest ważna. Dziecko lat 10" (pisownia oryginalna).
To rodzina odnalazła telefon dziecka
W telefonie chłopca była zainstalowana aplikacja "Znajdź moje dziecko", która pozwalała go zlokalizować. Informacja o adresie, który wskazywała aplikacja, została przekazana policji i rodzinie.
- Wyświetlił mi się adres przy ul. płk Dąbka 193 w Gdyni. Przekazałam to policji, oni to przekazali patrolowi, patrol tam pojechał. W tym samym czasie pojechał mój szwagier. Patrol nie znalazł telefonu, a mój szwagier znalazł - relacjonowała matka dziecka.
Uprowadzony po przyjęciu urodzinowym
10-letni Ibrahim miał w sobotę urodziny. W niedzielę przyjęcie dla niego zorganizowali dziadkowie. Kiedy 41-letnia pani Karolina, matka chłopca, wracała z nim do domu została zaatakowana.
Azeddine Oudriss, biologiczny ojciec dziecka nie maskował się, został od razu rozpoznany przez matkę chłopca. Podszedł do kobiety, uderzył ją w głowę i siłą wciągnął Ibrahima do samochodu i odjechał.
W samochodzie była druga osoba o długich blond włosach, która przejęła porwane dziecko. 41-latka nie rozpoznała jednak, czy była to kobieta czy mężczyzna. Była zamroczona po silnym ciosie w głowę.
Prokuratura w Belgii o uprowadzeniu Ibrahima
"Z informacji prokuratury w Antwerpii wynika, że to matka Ibrahima złamała prawo, wywożąc go do Polski. Belgijski sąd rodzinny w październiku 2018 r. wydał wyrok, na mocy którego dziecko miało zostać w Belgii z ojcem, a nie z matką w Polsce" - poinformowała korespondentka Polsat News w Brukseli Dorota Bawołek.
ZOBACZ: Prokuratura w Belgii: to matka złamała prawo wywożąc Ibrahima do Polski
Belgijska prokuratura dodała, że informacja o tym, że ojciec dziecka jest pozbawiony władzy rodzicielskiej "nie jest prawdziwa". Wyrok miał zapaść 15 października 2018 r.