Oskarżyciele Harveya Weinsteina: traktował kobiety niczym sprzęt jednorazowego użytku
W procesie w sądzie w Nowym Jorku prokuratura przedstawiła w piątek stojącego pod zarzutem gwałtów producenta filmowego Harveya Weinsteina jako człowieka traktującego kobiety niczym sprzęt jednorazowego użytku.
Dzień wcześniej obrona Weinsteina obwiniła jego oskarżycielki o manipulacje i gotowość poświęcenia wszystkiego dla kariery.
Weinstein, laureat Oscara, jest oskarżony o zgwałcenie Jessiki Mann w pokoju hotelowym na Manhattanie w 2013 roku oraz zmuszanie trzy lata później Miriam Haley do uprawiania seksu oralnego. Z zeznań innych świadków wynikało, że na przestrzeni lat molestował seksualnie także wiele innych kobiet.
Weinstein: "wszystko odbywało się za zgodą kobiet"
67-letni Weinstein nie przyznaje się do winy. Jak twierdzi, wszystko odbywało się za zgodą kobiet.
W końcowym przemówieniu prokurator Joan Illuzzi-Orbon wskazała, że sprawa filmowca nie sprowadza się jedynie do "władzy, manipulacji i nadużyć". Ilustruje także "brak ludzkiej empatii". Jest przykładem postępowania, w którym ludzie, którzy nie są bogaci i potężni, się nie liczą.
ZOBACZ: Hollywoodzki producent miał gwałcić aktorki i producentki. Grozi mu dożywocie
Illuzzi portretowała Weinsteina jako pana własnego wszechświata, a jego ofiary jako mrówki, które mógł deptać, nie ponosząc za to konsekwencji. Jej zdaniem starał się trzymać kobiety blisko siebie, aby upewnić się, że "nie wyjdą z cienia i nie nazwą go dokładnie tym, kim był: gwałcicielem".
Zdaniem prokurator producent uważał się za tak potężnego, że może uciec od oskarżeń aktorek, które traktował je jako "sprzęt jednorazowego użytku".
"Wszechświat jest zarządzany przeze mnie i nie narzekają, kiedy są deptane, opluwane, demoralizowane i - tak - gwałcone i wykorzystywane przeze mnie, króla" - parafrazowała Weinsteina Illuzzi.
Prokuratorzy pokazywali sędziom przysięgłym zdjęcia m.in. zeznającej w procesie aktorki Annabelli Sciorry, znanej m.in. z serialu telewizyjnego "Rodzina Soprano". Obwiniała ona producenta o gwałt w połowie lat 90.
Według innej kobiety magnat filmowy ignorował słowa: "nie, nie, nie". Jeszcze inna przytaczała w zeznaniu stwierdzenie producenta, kiedy odpierała jego zaloty: "Nigdy nie osiągniesz sukcesu w tym biznesie, tak działa ta branża".
W czwartkowym przemówieniu końcowym obrony prawniczka Weinsteina Donna Rotunno zarzucała jego oskarżycielkom oportunizm i uprawianie seksu dla budowania kariery. Podkreślała, że nie zrywały z nim kontaktów przez miesiące lub nawet lata po tym, kiedy doszło do domniemanych gwałtów.
ZOBACZ: Hollywoodzki producent miał gwałcić aktorki i producentki. Grozi mu dożywocie
Zwracając się do sędziów przysięgłych Rotunno przekonywała, że prokuratura nie mając dowodów wcieliła się w rolę filmowców i chciała wyczarować świat "w którym kobiety nie miały wolnej woli". Apelowała, aby nie dali się nabrać na tę "złowrogą opowieść".
Obrończyni Weinsteina: "nie są to słowa, które kieruje się do gwałciciela"
- W alternatywnym wszechświecie, który stworzyli dla was prokuratorzy, Harvey Weinstein jest potworem - argumentowała. W jej ocenie Weinstein jest niewinnym mężczyzną, którego losy zależą od decyzji sędziów przysięgłych. Wzywała, by opierali się oni na faktach.
Na poparcie swych argumentów Rotunno przytaczała korespondencję mailową kobiet uznających się za ofiary przemocy seksualnej ze strony producenta na długo po tym, kiedy doszło do incydentów.
Jedna z informacji brzmiała: "Czuję się tak wspaniale i pięknie, dziękuję za wszystko". Inna głosiła: "tęsknię za tobą, wielki facecie".
W wiadomości przesłanej rok po rzekomym gwałcie Haleyi zwróciła się do Weinsteina z pytaniem, jak się miewa. Kończyła frazą zapewniającą o "dużej miłości'.
- Nie są to słowa, które kieruje się do gwałciciela - akcentowała obrończyni.
Wzywając sędziów przysięgłych o uznanie Weinsteina za niewinnego, Rotunno przyznała, że prosi ich o podjęcie „niepopularnej decyzji”.
- Nie musicie lubić pana Weinsteina. (…) To nie jest konkurs popularności. Nie jesteśmy tu po to, by moralność traktować w kategorii przestępstwa - wskazała.
Podkreśliła, że kobiety były "dorosłe", a prokuratorzy starali się je przedstawić tak, jakby pozbawione były odpowiedzialności za podejmowanie własnych decyzji i wyborów.