Biuro matrymonialne. Kogo szukają jego klienci, nie tylko w walentynki?
- Mam stosy segregatorów z ludźmi, którzy szukali, bądź jeszcze poszukują miłości - mówi właścicielka biura matrymonialnego w Lublinie, pani Renata Wojtysiak. Przychodzą do niej osoby w różnym wieku, mające często bardzo specyficzne oczekiwania wobec wymarzonego partnera. Pani Renata opowiedziała nam o tajnikach swojej pracy i najciekawszych historiach, które poznała.
Jak twierdzi, bolączką dzisiejszych czasów jest to, że zbyt szybko rezygnujemy z poznania drugiego człowieka. Mamy zbyt wygórowane wymagania. A miłość -nawet ta na cała życie -nie jest przecież wyłącznie sielanką.
- Na miłości absolutnie nie można się dorobić -mówi 76-letnia pani Renata. - Nie zarabiam tu wielkich kwot. Ale mam satysfakcję, że pomagam drugiej osobie - dodaje właścicielka najstarszego biura matrymonialnego w Lublinie.
Miłość poza siecią
Biuro "Rena" zostało założone w 1992 roku. Skąd pojawił się pomysł na biznes?
- Miałam kontakt z panią, która prowadziła swego czasu najstarsze biuro matrymonialne w Lublinie - wspomina.
Do "Olimpii" (bo tak nazywało się to miejsce) kobieta wpadła będąc w pobliżu. A przy okazji pomagała właścicielce.
- To dało mi takie przeszkolenie. Nauczyłam się, jak funkcjonuje tego rodzaju biznes. Wiedziałam, jacy ludzie tam przychodzą, jak trzeba z nimi rozmawiać... - opisuje.
Co ciekawe, najstarsze biuro matrymonialne w Lublinie jest prowadzone bez pomocy komputera czy też internetu.
- Mam stosy segregatorów z ludźmi, którzy szukali, bądź jeszcze poszukują miłości - podkreśla.
ZOBACZ: Pamela Anderson rozstała się z mężem po... 12 dniach
"Nie bawię się w przyzwoitkę"
- Nie ma nic złego w tym, że ktoś chce kochać, przecież to normalne -mówi kobieta, do której zgłaszają się osoby, poszukujące miłości.
Swoich klientów dobiera w pary na zasadzie podobieństwa -na przykład w kwestii wykształcenia czy też stanu cywilnego. Nie traktuje ich jak dzieci. Nie towarzyszy im podczas pierwszego spotkania.
- Nie bawię się w przyzwoitkę, nie organizuję im spotkań. Ode mnie dostają tylko kontakt do siebie, reszta leży już w ich rękach - opowiada. - Uczulam tylko, by na początku znajomości nie spotykać się sam na sam. Niech pierwsze spotkania odbywają się na jakimś neutralnym gruncie, np. w kawiarni - radzi.
Czas ujawnia plusy i minusy
Czujność i zasada ograniczonego zaufania pomagają uniknąć rozczarowania. Dodatkowo, kluczem do sukcesu jest też częste spędzanie czasu we dwoje.
- Jak można dobrze poznać osobę mieszkającą na drugim końcu Polski? Jest to niebywale trudne. Ludzie potrafią doskonale się maskować. A później jest rozczarowanie, bo prędzej czy później te minusy się ujawniają - podkreśla pani Renata.
Jeden z mężczyzn, który trafił do lubelskiego biura, ukrywał fakt, że jest alkoholikiem. Pił prawie dzień w dzień. Kiedy przyjeżdżał na spotkania z panią, nie wzbudzał żadnych podejrzeń. Ten fakt wyszedł jednak w końcu na jaw.
- Ukrywanie problemu nie ma sensu, w ten sposób odcinamy sobie tylko drogę do tego, by go rozwiązać -zaznacza kobieta.
ZOBACZ: Nazwano ją "najseksowniejszą na świecie". Polska arbiter wychodzi za mąż
Uciekający pan młody
W swojej pracy spotyka ludzi w różnym wieku -od osiemnastolatków po seniorów.
- Nieudane próby znalezienia swojej drugiej połówki w sieci spowodowały, że stracili wiarę w to, że kogoś tam znajdą - opowiada pani Renata.
Ale czasami i tutaj spotyka ich rozczarowanie. Nie każda historia kończy się ślubem.
Pewna prawniczka zakochała się do szaleństwa w jednym z mężczyzn. I przekazała mu pieniądze na zorganizowanie wesela, kupno obrączek...
- Do ceremonii jednak nie doszło. Pan zniknął niczym mydlana bańka. Na szczęście znała adres jego rodziców. Opowiedziała im o całej sytuacji. Matka z ojcem nawet nie wiedzieli, że ich syn przebywa za granicą. Gdy już trochę zarobił, wrócił do kraju i oddał jej te oszczędności -wyjaśnia.
Na początku klienci jej biura dostają ankietę, która składa się z ponad dwudziestu punktów. Muszą podać w niej m.in.: imię, nazwisko, wiek oraz numer telefonu.
- A co najważniejsze, muszą przedstawić swoje oczekiwania - napisać wprost, jakiej osoby szukają - dodaje właścicielka biura matrymonialnego.
"Młode ciało za bogactwo"
Większość klientów jest z Lublina lub okolic. Ale zdarzają się też zagraniczne zgłoszenia. Co wyróżnia obcokrajowców, którzy szukają miłości w ten sposób?
- Panowie z zagranicy są świadomi, że mają wyższy status społeczny. Ładny dom, nowy samochód, pokaźne oszczędności -wielu z nich uważa, że to przepustka do tego, by szybko znaleźć atrakcyjną i o wiele młodszą kobietę. Dziś taki czterdziestolatek szuka wybranki nawet o dwadzieścia lat młodszej. Coś za coś -młode ciało za bogactwo. To rzadkość, żeby obcokrajowiec w średnim wieku szukał tutaj rówieśniczki - tłumaczy.
Drugiej połówki w Lublinie szukają też nasi sąsiedzi.
- Kiedyś byli Niemcy. Dziś szukają już Polek głównie przez internet. Miałam kilka klientek z Ukrainy. Wiem, że jedna z nich nawet wzięła ślub. Zresztą, to była bardzo fajna kobieta - zaznacza pani Renata.
- Inna niestety rozczarowała mnie swoją postawą, ponieważ przyszła do mojego biura z założeniem, że znajdzie tu sponsora -wspomina.
Rolnik i policjant szukają żony
Odnalezienie drugiej połówki, w dzisiejszych czasach, nie jest takie proste. Niektórzy już nawet nie wierzą w miłość. Szukają raczej partnerki/partnera, z którą/z którym się dogadają. Myślą już bardziej takimi praktycznymi kategoriami. Wśród nich są na przykład rolnicy.
- Samotni rolnicy stanowią liczną grupę moich klientów. Znalezienie dla nich drugiej połówki to nie lada wyczyn. Wiele kobiet ucieka ze wsi - chcą się kształcić, żyć w mieście -mówi właścicielka biura "Rena".
- A panowie zostają sami z ojcowizną, czasami idzie zdziczeć w takich warunkach. Bywa, że dopada ich alkoholizm - topią swoje smutki. A ktoś przecież musi uprawiać to pole, hodować zwierzęta. Nieraz przychodzą i mówią: "Już mi nawet nie musi pomagać na gospodarstwie. Ważne, żeby ugotowała i dom ogarnęła" -dodaje.
Ale ciągle jest niewiele chętnych na pokochanie rolnika.
W gronie poszukiwaczy miłości przez biuro są także m.in. funkcjonariusze policji.
- Być może w ten sposób walczą też z oszustami matrymonialnymi - zastanawia się kobieta.
"Pan jest chyba homoseksualny"
Pomocy w odnalezieniu partnerki/partnera szukają w biurze również osoby homoseksualne.
- Telefony w tej sprawie czasami się zdarzają. Kiedyś jakaś kobieta dzwoniła i pytała, czy może "zaprzyjaźnić się" z jakąś panią z mojego biura. Ale ja takich usług nie prowadzę -opowiada.
- Zgłosił się też pewien pan, który szukał dziewczyny o "wybitnie wysportowanej sylwetce" - jak to ujął. Koniecznie chciał, by jego wybranka miała małe piersi oraz wąskie biodra - wspomina.
- Dopiero, jak powiedział, że chce takiej, która budową będzie zbliżona do męskiej - domyśliłam się, o co mu chodzi... W swojej bazie miałam profil zgodny z jego oczekiwaniami, należał do pewnej wuefistki. Po kilku spotkaniach ta pani sama zasugerowała, że pan jest chyba homoseksualny. Być może w ten sposób chciał jednocześnie zaspokoić swoje pragnienia, a równocześnie maskować się przed rodziną, bliskim otoczeniem. Takie metody nie mają sensu, nasze prawdziwa natura ujawni się prędzej czy później -podkreśla.
ZOBACZ: 11-miesięczna dziewczynka ma dwie matki. Urząd odmówił zarejestrowania dziecka
Seniorzy szukają pomocnej dłoni
Osoby, które straciły kogoś przez śmierć, bardzo często szukają "zastępców". Wdowy np. szukają mężczyzn o cechach podobnych do ich mężów. Czasami nawet liczą na to, że znajdzie się ktoś podobny fizycznie.
- To nie jest dobry sposób na wypełnienie tej pustki po utracie ukochanej osoby. Z kolei osoby rozwiedzione nie szukają podobieństw do swoich ex. Są raczej otwarci na nowe znajomości - przyznaje kobieta, która od 28 lat prowadzi biuro matrymonialne.
- To normalne. Dzieci już dawno wyfrunęły z gniazda, mają swoje życie -bywa, że mieszkają w innym kraju. A seniorzy liczą na to, że w gorszym momencie będzie ktoś, kto przyniesie im chociaż rosół do szpitala -zaznacza.
Nikt nie żyje wieczną sielanką
Jednym z "głównych grzechów" podczas poszukiwań miłości są zbyt wygórowane wymagania. Są przypadki, w których osoby szukają wyłącznie kogoś, kto ma wysoką rentę.
- Zapominają przy tym, że są to osoby z bagażem doświadczeń. A czasami nawet z liczną rodziną, która jest owocem pierwszego związku. Fakt, że ich nowy obiekt westchnień chce wesprzeć finansowo swoje dzieci, często prowadzi do kłótni. I później przychodzi do mnie taka starsza pani i skarży się, że rozstała się ze swoim partnerem, bo ten wziął dla córki pożyczkę. Pani nie rozumie, dlaczego tych pieniędzy nie dał jej - co w pewnym stopniu, jest też takim przejawem chciwości - mówi kobieta.
Na pytanie, czy wierzy w miłość, pani Renata odpowiada: "No pewnie! Tylko z nią jest taki problem, że u jednych trwa aż do śmierci, a innym przydarza się jedynie tymczasowo. Poza tym, nawet kiedy dwie osoby spędzają ze sobą całe życie, to nie oszukujmy się, oni nie żyją wieczną sielanką. To byłoby zbyt banalne".