Wstrząsająca relacja turystów. W Bukowinie Tatrzańskiej wiatr zerwał dach, który zabił trzy osoby
Świadek wypadku przy wyciągu na Rusińskim Wierchu w Bukowinie Tatrzańskiej powiedział w Polsat News, że uderzone zerwanym przez wiatr dachem osoby ratowali świadkowie. - Reanimowałem je, ale nie dałem rady - powiedział pan Igor z Warszawy. - Tragedia, żona i córka znajomego leżą za parawanem - dodał. Zmarły 52-letnia kobieta i jej dwie córki - 15 i 21-latka.
Zaraz po wypadku wyciąg narciarski został zamknięty.
Nic nie zapowiadało tragedii
- Nic nie zapowiadało tragedii - powiedziała reporterka Polsat News Natalia Knapik. Przed wypadkiem wiatr w porywach osiągał w Bukowinie Tatrzańskiej 80 km/h. Turyści poinformowali, że obsługa wyciągu już przed wypadkiem zaczęła zamykać wyciąg ze względu na zbyt silny wiatr i zabraniała kolejnych zjazdów.
Nagle wiatr zerwał dach z wypożyczalni sprzętu narciarskiego. Konstrukcja runęła na ludzi przebywających na parkingu.
Ratowaniem poszkodowanych jako pierwsi zaczęli się zajmować obecni na miejscu turyści. Lecący dach wypożyczalni uderzył ludzi na parkingu prosto w plecy.
Dach oderwał się jak konserwa
- Tragedia, żona znajomego i córka leżą za parawanem, tam. Reanimowałem je, ale nie dałem rady - powiedział pan Igor z Warszawy, który także został uderzony przez lecącą w powietrzu drewnianą konstrukcję. Poinformował, że nie żyją żona i córka jego znajomego. Z jego słów wynika, że wraz ze znajomymi i bratem byli na Rusińskim wierchu na nartach.
- To był podmuch wiatru. Dach, jak konserwa oderwał się z tego pawilonu, zdążyłem tylko krzyknąć "padnij" - powiedział narciarz.
ZOBACZ: Akcja śmigłowca TOPR. Turyści utknęli w zaśnieżonych Tatrach
Jak stwierdził, uratowała go miękka czapka, którą miał na głowie. Dodał także, że dach uderzył go w plecy, m.in. uderzyć miały go śruby, które wypadły z konstrukcji dachu. Kobiety i dziewczynka, które chwilę wcześniej wysiadły z samochodu zostały trafione przez lecącą w powietrzu konstrukcję.
- Dostały całym impetem tego dachu. Cały dach się odpiął - powiedział Polsat News pan Igor z Warszawy.
Obsługa zamykała wyciąg
Inny turysta powiedział Polsat News, że na krótko przed wypadkiem zaczął się wzmagać wiatr, którego porywy miały być na tyle silne, że utrudniały jazdę na nartach.
- Obsługa wyciągu przed tym wypadkiem już zamykała osłony na kanapach i nie puszczała ludzi na dół. Czuło się, ze podmuchy wyrywały narty z zapięć - powiedział mężczyzna. Reporterka Polsat News Natalia Knapik ustaliła, że obsługa wyciągu ogłosiła w komunikatech, że jazda zostaje przerwana.
- To były porywy wiatru - powiedział turysta. Z kolei pan Igor wspomniał, że wiatr nie zapowiadał niczego niebezpiecznego.
ZOBACZ: Trudne akcje GOPR. Turyści pobłądzili w śnieżycy i silnym wietrze [ZDJĘCIA]
- Chodzę po górach, to były tylko podmuchy wiatru - powiedział mężczyzna.
Postępowanie, które ma wyjaśnić przyczynę tragedii prowadzi pod nadzorem prokuratury zakopiańska policja.
Czytaj więcej