Urlop przerwała im eksplozja w składzie amunicji. Biuro podróży nie oddało pieniędzy
We wrześniu turyści wypoczywający w jednym z kurortów na Cyprze usłyszeli wybuchy. Myśleli, że to atak terrorystyczny. Jak się później okazało, był to pożar w składzie amunicji. Na miejscu było dużo rodzin z Polski, które dziś mają zastrzeżenia do biura podróży. Jak twierdzą, nie zorganizowało natychmiastowego powrotu do kraju i nie zwróciło pieniędzy za zmarnowane wakacje. Materiał "Interwencji".
11 na 12 września 2019 roku, jeden z popularnych kurortów na Cyprze Północnym. Na miejscu byli też turyści z Polski. Pan Krzysztof z żoną i dwójką małych dzieci odpoczywali po dniu spędzonym na plaży. W sąsiednim budynku byli też ich znajomi.
- Żona mnie obudziła, że są jakieś hałasy. Na początku stwierdziłem, że są jakieś fajerwerki. Jak wyszliśmy, to okazało się, że eksplozja była tak mocna, że prawie wpadliśmy z powrotem do bungalowu. Jednocześnie posypały się szyby, okna i różne przedmioty - mówił reporterom "Interwencji" pan Krzysztof Janke.
ZOBACZ: Zapłacili za pobyt w... nieistniejącej kwaterze. Oszukanych jest więcej
Jego zdaniem, to była odległość około 100-150 metrów. - Odłamki były porozrzucane na terenie całego ośrodka - dodał pan Paweł Martyna.
"Jak tam, proszę państwa?"
Hotelowi goście postanowili sami się ewakuować. - Biegliśmy w pozycji wpół zgiętej, żeby w głowę nas nic nie trafiło, dzieci mieliśmy pod pachami - wspominał pan Krzysztof.
Według relacji mężczyzny, turyści pierwszy kontakt z rezydentem mieli po godz. 7 rano, kiedy spotkali go w drodze na śniadanie. Miał zapytać: "Jak tam, proszę państwa?".
- Przyszło mi milion brzydkich słów, żeby mu odpowiedzieć, bo byłam tak poirytowana. Jak ktoś wiedząc, co się tutaj dzieje, może pytać "Jak tam?", skoro my właśnie wracamy z plaży, gdzie spały nasze dzieci na leżakach? - zapytała pani Katarzyna Janke.
Turyści za powrót do Polski mieli zapłacić sami
Z korespondencji między panią Katarzyną a rezydentem wynika, że obie rodziny chciały natychmiast wrócić do Polski. Po kilku godzinach przeniesiono ich do innego hotelu, ale za powrót do kraju musieliby zapłacić z własnej kieszeni.
Reporter "Interwencji": Rozumiem, że w takim momencie każdy chce być w miejscu, w którym czuje się bezpiecznie?
Pan Paweł: Tak, jak najdalej od hotelu, który znajduje się w bezpośrednim sąsiedztwie poligonu wojskowego, o czym, to też chciałbym podkreślić, biuro nas kompletnie nie poinformowało.
Po powrocie do kraju obie rodziny złożyły reklamacje, żądając zwrotu pieniędzy za zmarnowane wakacje. W odpowiedzi biuro zaoferowało jedynie pięćsetzłotowy bon, równowartość jednej nocy spędzonej na plaży.
ZOBACZ: Polak przywiózł z wakacji nietypową "pamiątkę". Zatrzymali go na lotnisku
Ten sam hotel, znajdujący się przy składzie z amunicją, nadal jest w ofercie biura podróży. Reporterzy "Interwencji" próbowali kupić wycieczkę w tym biurze.
Dziennikarz: Cypr Północny. Słyszałem o takim hotelu.
Przedstawiciel biura: Bardzo dobry.
- Tak?
- Jeden z lepszych i raczej polecają tutaj klienci.
- Czy to jest bezpieczne miejsce?
- Jak najbardziej. Tutaj nie ma żadnego zagrożenia… Bez problemu jeśli chodzi o bezpieczeństwo.
- Czyli nie było jakichś tam sytuacji w przeszłości...
- Nie.
-... które mogłyby świadczyć o tym, że tam jest niebezpiecznie?
- Nie, na Cyprze Północnym nie.
Ekspert: dlaczego biuro nadal sprzedaje wycieczki do tego hotelu?
- Podstawowym obowiązkiem biura podróży jest zapewnienie podróżnym bezpieczeństwa oraz obowiązek udzielenia im pomocy w przypadku nawet takiej nadzwyczajnej okoliczności - powiedział "Interwencji" Bartosz Kempa, radca prawny z portalu zmarnowanyurlop.pl.
ZOBACZ: "Interwencja": Upośledzony ma być geniuszem zbrodni. Sąd Najwyższy utrzymał wyrok
Zastanawiał się, nawet jeśli wrześniowy incydent był niespodzianką dla wszystkich, w tym dla biura podróży, to dlaczego ten hotel nadal funkcjonuje w ofercie tego biura, pomimo że dziś wie o takich niebezpiecznych dla klientów zdarzeniach.
WIDEO: materiał "Interwencji"
Exim Tours: zagrożenie porównywalne do mieszkania w stołecznym Rembertowie
W odpowiedzi na pytania "Interwencji" o zwrot za zmarnowane wakacje, bezpieczeństwo podróżnych i nieinformowanie klientów o zagrożeniach, biuro Exim Tours odpowiedziało mailowo:
"Przykro nam niezmiernie z powodu tego zdarzenia, jednak nie było ono ani wynikiem złej woli, ani zaniedbania ze strony organizatora, który nie ma wpływu na infrastrukturę znajdującą się poza terenem hotelu".
Ponadto biuro zwróciło uwagę, że drobne uszkodzenia w hotelu zostały szybko uprzątnięte, a zagrożenie jest niewielkie - porównywalne do mieszkania obok jednostki wojskowej w warszawskim Rembertowie.
Czytaj więcej