Nietypowy przemyt. Mógł trafić na talerze w warszawskiej restauracji
Ponad osiemdziesiąt raków usiłował wwieźć do Polski obywatel Ukrainy. Wiózł je w bagażniku osobowego auta. W Dorohusku kontrabandę odkryli pogranicznicy i celnicy, którzy podejrzewają, że skorupiaki miały trafić do jednej z warszawskich restauracji. Zamiast tego umieszczono je w ogrodzie zoologicznym.
Nietypowy żywy ładunek funkcjonariusze Nadbużańskiego Oddziału Straży Granicznej i Krajowej Administracji Skarbowej wykryli na przejściu granicznym w Dorohusku (woj. lubelskie).
"Nie miałem pojęcia, co jest w środku"
Obywatel Ukrainy jechał do Polski autem osobowym marki Renault. W schowanym w jednym z przewożonych przez mężczyznę bagaży mundurowi znaleźli pojemnik z wodą. W plastikowym pudle pływały 84 raki.
ZOBACZ: Udaremniono przemyt miecza z epoki brązu. Miał trafić do Czech
Właściciel auta wyjaśnił, że przesyłkę miał dostarczyć do Warszawy.
- Nie miałem pojęcia, co jest w środku - zapewniał celników. Ci jednak podejrzewają, że raki miały trafić do jednej ze stołecznych restauracji.
Pierwszy "żywy" przemyt w tym roku
W związku z przemytem funkcjonariusze wszczęli przeciwko Ukraińcowi postępowanie karne skarbowe. Mężczyźnie grozi grzywna. Stracił również przewożone skorupiaki.
To pierwszy przemyt żywych zwierząt na granicy w woj. lubelskim w 2020 r. Raki zostały przewiezione do ogrodu zoologicznego w Zamościu na kwarantannę. Z reguły przekazywane są tam wszystkie zwierzęta zatrzymywane na granicy w województwie lubelskim.