Wielka Brytania opuściła Unię Europejską
Punktualnie o 23 w piątek czasu londyńskiego, czyli o północy czasu środkowoeuropejskiego, Wielka Brytania wystąpiła z Unii Europejskiej. Równocześnie zaczął się 11-miesięczny okres przejściowy, podczas którego relacje pozostaną w dużej mierze niezmienione. To pierwszy przypadek wystąpienia któregoś z państw unijnych ze Wspólnoty.
Pomimo symbolicznej doniosłości tego wydarzenia, oficjalne obchody w Wielkiej Brytanii były bardzo stonowane. W piątek w ciągu dnia odbyło się wyjazdowe posiedzenie rządu w Sunderland w północno-wschodniej Anglii, co symbolicznym wyborem, bo to jeden z okręgów w tym mieście jako pierwszy podał po referendum, że wygrali tam zwolennicy wyjścia z UE. Natomiast wieczorem Johnson wydał na Downing Street przyjęcie dla ministrów, współpracowników i działaczy partyjnych.
Obchody zorganizowane przez Nigela Farage'a
Rezygnacja z wielkiej fety była celowym działaniem - kilka lat sporów o brexit mocno podzieliły kraj i publiczne świętowanie przez premiera zwycięstwa nie pomogłoby w zaleczeniu tych podziałów. A Johnson po zwycięstwie w grudniowych wyborach do Izby Gmin nie raz deklarował, że teraz jest czas na pojednanie.
Co nie znaczy, że wyjście z Unii nie było fetowane przez zwolenników brexitu i opłakiwane przez ich przeciwników. Najważniejsze obchody tych pierwszych, zorganizowane przez Nigela Farage'a - który od ponad ćwierć wieku walczył o wyjście z Unii - odbyły się przed siedzibą parlamentu w Londynie. Wprawdzie publiczna zbiórka pieniędzy na to, żeby przechodzący akurat renowację Big Ben mógł wybić historyczny moment zakończyła się niepowodzeniem, ale nie zepsuło to szczególnie nastroju tam zgromadzonych.
- Świętujemy dziś w nocy, bo wiemy, że to najważniejszy moment we współczesnej historii naszego wielkiego narodu - mówił Nigel Farage kilka minut przed wyjściem Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej.
WIDEO: przemówienie Nigela Farage'a
Ale różnego rodzaju zgromadzenia i manifestacje odbywały się praktycznie w całym kraju, co pokazuje, że emocje związane z brexitem jeszcze nie opadły i zaleczenie tych podziałów będzie trudne. Nie jest nawet pewne, czy Zjednoczone Królestwo to przetrwa jako jedno państwo, bo Szkoci, którzy wyraźnie opowiedzieli się za pozostaniem w Unii, coraz głośniej domagają się nowego referendum niepodległościowego.
Długa droga do brexitu
Historia brexitu, który jeszcze nie był tak określany, zaczęła się kilka lat wcześniej. Konserwatywny premier David Cameron, zmagający się z rosnącą presją ze strony części eurosceptycznych posłów z własnej partii, obiecał, że jeśli w 2015 r. wygra ponownie wybory, przeprowadzi referendum w sprawie dalszego członkostwa w UE. Cameron liczył, że zwycięstwo zwolenników pozostania – które wydawało się przesądzone – zamknie ten temat na wiele lat. Zarazem aby przekonać Brytyjczyków do pozostania, zapowiedział, że wynegocjuje z Brukselą pewne ustępstwa, zwłaszcza w kwestii ograniczenia imigracji.
ZOBACZ: Brexit. Tak Bruksela żegna Brytyjczyków
UE była bardzo niechętna, by robić wyjątek od zasady swobody przepływu osób – szczególnie się temu sprzeciwiały nowe państwa członkowskie – ale ostatecznie osiągnięto kompromis, zgodnie z którym Wielka Brytania w przypadku wyjątkowo silnej presji migracyjnej będzie mogła zastosować tzw. hamulec bezpieczeństwa, ale tylko na określony czas.
ZOBACZ: Wielka Brytania po brexicie. Roaming, handel i podróże - co musisz wiedzieć?
Cameron dał członkom rządu i Partii Konserwatywnej wolną rękę w referendum, choć większość ministrów opowiedziała się za pozostaniem w Unii, podobnie jak dwa pozostałe główne ugrupowania – Partia Pracy i Liberalni Demokraci, większość biznesu, establishmentu i mediów. Kluczowym jak się później okazało punktem kampanii było poparcie opowiedzenie się za wyjściem z Unii przez popularnego konserwatywnego burmistrza Londynu, Borisa Johnsona. Kampanii, która zresztą charakteryzowała się po obu stronach wyjątkowo dużą liczbą półprawd, nierealnych obietnic czy przeszacowanych zagrożeń.
Szkoci chcieli zostać w Unii
Wbrew wszystkim sondażom, w referendum Brytyjczycy opowiedzieli się za wyjściem z UE. A dokładniej wyjście poparła większość mieszkańców Anglii i Walii, natomiast większość mieszkańców Szkocji i Irlandii Północnej była temu przeciwna.
Pierwszym politycznym skutkiem referendum było ustąpienie Camerona z funkcji szefa partii i rządu. Jego następczynią została dotychczasowa minister spraw wewnętrznych Theresa May, która wprawdzie też opowiadała się za pozostaniem w UE, ale niezbyt się angażowała w kampanię i zapowiedziała, że będzie honorować wynik referendum.
Był on zaskoczeniem dla brytyjskiej klasy politycznej, która zupełnie nie była przygotowana do takiego scenariusza i rząd na początku zupełnie nie wiedział, co i jak będzie chciał osiągnąć w negocjacjach rozwodowych z UE. W efekcie dopiero 29 marca 2017 r. Theresa May przesłała do Brukseli oficjalny wniosek o wyjście z UE. Zgodnie z traktatem lizbońskim, od tego momentu rozpoczął się dwuletni okres na sfinalizowanie procesu wyjścia – już wówczas powszechnie nazywanego brexitem – co oznaczało, że powinno nastąpić ono 29 marca 2019 r.
Spośród trzech głównych obszarów negocjacyjnych – rozliczeń finansowych, praw obywateli UE w Wielkiej Brytanii i brytyjskich w UE oraz statusu granicy między Irlandią Północną a Irlandią, najtrudniejszą okazała się ta ostatnia. Rozwiązano ją przy pomocy zapisu nazwanego irlandzkim bezpiecznikiem (backstopem), który przewidywał, że pozostanie Irlandii Północnej w elementach jednolitego rynku, a całego Zjednoczonego Królestwa w unii celnej do czasu osiągnięcia docelowego rozwiązania, co zdaniem eurosceptyków oznaczało możliwość pozostania na zawsze.
Przedterminowe wybory do Izby Gmin
W efekcie porozumienie, które zostało zawarte w listopadzie 2018 r. i poparte przez rządy Wielkiej Brytanii oraz pozostałych państw członkowskich, napotkało na potężny opór w Izbie Gmin. Po dwóch pierwszych przegranych głosowaniach nad porozumieniem – w styczniu i marcu 2019 r. – Theresa May zwróciła się do Unii o odłożenie terminu wyjścia (nową datą brexitu został 31 października 2019 r.), a kilka tygodni po trzecim, widząc, że nie ma szans na jego przeforsowanie, złożyła rezygnację z funkcji premiera.
Jej następcą został Boris Johnson, który zapowiedział, że chce renegocjacji porozumienia, co UE kategorycznie wykluczała. Johnson natomiast kategorycznie wykluczał złożenie wniosku o kolejne opóźnienie brexitu, zapewniając, że gotowy jest na wyjście z Unii bez umowy. Ostatecznie jednak obie strony nie dotrzymały swoich kategorycznych stwierdzeń. UE zgodziła się na renegocjowanie i zastąpienie irlandzkiego backstopu rozwiązaniem zaproponowanym przez Johnsona. Porozumienie w tej sprawie osiągnięto w połowie października, co jeszcze dawało szansę na dotrzymanie terminu brexitu. Izba Gmin jednak uzależniła poparcie dla porozumienia od wcześniejszego przyjęcia towarzyszącej jej ustawy, a ponieważ nie zgodziła się na szybką ścieżkę legislacyjną dla niej, Johnson został zmuszony do wystąpienia o kolejne opóźnienie brexitu – tym razem do 31 stycznia 2020 r.
Ale konsekwencją tego były też przedterminowe wybory do Izby Gmin, które w grudniu 2019 r. Partia Konserwatywna zdecydowanie wygrała. To pozwoliło na przełamanie trwającego przez wiele miesięcy impasu w parlamencie. Ostatecznie 9 stycznia Izba Gmin poparła ustawę o brexicie, która po uzyskaniu zgody Izby Lordów i królowej weszła w życie 23 stycznia. Dzień później Johnson w Londynie, a ze strony unijnej przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen i szef Rady Europejskiej Charles Michel podpisali uzgodnioną w październiku umowę. Ostatnim krokiem przed brexitem było jej przycięcie przez Parlament Europejski, co nastąpiło w środę.
Wyjście Wielkiej Brytanii z UE nie kończy jeszcze procesu brexitu, bo rozpoczyna ono trwający do końca roku okres przejściowy, w którym większość rzeczy będzie się odbywać na dotychczasowych zasadach (z wyjątkiem tego, że Londyn straci jakikolwiek wpływ na decyzje unijne). W czasie okresu przejściowego powinny się rozpocząć i zakończyć negocjacje na temat przyszłych stosunków między obydwoma stronami, zwłaszcza handlowych. Jeśli takiej umowy nie będzie, od początku 2021 r. w handlu zaczną obowiązywać cła i regulacje pozataryfowe. Chyba, że okres przejściowy zostanie wydłużony, ale Boris Johnson kategorycznie wyklucza takie rozwiązanie.
Czytaj więcej