"Rosyjska armia trolli forsuje narrację, która jest nie do obrony"
- Na razie radzimy sobie dlatego, że rosyjska armia trolli forsuje narrację, która jest nie do obrony, ale po pierwsze oni nie ustąpią, a po drugie: sprofesjonalizują przekaz - mówił o "propagandowej wojnie z Rosją" dyplomata Witold Jurasz w "Plus Minus", weekendowym dodatku do "Rzeczpospolitej".
- Wszystko przed nami. Władimir Putin poczuł się osobiście urażony tym, że nie zaproszono go na obchody wybuchu II wojny światowej, a jest znany z tego, że jest – co nietypowe dla oficera służb specjalnych – bardzo emocjonalny i mściwy. Przede wszystkim jednak Rosjanie w tym, co mówią, mają swój interes - wskazał pytany o to czy Polska powinna mimo wszystko zachować czujność.
Piotr Witwicki pytał swojego rozmówce czy jego zdaniem Rosjanie wierzą w swoją propagandę. - Tak. Wierzą przede wszystkim w mit Związku Sowieckiego, którego przywódcy chcieli dobrze i walczyli o pokój, a wszyscy inni byli źli - mówił Jurasz.
ZOBACZ: "Putin wykorzystuje historię dla własnej polityki". Jest komentarz do słów Kaczyńskiego
"Grupa do Spraw Trudnych"
Na uwagę, że wcześniej udawało nam się z Rosjanami na te tematy rozmawiać dyplomata stwierdził, że za czasów Platformy Obywatelskiej "działała Grupa do Spraw Trudnych". - Jej ideą było wyjęcie spraw historii z bieżącego dialogu. W skrócie: Katyń przeszkadza nam robić politykę. Uważam ideę tej grupy za błędną. Uczynienie z historii, tak jak to robi PiS, motywu przewodniego polityki nie jest mądre, ale tak samo nie jest mądra druga skrajność, że jeśli ktoś popełnił na naszym narodzie zbrodnie, to jest to, nie wiadomo czemu, nasz, a nie jego problem. Grupa do Spraw Trudnych wydała książkę o wspólnej historii pt. „Białe Plamy – Czarne Plamy”, która w Polsce odbiła się szerokim echem, a w Rosji w ogóle nie była nagłośniona - przypomniał.
- Tak samo było ze wspólnym listem biskupów, który w Polsce został odczytany we wszystkich kościołach, a w Rosji tylko w jednej cerkwi. Średnio nam ta rozmowa wychodziła - powiedział Jurasz w "Plusie Minusie".
"Kreml postanowił wypowiedzieć propagandową wojnę"
Piotr Witwicki przypomniał, że we wrześniu Parlament Europejski przyjął rezolucję, z której wynikało, że II wojna światowa zaczęła się od
podpisania paktu Ribbentrop–Mołotow. - Czy to była ta druga prowokacja? - pytał?
- Nie. We wrześniu pojawił się tekst wicedyrektora Centrum Polsko-Rosyjskiego Dialogu i Porozumienia mówiący o tym, że powinniśmy się domagać reparacji od Rosji. Ten tekst był prywatną inicjatywą, ale Rosjanie nie rozumieją, że urzędnik może publikować teksty wyrażające jego prywatne opinie. Zresztą Niemcy, Wielka Brytania i inne poważne państwa też by tego nie zrozumiały. Dla Rosjan ten tekst był jak sygnał wysłany ze strony państwa - powiedział.
ZOBACZ: Rosja oskarża Armię Krajową o zabijanie Żydów i Ukraińców. Mamy odpowiedzi MSZ i IPN
- Co więc zrobił Kreml? Ano postanowił wypowiedzieć nam propagandową wojnę, żebyśmy uznali, iż w naszym interesie jest o żadnych reparacjach nawet nie myśleć. One nam się skądinąd moralnie należą, ale dyplomacja to jest sztuka tego, co realne, a nie tego, co moralne - mówił Jurasz w dodatku do "Rzeczpospolitej".
"Nie dawać im takich pretekstów jak ustawa o IPN"
- Nie dawać im takich pretekstów jak ustawa o IPN. Wypracować minimalny kompromis między głównymi siłami politycznymi. Zrobić porządek, by nie było tak, że każdy minister prowadzi sobie politykę zagraniczną według uznania, jednocześnie szef dyplomacji nie ma nic do powiedzenia, a doświadczony dyplomata jako wiceminister spraw zagranicznych to rzadkość. W relacjach z Rosją musimy zaś pogodzić się z tym, że przy tak sprzecznych interesach nasze relacje może uda się nam co najwyżej uczynić kiedyś poprawnymi - mówił pytany o to co należy robić, aby nie dawać Rosjanom "paliwa" to działań.
ZOBACZ: Zychowicz: po atakach Putina na Zachodzie uruchomiło się wielu polskich przyjaciół
- Równocześnie jednak – to chcę podkreślić – nie możemy zarzucać kontaktów z życzliwymi nam Rosjanami. Kiedyś zostawiliśmy w Rosji Polaków bez opieki i dziś ich tam nie ma. Jak zostawimy bez opieki życzliwych nam Rosjan, to też ich nie będzie - dodał.
Pytany czy Polska potrafi "grać na zimno" Jurasza przyznał, że "chyba nie". - I tu są dwa problemy. Pierwszy, że nie potrafimy reagować na zimno, i drugi, że nie umiemy myśleć o polityce zagranicznej w kategoriach gry właśnie. Istotą polityki Kremla jest tymczasem jak najbardziej gra – płynne przechodzenie od jednego do drugiego scenariusza - wyjaśnił.
"Dyplomacja co chwilę odkrywa rosyjskie triki od zera"
Jego zdaniem my "albo idziemy na zwarcie i wpadamy w rusofobię, albo dla odmiany dostrzegamy wolę dialogu nawet tam, gdzie jej nie ma". - Adam Michnik przez lata głosił piękne, ale niestety naiwne hasło, że oto jest „antysowieckim rusofilem”. Pomijając już fakt, że nie za bardzo miał partnerów, to przede wszystkim rusofilia jest równie szkodliwa co rusofobia. Bądźmy pragmatyczni, nie szukajmy „recepty na Rosję”, bo jej nie znajdziemy - powiedział w "Plusie Minusie".
ZOBACZ: Waszczykowski: Putin jest przewidywalny. Tam gdzie może nam zaszkodzić, będzie szkodził
- Zamiast recept poszukajmy w końcu instytucjonalnej pamięci, sprawnej dyplomacji, dobrego wywiadu, mądrej analityki. Nie może być tak, że nasza dyplomacja co chwilę odkrywa rosyjskie triki od zera - podkreślił.
Czytaj więcej