Oburzenie po kolejnej produkcji Netflixa. W Turkmenistanie zawrzało
Oburzenie w Turkmenistanie wywołała nowa produkcja amerykańskiego serwisu streamingowego Netflix. Akcja filmu sensacyjnego 6 Underground rozgrywa się w fikcyjnym państwie autorytarnym o nazwie Turgistan.
- Specyfika tego państwa i rządów, podobnie jak nazwa, jednoznacznie kojarzą się z Turkmenistanem. Taką nazwę miała też prowincja, istniejąca od III do VII w. na obszarze dzisiejszego Pakistanu. Trudno jednak mówić o przypadkowości czy zwyczajowej analogii cech wszystkich rządów autorytarnych, bowiem producenci filmu wykorzystali godło centralno-azjatyckiej republiki, a budując fikcyjną stolicę pełnymi garściami czerpali z infrastruktury stolicy Turkmenistanu, Aszchabadu - mówi dr Jerzy Olędzki z warszawskiego Instytutu Boyma.
ZOBACZ: Gowin chce usunięcia "bluźnierczego" filmu z Netfliksa
Dodatkowo, imię fikcyjnego przywódcy, Rovach, jest tożsame z imieniem ulubionego konia prezydenta Gurbunguły Berdymuchamedowa, któremu zresztą poświęcił utwór muzyczny (dostępny na YouTube).
Choć producent informuje o fikcyjności fabuły, miejsc i postaci to dziwnym trafem mieszkańcy Turgistanu posługują się językiem turkmeńskim, mają popularne turkmeńskie imiona, a walutą jest manat, jednostka monetarna Turkmenistanu.
Władze zablokowały dostęp do Netflixa
Oczywiście u większości widzów takie skojarzenia nie powstaną, bo wielu z nich zapewne nie słyszało o Turkmenistanie, a jeszcze mniej potrafiłoby cokolwiek o nim powiedzieć. Niemniej w Turkmenistanie zawrzało. Choć telewizja w tym państwie podlega ścisłej kontroli, to film można było oglądać poprzez stronę internetową producenta i Google Play. Władze zareagowały blokując dostęp do tych serwisów (a także przy okazji innych stron, na których pojawiły się trailery czy dyskusje o filmie), ale to nie zahamowało jego popularyzacji, bowiem zaczął być przekazywany na nośnikach masowej pamięci, oczywiście nielegalnie i w kręgach osób zaufanych.
ZOBACZ: Nie możesz uruchomić Netflixa w telewizorze? Dowiedz się dlaczego
Turkmeńscy działacze partyjni potraktowali sprawę bardzo serio i rozpoczęli ideologiczną ofensywę wymierzoną w Stany Zjednoczone. W północno-wschodniej prowincji Lebap (wilajet lebapski) organizowane są zgromadzenia w szkołach i ośrodkach kultury, na których partyjni działacze nauczają jakim złem są USA. Wśród przekazywanych treści akcentowana jest zwłaszcza wrogość Waszyngtonu do Turkmenistanu i wysiłki czynione przez to mocarstwo w celu zniszczenia republiki.
Nasilająca się antyamerykańska kampania skłoniła ambasadę USA w Aszchabadzie do wydania oficjalnego oświadczenia, że Waszyngton nie ma nic wspólnego ani z produkcją filmu, ani producentem, podkreślając wspomnianą fikcyjność całej treści i wskazując wiele form współpracy bilateralnej na różnych płaszczyznach, które mają potwierdzać pozytywny stosunek Stanów Zjednoczonych do republiki.