Ponad dwa tysiące kaczek padło na fermie w Zamościu. To mogło być zagłodzenie
Ponad dwa tysiące pięciotygodniowych rzeźnych kaczek typu pekin padło na fermie w wielkopolskim Zamościu w gm. Sieroszewice. - Nie stwierdzono ptasiej grypy na fermie kaczek w wielkopolskim Zamościu - przekazał w środę wyniki badania Powiatowy Lekarz Weterynarii w Ostrowie Wlkp. Dariusz Hyhs. Szef powiatowej weterynarii zawiadomił policję o podejrzeniu zagłodzenia stada.
- Zawiadomiłem policję w Ostrowie Wlkp. o znęcaniu się nad zwierzętami poprzez ich zagłodzenie - przekazał w środę Hyhs.
Sprawa ujrzała światło dzienne, kiedy hodowca kaczek z Zamościa w pow. ostrowskim poinformował służby weterynaryjne o tym, że na jego fermie padło ponad dwa tysiące pięciotygodniowych rzeźnych kaczek typu pekin.
To nie ptasia grypa
Powiatowe służby weterynaryjne pobrały próby, które wysłano do Instytutu Weterynarii w Puławach.
- Badanie potwierdziło, że kaczki nie zostały zarażone wirusem ptasiej grypy - powiedział Dariusz Hyhs.
Dlatego o zdarzeniu zawiadomiono policję w Ostrowie Wlkp. - Podejrzewamy hodowcę o znęcanie się nad zwierzętami poprzez ich zagłodzenie - powiedział lekarz weterynarii.
Na miejsce udała się policja.
31 grudnia ubiegłego roku ptasią grypą zostało zarażonych 65 tysięcy kur niosek w miejscowości Topola Osiedle, oddalonej od Zamościa 35 km. Wszystkie ptaki i jaja zostały zutylizowane.
ZOBACZ: Sprzedawali zepsutą wołowinę i drób. Mięso było wysyłane do Europy
Służby weterynaryjne wytyczyły w Topoli Osiedle obszar zapowietrzony - okręg o promieniu 3 km od ogniska choroby i zagrożony - co najmniej 10 km od ogniska ptasiej grypy.