Kasem Sulejmani nie żyje. "Najpotężniejszy człowiek wywiadu na Bliskim Wschodzie"
"Był najpotężniejszym człowiekiem wywiadu na Bliskim Wschodzie, a nikt o nim nie słyszał" - powiedział o generale Kasemie Sulejmanim były agent CIA w Iraku John Maguire, cytowany przez "New Yorkera", który przypomniał w piątek sylwetkę Sulejmaniego.
Sulejmani, dowódca elitarnej jednostki Al-Kuds, zginął wraz Abu Mahdim al-Muhandisem, założycielem i byłym przywódcą milicji Kataib Hezbollah, w ataku sił USA w czwartek wieczorem.
Elitarne oddziały Al-Kuds, których dowódcą był Sulejmani, to siły ekspedycyjne irańskich Strażników Rewolucji. "Jest to ostre narzędzi irańskiej polityki zagranicznej, z grubsza przypominające połączenie CIA i siły specjalnych (USA)" - pisze "New Yorker".
"Żyjący męczennik rewolucji"
Sulejmani był dla Irańczyków bohaterem wojny z Irakiem, który został dowódcą dywizji nie mając nawet 30 lat. Był też dowódcą o dużej charyzmie i wielkich wpływach, wynikających "z bliskich relacji z (duchowo-politycznym przywódcą Iranu Alim) Chameneim (...), który nazywał go »żyjącym męczennikiem rewolucji«" - kontynuuje "New Yorker".
ZOBACZ: Ambasada USA w Bagdadzie została ewakuowana
Magazyn podkreśla, że Sulejmani był osobą, która jednoosobowo kierowała irańskimi kampaniami militarnymi, mającymi wesprzeć podczas wojny reżim prezydenta Syrii Baszara el-Asada.
Sulejmani budował na różne sposoby zagraniczne wpływy Teheranu: wysyłał szpiegów i oficerów szkoleniowych do Iraku, przepłacał przywódców, finansował szyickie organizacje, a nawet nawiązał współpracę z sunnickiem Hamasem, a mimo to bardzo długo dla zachodnich wywiadów pozostawał niewidoczny.
Biały Dom przygotowuje się na odwet Iranu
Bloomberg napisał, że Sulejmani był po prostu drugą najważniejszą osobą w państwie, po ajatollahu Chameneim, a zabicie go wywoła "reperkusje, które mogą nawet oznaczać możliwość (wybuchu) wojny".
ZOBACZ: Pentagon: wojsko przeprowadziło naloty w Iraku i Syrii
Według rozmówców Bloomerga Biały Dom przygotowuje się na odwet Iranu, włącznie z atakiem, który mógłby mieć miejsce w USA, ale nie jest jasne, w jaki sposób administracja prezydenta Donalda Trumpa organizuje się na taką możliwość.
Associated Press podkreśla, że śmierć Sulejmaniego i al-Muhandisa może okazać się punktem zwrotnym w sytuacji na Bliskim Wschodzie i bez wątpienia spotka się ostrym odwetem ze strony Iranu i sił przez niego popieranych przeciwko interesom amerykańskim i izraelskim.