Upośledzony umysłowo geniuszem zbrodni? Sprawa podwójnego morderstwa w Tłokini Wielkiej
Piotr Mikołajczyk to upośledzony umysłowo mężczyzna, potrafiący budować jedynie proste zdania. Według śledczych i sądu okazał się geniuszem zbrodni. Mężczyzna miał siekierą zamordować dwie kobiety, a później tak starannie zatrzeć swoje ślady, że na miejscu zbrodni nie znaleziono żadnego. W jego sprawie interweniował m.in. Rzecznik Praw Obywatelskich. Sprawą zajęli się dziennikarze "Interwencji".
Tłokinia Wielka - mała wieś w pobliżu Kalisza. Dziewięć lat temu doszło tu do potwornej zbrodni. Ofiarą mordercy padły dwie kobiety: 44-letnia Monika K. oraz jej 80-letnia matka Bronisława J. Kobiety najprawdopodobniej same otworzyły mu drzwi.
- Obie panie były bardzo ostrożne. Właściwie jedynymi osobami, które były wpuszczane do tego domu, to byli członkowie rodziny. Narzędzia zbrodni, czyli siekiery nie było w domu. Musiał je ze sobą przynieść sprawca i ze sobą zabrać – opowiada prof. Ewa Gruza, kryminolog z Uniwersytetu Warszawskiego.
Z domu zniknęły pieniądze oraz testament
- Sprawca umył się po zabójstwie. To jest też dosyć istotna okoliczność pod względem tego, jak działał. Wydaje się, że nie działał w sposób taki paniczny. W toku postępowania ustalono, że z domu zniknęły pieniądze oraz testament – mówi Marcin Wolny z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka.
Morderca działał w sposób bardzo brutalny. Pani Monice zadał aż 14 ciosów. Celował w głowę i w klatkę piersiową. Kobieta zginęła na miejscu. Staruszka dostała 7 uderzeń. Kiedy na miejscu pojawiło się pogotowie, wciąż żyła.
ZOBACZ: Ciało Angeliki leżało 18 lat w piwnicy pod betonową posadzką. Reportaż "Interwencji"
- To pasowało do narracji na temat testamentu i zaginionych pieniędzy, zwłaszcza, że te osoby miały długi – tłumaczy Marcin Wolny z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka.
Osoby te zostały przebadane wykrywaczem kłamstw.
- Badania wykazały, że ewidentnie muszą coś wiedzieć na temat sprawstwa morderstwa. Z pewnością zyskałyby na majątku, bo w tym testamencie ta kobieta zapisała wszystko swojej córce – mówi Marta Kaźmierczak, kuzynka skazanego Piotra.
- Dwie osoby mieszkające po sąsiedzku miały istotny związek z tym zabójstwem. Zdaniem biegłego jedna miała wiedzę na temat sprawcy, a druga osoba zatajała udział w tym zabójstwie – dodaje Marcin Wolny.
Kuzyn z problemami finansowymi
Krótko po zabójstwie w kręgu zainteresowania policji znalazł się bliski krewny zamordowanych kobiet. Miał problemy finansowe i był z nimi skonfliktowany. Mieszkał po sąsiedzku. Bardzo szybko pojawił się też na miejscu zbrodni, a później pojechał do szpitala do walczącej o życie 80-latki.
ZOBACZ: Zbrodnia w Sokółce. SN uchylił wyrok skazujący dwóch oskarżonych za brutalne zabójstwo
Mężczyzna nie wyraził zgody na rozmowę przed kamerą. Tak tłumaczył swoje zachowanie śledczym:
- Nie byłem tu gdzieś około 5 lat. Nie utrzymywałem stosunków ani z Bronisławą J., ani z Moniką K.
- Jest pan w stanie jakoś wytłumaczyć, dlaczego po 5 latach nieodwiedzania tutaj rodziny podjął pan decyzję o tym, żeby pojechać do szpitala?
- Może by była krew potrzebna. Oddałbym, gdyby grupa krwi się zgadzała. Jest taka możliwość.
- Ile razy oddawał pan krew w życiu?
- Ani razu.
Zatrzymanie Piotra
Na miejscu zbrodni znaleziono krwawy odcisk palca, ślady butów oraz DNA. Nie pasowały one jednak do podejrzewanego mężczyzny. Dziewięć miesięcy po zabójstwie do śledczych trafił anonimowy donos. Okazało się, że w czasie, gdy doszło do mordu, w Tłokini mieszkał 22-letni Piotr. Pracował jako pomocnik w jednym z tutejszych gospodarstw. W sierpniu 2011 roku mężczyzna został zatrzymany.
- Jego iloraz inteligencji wynosi 62. Kiedyś określano to mianem debilizmu – tłumaczy Marta Kaźmierczak, kuzynka Piotra Mikołajczyka.
Udało nam się z nim porozmawiać:
- Kiedy pan był w sądzie, pan rozumiał, co się dzieje na sali? O czym oni mówią, o co pytają?
- Nie.
- Co to znaczy: podtrzymać zeznania? A co to znaczy: odwołać zeznania? Wie pan czy nie? Bo pan swoje odwołał.
- Nie. Nie umiem tego.
Pierwsze przesłuchanie
W dniu zatrzymania Piotra przewieziono do komendy policji w Kaliszu. Tam mężczyzna złożył obszerne zeznania. Przyznał się do obydwu zabójstw. Potem kilka razy ze szczegółami opowiedział policjantom, jak dokonał okrutnej zbrodni.
- Pierwsza rozmowa była tzw. nieprotokołowana. Po prostu był przesłuchiwany przez jakieś 45 minut w obecności pięciu policjantów, bez adwokata czy psychologa. On odpowiada krótkimi wyrazami: tak, byłem, zrobiłem. Absolutnie nie potrafi budować zdań wielokrotnie złożonych – opisuje Marta Kaźmierczak, kuzynka pana Piotra.
Tymczasem w protokole z przesłuchania mężczyzny można m.in. przeczytać: "Od około pół roku przed zdarzeniem mieszkałem u państwa G. w Tłokini Wielkiej, gdzie na czarno pracowałem, w zamian za to otrzymywałem dach nad głową, jedzenie, alkohol i drobne wypłaty."
- Powstaje pytanie: jak dokładnie wyglądało to przesłuchanie, czy być może nie był nakłaniany do określonych zeznań, do przyznania się do winy i czy to wszystko nie świadczy być może o wadliwości całego procesu? Od zakończenia danego postępowania często zależą kariery policjantów – mówi Rzecznik Praw Obywatelskich Adam Bodnar, który zaangażował się w sprawę.
"W ogóle nie byłem tam"
Jak słyszymy od krewnej ofiar, policja przyjęła, że pan Piotr miał odwiedzać zamordowaną Monikę K. i łączyć miał ich seks. Zaprzecza temu córka ofiary – Katarzyna. Twierdzi, że nigdy nie pojawił się on w domu, a pierwszy raz zobaczyła go w gazecie.
Reporter: dlaczego zeznał pan, że uprawiał pan z nią seks?
Piotr Mikołajczyk: nie wiem.
- Że mieliście romans… Czemu pan takie rzeczy powiedział?
- Nie wiem. Chciałem jak najszybciej mieć spokój już.
- Pamięta pan to? (Pokazujemy zdjęcia z miejsca zbrodni – red.)
- Nie.
- To jest pani Monika.
- Nigdy tam nie byłem w środku w ogóle. W ogóle nie byłem tam.
- Po co przyznawał się pan do zabicia dwóch kobiet?
- Bo się bałem. Policjantów.
- A może to jednak prawda? Może zrobił to pan?
- Nie.
- Na pewno?
- Na pewno.
Żaden z zabezpieczonych na miejscu zbrodni śladów nie należał do Piotra Mikołajczyka. Mimo to prokuratura postawiła mu zarzut podwójnego zabójstwa. Jedynym dowodem przeciwko niemu było przyznanie się do winy. W kwietniu 2012 r. sąd w Kaliszu skazał go na dożywocie.
"Z akt postępowania wynika, że jest geniuszem zbrodni"
- Zasadniczym dowodem, na którym prokuratura oparła swoje oskarżenie, są wyjaśnienia oskarżonego – informał Janusz Walczak z Prokuratury Okręgowej w Ostrowie Wielkopolskim.
Czy to możliwe, by upośledzony umysłowo człowiek skutecznie zacierał za sobą wszelkie ślady?
- Z akt postępowania wynika, że pan Piotr Mikołajczyk jest geniuszem zbrodni – komentuje prof. Ewa Gruza, kryminolog UW.
WIDEO: reportaż "Interwencji" o sprawie z Tłokini Wielkiej
Sąd Apelacyjny uchylił wyrok. Wytknął prokuraturze szereg błędów i nakazał przeprowadzenie ponownego procesu. Piotr został jednak ponownie uznany za winnego zbrodni, z tą różnicą, że zmniejszono mu wyrok: z dożywocia do 25 lat więzienia.
- Czy to jest 25 lat, czy to jest dożywocie, dla mnie osoba niewinna ciągle siedzi za kratami – komentuje Marta Kaźmierczak, kuzynka Piotra.
Wniosek o kasację wyroku
Rok temu Helsińska Fundacja Praw Człowieka złożyła w imieniu Piotra skargę do Europejskiego Trybunału w Strasbourgu. Sprawa wciąż czeka na rozpoznanie. Za skazanym wstawić się postanowił również Rzecznik Praw Obywatelskich. Osobiście skierował do Sądu Najwyższego wniosek o kasację wyroku.
ZOBACZ: Dzieci uduszone sznurkiem. Do zbrodni w Jeńkach wrócili śledczy z Archiwum X
- Po to, żeby Sąd Najwyższy uchylił wyrok i przekazał sprawę do ponownego rozpoznania – mówi Adam Bodnar, Rzecznik Praw Obywatelskich.
- Morderca wciąż jest na wolności i można powiedzieć, że chroni go policja, prokuratura i wszystkie sądy w Polsce – mówi Marta Kaźmierczak, kuzynka skazanego Piotra.
Sąd Najwyższy wyznaczył już termin rozprawy kasacyjnej. Odbędzie się ona 30 stycznia. Za niewiele ponad miesiąc sędziowie zadecydują o całym życiu Piotra. Dziennikarze "Interwencji" będą tam z kamerą.