Ktoś oskórował Rudzika. Kot zmarł w męczarniach
"Obrażenia ciała były na tyle rozległe, że kocurkowi nie dało się w żaden sposób pomóc" - poinformował Dolnośląski Inspektorat Ochrony Zwierząt. Inspektorzy wstali od bożonarodzeniowego stołu, by przejechać 120 km i zaopiekować się cierpiącym Rudzikiem. Oskórowany kot trafił do kliniki weterynaryjnej, ale nie udało się go uratować.
Do oskórowania kota doszło w czwartek, w drugi dzień Świąt Bożego Narodzenia w Bystrzycy Kłodzkiej (Dolnośląskie). "Ponad 4 godziny czekał na pomoc którejś z lokalnych służb. Policja była bezradna, lekarz weterynarii, mający podpisaną umowę z gminą, nie odbierał, a dodzwonienie się do lokalnego schroniska graniczyło z cudem" - napisał na Facebooku Dolnośląski Inspektorat Ochrony Zwierząt.
Na miejscu interweniowali pracownicy wojewódzkiego inspektoratu. Jak poinformowali, o 17:30 wstali od bożonarodzeniowego stołu, by przejechać 120 km i zaopiekować się "niewyobrażalnie cierpiącym kotem".
ZOBACZ: Kot na smyczy - wkrótce mogą to nakazywać przepisy
Rudzik trafił do oddalonej o 90 km kliniki weterynaryjnej. "Chłopak został poddany narkozie - lekarze ocenią obrażenia, wykonają badania obrazowe i zdecydują co dalej. Rokowania są bardzo ostrożne, a nawet złe. Kot ma ogromną wolę życia, dlatego walczymy o niego!" - relacjonowali inspektorzy.
"Jesteśmy załamani naszą porażką"
W piątek po godzinie 18:00 poinformowali, że konsylium pięciu lekarzy podjęło decyzję o skróceniu cierpienia kota. "Znaczny ubytek skóry na łapie, w obrębie grzbietu, na penisie i mosznej, połamana miednica, niedowład pęcherza i dolnej części przewodu pokarmowego, a także znaczna anemia powodowały u tego zwierzęcia ogromny ból. Podawane mu morfinopochodne środki nie były w stanie go złagodzić." - podkreślił Dolnośląski Inspektorat Ochrony Zwierząt.
Inspektorzy podziękowali lekarzom weterynarii oraz panu Dawidowi, który znalazł kota i czekał cztery godziny na udzielnie mu pomocy.
"Jesteśmy załamani naszą porażką, ale zrobiliśmy wszystko, co było w naszej mocy. Możemy tylko przeprosić to stworzenie za krzywdy, które spotkały go ze strony człowieka" - czytamy na facebookowym profilu Dolnośląskiego Inspektoratu Ochrony Zwierząt.
Dwa zawiadomienia do prokuratury
Prezes Dolnośląskiego Inspektoratu Ochrony Zwierząt Konrad Kuźmiński podkreślił, że gmina ma obowiązek mieć podpisaną umowę z lekarzem weterynarii, który pełni dyżur całodobowo. Mają się z nim kontaktować pozostałe służby np. policja, straż pożarna, gdy interwencja dotyczy zwierząt.
- W tym mieście to nie zadziałało. Przyjechała wezwana policja, ale funkcjonariusze ani nie zabrali zwierzęcia, ani nie doprowadzili do interwencji lekarza. Po tym czwartkowym zdarzeniu dostajemy od mieszkańców Bystrzycy Kłodzkiej kolejne sygnały, że tam ta opieka nad zwierzętami nie działa. Weźmiemy tę gminę pod lupę, a przede wszystkim chcemy, by zajęła się tym prokuratura - powiedział szef DOIZ.
Śledczy muszą też ustalić, kto znęcał się nad tym zwierzęciem i w jakich okolicznościach do tego doszło.