Zmarł zaczadzony, choć zgłaszał awarię. Prokuratura nie zabezpieczyła dowodów - "Państwo w Państwie"
Mężczyzna umarł podczas kąpieli. Uległ zaczadzeniu. Rodzina zgłaszała wcześniej problemy z instalacją, jednak nikt nic z tym nie zrobił. Prokuratura umarza sprawę, nie zabezpieczając żadnych dowodów. Dlaczego sprawa została zlekceważona, mimo że wcześniej na tym osiedlu dochodziło do podobnych sytuacji? "Państwo w Państwie" w Polsacie i Polsat News od 19:30.
19 grudnia 2018 roku w wynajmowanym mieszkaniu w trakcie kąpieli 34-letni pan Dariusz śmiertelnie zatruł się tlenkiem węgla. w wannie znalazła go żona, która wówczas była w czwartym miesiącu ciąży.
Leżał w wannie na brzuchu
Zobaczyłam męża w wannie leżącego na brzuchu. Pierwsza myśl, to że po prostu pod wpływem wody zrobiło mu się słabo i zemdlał. Ale jak już podeszłam, dotknęłam męża, to wiedziałam co się stało, że to już koniec - opowiada "Państwu w Państwie" jego żona, Barbara Horska.
ZOBACZ: Dziennikarze "Państwa w Państwie" nagrodzeni za materiał "Kolekcjonerski przekręt"
Mężczyzna zgłaszał wcześniej problemy z instalacją. Mimo tego odpowiedzialny za to dozorca nic nie zrobił. Spółdzielnia mieszkaniowa również zignorowała wszystkie uwagi, mimo że już wcześniej na tym osiedlu dochodziło do podobnych sytuacji.
Na początku grudnia brat dzwonił do spółdzielni, bo coś się działo z piecem - raz odpalał, raz nie odpalał. Nikt na to zgłoszenie nie zareagował, nikt nie przyszedł, nie sprawdził tego pieca - mówi siostra zmarłego Natalia Franczuk.
Śledztwo zostało umorzone
Prokuratura umorzyła postępowanie w sprawie śmierci pana Dariusza uznając, że był to nieszczęśliwy wypadek. Zdaniem rodziny śledczy zrobili to przedwcześnie i popełnili błędy, przez które trudno będzie ustalić przyczynę śmierci mężczyzny.
Można powiedzieć, że troszkę za mało zabiegał właściciel mieszkania o to, żeby ten poważny problem wyeliminować. Najpierw zadzwonił, ale później na kilkanaście dni odpuścił interwencję w tej kwestii - tłumaczy Marta Pętkowska z Prokuratury Okręgowej w Przemyślu
ZOBACZ: Czy policjanci właściwie używają mierników prędkości? - "Państwo w Państwie"
Prokuratura nie zabezpieczyli piecyka gazowego, ani mieszkania, do których dostęp miał niemal każdy Na wizję lokalną, która powinna mieć miejsce tuż po tragedii, śledczy zdecydowali się dopiero 29 marca, czyli ponad trzy miesiące po śmierci mężczyzny.
Nie zabezpieczyli pieca gazowego
Zaraz po zdarzeniu nic nie zabezpieczyli. To się wydaje normalne, że zabezpiecza się ślady, piec gazowy, to miejsce gdzie stała się tragedia- no tak na zdrowy rozum. A oni nic nie zabezpieczyli, teraz nie ma jak ustalić co się dokładnie stało - mówi żona ofiary.
Spóźnioną wizję lokalną przeprowadziła pani kominiarz w obecności policji i inspektora technicznego Gospodarki Zasobów Mieszkaniowych. Sprawdzali podczas niej drożność przewodów kominowych.
ZOBACZ: Zbudował dom... na dachu bloku! "Państwo w Państwie"
Problemem jest jednak to, że w czynnościach brała udział ta sama pani kominiarz, która na co dzień współpracuje ze spółdzielnią i która przeprowadzała takie kontrole w tym mieszkaniu przez ostatnie lata - więc jej niedopatrzenie mogło przyczynić się do tragedii.
To jest taka sytuacja, jakby oddać miejsce zbrodni do oględzin sprawcy, albo kazać osobie podejrzanej o popełnienie błędu medycznego zbadać czy faktycznie doszło do nieprawidłowości. Przecież to oczywiste, że powinno się zasięgać opinii osób niezależnych – mówi Krzysztof Pączek, pełnomocnik rodziny.
Więcej już dziś o 19:30 w materiale Agnieszki Zalewskiej.
Zobacz: prokurator nie chce wyjaśnić jak doszło do utraty dowodów
Czytaj więcej