Zabójstwo Jaroszewiczów. Jest akt oskarżenia
Prokuratura Okręgowa w Krakowie skierowała do Sądu Okręgowego w Gdańsku akt oskarżenia przeciwko trzem podejrzanym w sprawie zabójstwa małżeństwa Jaroszewiczów – poinformował w czwartek na briefingu prasowym prokurator okręgowy w Krakowie Rafał Babiński.
Każdemu z oskarżonych grozi kara dożywotniego pozbawienia wolności.
Robert S., Marcin B. i Dariusz S. – członkowie tzw. gangu karateków, powiązanego z mafią pruszkowską, który w latach 1993-95 dokonał kilkudziesięciu wyjątkowo brutalnych napadów rabunkowych w całej Polsce – odpowiedzą przed sądem za napad rabunkowy na posesję byłego premiera PRL Piotra Jaroszewicza i jego żony Alicji w willi małżeństwa w warszawskim Aninie w nocy z 31 sierpnia na 1 września 1992 r., podczas którego wspólnie, jak ustalono w toku śledztwa, zamordowali Piotra Jaroszewicza, zaś Robert S. zabił Alicję Solską-Jaroszewicz.
ZOBACZ: Oskarżony ws. porwań ludzi przyznał się do udziału w zabójstwie Jaroszewiczów
Robertowi S. zarzucono również dokonanie 18 stycznia 1991 r. w Gdyni zabójstwa małżeństwa S. oraz usiłowanie 12 września 1993 r. w Izabelinie zabójstwa mężczyzny.
Akt oskarżenia, przygotowany w wyniku ponad dwuletniego śledztwa, liczy ponad 420 stron.
"W naszej ocenie materiał dowodowy nie pozostawia wątpliwości co do tego, że przedstawiciele gangu karateków - Robert S., Marcin B. i Dariusz S. – dopuścili się tych czynów" – powiedział prokurator okręgowy w Krakowie Rafał Babiński.
"Weryfikowaliśmy wszystkie możliwe hipotezy"
Dariusz. S. i Marcin B. przyznali się do winy, Robert S. odmówił składania wyjaśnień i nie przyznał się do zarzucanych mu czynów.
W sprawie, nad którą pracowali krakowscy policjanci i którą kierowało czterech prokuratorów, przesłuchano ponad 400 świadków; śledczy uzyskali też ponad 50 opinii instytutów badawczych. - Weryfikowaliśmy wszystkie możliwe hipotezy, wątki, które mogłyby podważyć tezę o innym niż wyłącznie rabunkowy motyw zabójstw – mówił prokurator okręgowy.
Przebieg wydarzeń w sprawie Jaroszewiczów udało się odtworzyć na podstawie obszernych i szczegółowo weryfikowanych wyjaśnień złożonych przez Dariusza S. a następnie również przez Marcina B.
Opisując przebieg zbrodni dokonanej w Aninie prokurator okręgowy podkreślił, że sprawcy przed wejściem do domu Jaroszewiczów doskonale się zamaskowali – mieli jednorazowe kombinezony, byli ubrani w "chińskie" trampki nienadające się do identyfikacji indywidualnej, mieli na rękach dwie pary rękawiczek (lateksowe a na nich skórzane dodatkowo zabezpieczone folią samoprzylepną) na głowach mieli kominiarki. "Nie było punktu zaczepienia, w domu państwa Jaroszewiczów nie zostały żadne ślady, które nadawałby się do identyfikacji" – powiedział Babiński.
Plan napadu
Według ustaleń śledczych ofiary wytypował Roberta S., który sam opracował plan napadu, a następnie wtajemniczył pozostałych dwóch sprawców. Po dotarciu pociągiem we wczesnych godzinach porannych 31 sierpnia 1992 r. do Warszawy, z Dworca Głównego przestępcy udali się kolejką podmiejską do Anina. Następnie pokonali pieszo trasę na tyły posesji małżeństwa Jaroszewiczów, gdzie po zamaskowaniu swojej obecności rozpoczęli całodzienną jej obserwację. Robert S. przygotował specjalną odzież, sznurki (sprawcy nie mieli ze sobą broni palnej, jedynie Dariusz S. miał nóż). On też podał biegającemu po ogrodzie psu jedzenie ze środkiem nasennym.
Sprawcy weszli do domu pokrzywdzonych przy użyciu znalezionych na terenie posesji dwóch drabin przez uchylone okno łazienki. Następnie Robert S. obezwładnił Piotra Jaroszewicza, który wówczas oglądał telewizję na parterze domu, poprzez uderzenie go w głowę częścią znalezionej w domu broni palnej. Następnie wraz z Marcinem B. umieścili pokrzywdzonego w jego gabinecie, przywiązując go do fotela, wcześniej umożliwiając mu przebranie zakrwawionej odzieży oraz opatrując ranę głowy, zaś Alicja Solska–Jaroszewicz, która spała w sypialni, została przez sprawców obudzona, a następnie zaprowadzona do łazienki sąsiadującej z jej sypialnią; tam skrępowano jej nogi i ręce i ułożono na podłodze.
Piotr Jaroszewicz miał wyswobodzić się z więzów
Sprawcy przeszukali dom skąd zabrali 5 tys. marek niemieckich, 5 złotych monet, dwóch pistoletów (Mauser oraz Walther) oraz zegarka damskiego firmy IWC Shaffhausen.
Prawdopodobnie w momencie opuszczania przez sprawców domu pokrzywdzonych, już w godzinach porannych, Piotr Jaroszewicz wyswobodził się z więzów. Napastnicy znów posadzili go w fotelu. Następnie, gdy dwaj sprawcy trzymali go za ręce Robert S. go udusił.
Po zamordowaniu Piotra Jaroszewicza Robert S. zabrał z gabinetu pokrzywdzonego jego sztucer, poszedł do łazienki, w której leżała związana Alicja Solska-Jaroszewicz i ją zastrzelił.
Podstawą skierowania do sądu aktu oskarżenia były materiały zgromadzone w toku śledztwa prowadzonego przez Prokuraturę Okręgową w Krakowie, które początkowo dotyczyło dwóch zdarzeń z Krakowa polegających na uprowadzenia dla okupu 76-letniego biznesmena, który zmarł w trakcie porwania oraz małoletniego, który po wpłaceniu przez rodziców okupu w kwocie 100 tys. euro został przez porywacza uwolniony. W tym zakresie we wrześniu tego roku został skierowany do Sądu Okręgowego w Krakowie akt oskarżenia.
Pierwotnie w sprawie Jaroszewiczów w kwietniu 1994 r. zatrzymano cztery osoby - Krzysztofa R. - "Faszystę", Wacława K. - "Niuńka", Henryka S. - "Sztywnego" i Jana K. - "Krzaczka". Zatrzymani od początku twierdzili, że są niewinni, a prokuratura bezzasadnie przypisuje im zabójstwo Jaroszewiczów. W 1998 r. Sąd Wojewódzki w Warszawie uniewinnił całą czwórkę z powodu braku dowodów - wnosiła o to nie tylko obrona, ale też oskarżyciel. W 2000 r. wyrok uniewinniający utrzymał Sąd Apelacyjny w Warszawie.
Czytaj więcej
Komentarze