Groza na A4. Jechali pod prąd, później włączali się do ruchu przez niezabezpieczoną barierkę
Na autostradzie A4 pomiędzy zjazdami Brzesko i Wojnicz kierowcy stojący w korku w stronę Rzeszowa postanowili wydostać się z niego zawracając i jadąc pod prąd. Do ruchu we właściwą stronę włączali się przez otwartą, ale nie zabezpieczoną przez służby barierkę. Zrobiło się niebezpiecznie. Nasz czytelnik był tego świadkiem i przesłał nam nagranie.
- Na jezdni biegnącej w kierunku Rzeszowa doszło do wypadku. Powstał dość długi korek, a prawy pas był zastawiony przez TIR-y - relacjonował internauta "Jarki".
- Kierowcy zaczęli zawracać, poruszając się na sporym odcinku pod prąd. W pewnym momencie wykorzystali otwartą miedzy obiema jezdniami barierkę i zaczęli włączać się do ruchu. Na nagraniu widać auto dostawcze, które robi to w wyjątkowo nieostrożny sposób. Lewym pasem z dość dużą prędkością jechał wówczas samochód - dodał autor nagrania.
Jak wyjaśnił, omal nie doszło do zderzenia.
Wideo: kierowcy jadą pod prąd na A4 i niebezpiecznie włączają się do ruchu
Nagranie otrzymaliśmy na platformę Twój News. Według naszego czytelnika około 20 km dalej (a więc dla kierowców zawracających - 20 km wcześniej) miała miejsce podobna sytuacja, jednak tam widać było służby kierujące ruchem i odpowiednie oznaczenia przy włączaniu się kierowców do ruchu w kierunku Krakowa.
Kierowców zawracano, ale nie w tym miejscu?
Poprosiliśmy o komentarz Rafała Czechowskiego, rzecznika spółki Stalexport Autostrada Małopolska. Potwierdził on, że w sobotę doszło do wypadku, a w wyniku powstałego zatoru kierowcy byli zawracani na oznaczonych miejscach autostrady. Podkreślił jednak, że dokonywanie takiego manewru poza wyraźnie oznaczonymi miejscami byłoby złamaniem przepisów.
- To bardzo mało prawdopodobne, żeby taka przerwa w ciągłości barierki była pozostawiona bez żadnego oznakowania, czy dozoru - powiedział rzecznik. - Czasami zdarza się, że taki przejazd jest otwierany dla służb ratunkowych. Być może w związku z dynamiczną sytuacją nie został on zamknięty od razu, a co bardziej zdeterminowani kierowcy postanowili wykorzystać okazję.
A jednak bez dozoru?
Za ten odcinek autostrady odpowiada Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad. Iwona Mikrut, rzeczniczka krakowskiego oddziału GDDKiA, przekazała nam, że bariera w pasie rozdziału została rozebrana przez straż pożarną, by dotrzeć z pomocą do miejsca wypadku i jego ofiar.
- O godz. 7:15 policja zablokowała A4 w kierunku Rzeszowa na węźle Brzesko i poleciła służbom kierowanie pojazdów na DK 94 - powiedziała w rozmowie z polsatnews.pl. - Ruch w kierunku Krakowa odbywał się ciągle, ale tylko prawym pasem - dodała.
ZOBACZ: "Trzy dodatkowe ograniczenia na drogach". Premier zapowiedział zmiany w przepisach
- Decyzje związane z organizacją ruchu w trakcie wypadku podejmowane są przez policję. Wszystkich użytkowników dróg obowiązuje dostosowanie prędkości do warunków panujących na drodze, a egzekwowaniem przestrzegania przepisów zajmuje się policja - uściśliła Mikrut.
Z informacji przekazanych przez rzeczniczkę wynika, że około godz. 9:00 jeden z policjantów poinformował brygadę interwencyjną, że będzie zawracał auta stojące na pasie w kierunku Rzeszowa i puszczał ruch pod prąd. Zawracające auta kierowano na węzeł Brzesko. Jednak nagranie naszego czytelnika powstało blisko pół godziny wcześniej.
"Powinny być wysokie sankcje"
- Samo zawracanie i jazda pod prąd autostradą w korku jest zachowaniem skandalicznie niebezpiecznym - i szkoda, że przy nowych przepisach wprowadzających tworzenie korytarzy życia nie ustalono wysokich sankcji za takie zachowania - powiedział nam Łukasz Zboralski, redaktor naczelny portalu brd24.pl.
ZOBACZ: Zatrzymał się przed pasami, by przepuścić dziecko. Inni kierowcy jechali dalej
- Na filmie z A4 widać jednak jeszcze kierowców, którzy po jeździe pod prąd przez przerwane bariery włączają się na sąsiednie pasy ruchu. Czyli jeszcze bardziej potęgują zagrożenie dla siebie i innych, prawidłowo jadących autostradą. W takich przypadkach policja powinna odbierać uprawnienia do kierowania za stwarzanie bezpośredniego niebezpieczeństwa - podsumował nasz rozmówca.
Czytaj więcej