"Teraz nazywa się mnie bandytą, a większość kierownictwa stołecznej policji to moi wychowankowie"
- Państwo jako grupa zawodowa są ofiarami transformacji, bo nie na to się państwo polskie umówiło z państwem w 1990 roku - mówił do emerytowanych funkcjonariuszy RPO Adam Bodnar podczas debaty nad ustawą, która obniżyła emerytury i renty za okres "służby na rzecz totalitarnego państwa".
W poniedziałek w Senacie odbyła się debata "Ustawa o zaopatrzeniu emerytalnym funkcjonariuszy. Ocena skutków, możliwości zmiany”, zorganizowana przez parlamentarzystów Lewicy z udziałem funkcjonariuszy, którzy zostali dotknięci skutkami ustawy oraz ich rodzin. Tzw. ustawa dezubekizacyjna obniżyła od 1 października 2017 r. emerytury i renty za okres "służby na rzecz totalitarnego państwa" od 22 lipca 1944 r. do 31 lipca 1990 r.
Wicemarszałek Senatu Michał Kamiński (PSL-Koalicja Polska) otwierając konferencje podkreślał, że ustawa nazywana jest "represyjną", podobnie jak projekt ustawy dotyczący sędziów zgłoszony przez PiS w ubiegłym tygodniu. Jak wskazał, na potrzeby ustawy byli funkcjonariusze są nazywani "UB-ekami", a sędziowie "kastą". - Ta polityka przez podział, polityka przez poszukanie wroga bywa moralnie odrażająca - oświadczył Kamiński.
ZOBACZ: Kłótnia polityków o dezubekizację. Rozenek do Ozdoby: "powinien pan dostać w twarz"
Podkreślił, że wielu pokrzywdzonych funkcjonariuszy było nagradzanych w wolnej Polsce, wielu pracowało także w Biurze Ochrony Rządu. - Ktoś, kto ochrania polityka ryzykuje dla niego codziennie życiem, zdrowiem. Tacy ludzie, którzy tym życiem i zdrowiem choćby w strukturach Biura Ochrony Rządu, dla konkretnie wymienionych z imienia i nazwiska polityków, ryzykowali życiem, zostali przez tych samych polityków pozbawieni emerytury - podkreślił.
- Stygmatyzacja waszej pracy, ten akt zdrady, jakiego dopuszcza się państwo wobec swoich funkcjonariuszy, zasługuje niezależnie od tego, jakie kto ma polityczne oceny, na jednoznacznie stanięcie po stronie tych, którym ich należne prawa są zabierane, a zwłaszcza każdy, kto mieni się państwowcem - powiedział wicemarszałek.
Prowadzący konferencję poseł Lewicy Andrzej Rozenek podkreślił, że w związku z działaniem ustawy zmarło 59 osób.
"Uczyli się przy mnie pracy"
Podczas spotkania w Senacie głos zabierały osoby dotknięte skutkami ustawy m.in. Grażyna Biskupska, która tworzyła wydział ds. zwalczania aktów terroru Komendy Stołecznej Policji i pracowała w Centralnym Biurze Śledczym. - W tej chwili tępi się mnie, nazywa bandytą i oprawcą, natomiast w tej chwili większość kierownictwa stołecznej policji na różnych szczeblach to są moi wychowankowie. To są ludzie, którzy uczyli się pracy przy mnie, których ja uczyłam tej pracy, którzy szczycą się - póki co - znajomością ze mną - podkreślała.
ZOBACZ: Zieliński: dzięki ustawie dezubekizacyjnej budżet zyskał prawie 1,2 mld złotych
Rzecznik Praw Obywatelskich Adam Bodnar poinformował, że do jego urzędu wpłynęło 1967 skarg dotyczących emerytur funkcjonariuszy. - Wszystkie rozpatrzyliśmy i odpowiedzieliśmy - dodał. Przyznał, że jako rzecznik może tylko apelować o zmianę przepisów i prowadzić korespondencję z organami administracji publicznej czy przystępować do postępowań sądowych. - Państwo jako grupa zawodowa są ofiarami transformacji, bo nie na to się państwo polskie umówiło z wami w 1990 roku - mówił do zgromadzonych Bodnar.
Zwrócił także uwagę, że sytuację osób dotkniętych ustawą należy rozwiązać kompleksowo. - Sądy i stosowanie bezpośrednie konstytucji to jest jakaś forma by-passów, protezy, za pomocą której osoby indywidualne próbują naprawić swoją sytuacją i zmusić sądy do tego, żeby orzekały na podstawie konstytucji - zaznaczył RPO.
"Bawili się w piaskownicy, czuli się bezpiecznie"
Były szef WSI, gen. Marek Dukaczewski podkreślił, że "obowiązkiem państwa jest zapewnić obywatelom bezpieczeństwo". - Po to powołuje się instytucje bezpieczeństwa państwa, w których my pełniliśmy służbę - zauważył.
- Twórcy obecnej ustawy, ci, którzy dawali założenia do niej, na początku lat 90. bawili się w piaskownicy, jeździli na rowerkach z dwoma tylnymi kółkami, czuli się bezpiecznie. Dlaczego? Dlatego, że ci, którzy zaczęli służbę przed 1990 rokiem mogli ją kontynuować. Mogli również tym ludziom zapewniać bezpieczeństwo w zabawie, w nauce, w przychodzeniu do szkoły i w powrocie do domu - powiedział Dukaczewski. Zaznaczył, że dotknięci obniżką świadczeń nie wiedzą po zmianach w ustawie, czy będą w stanie przeżyć za mniejsze pieniądze.
ZOBACZ: "Rz": Wpływowi policjanci dzięki ministrowi odzyskali pełne emerytury
Tzw. ustawa dezubekizacyjna obniżyła od 1 października 2017 r. emerytury i renty za okres "służby na rzecz totalitarnego państwa" od 22 lipca 1944 r. do 31 lipca 1990 r. (w połowie 1990 r. powstał UOP). Emerytury byłych funkcjonariuszy aparatu bezpieczeństwa PRL nie mogą być wyższe od średniego świadczenia wypłacanego przez ZUS: emerytura - 2,1 tys. zł (brutto), renta - 1,5 tys., renta rodzinna - 1,7 tys. zł.
Ustawa dotyczy funkcjonariuszy m.in. Policji, Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, Agencji Wywiadu, Służby Kontrwywiadu Wojskowego, Służby Wywiadu Wojskowego, Centralnego Biura Antykorupcyjnego, Straży Granicznej, Państwowej Straży Pożarnej, Służby Więziennej oraz ich rodzin.
Czytaj więcej
Komentarze