Wiemy, kiedy będziemy zarabiali jak na Zachodzie. To nie są dobre wiadomości
Polskie średnie wynagrodzenie zrówna się z unijnym dopiero w 2069 roku, czyli dokładnie za 50 lat. Niemcy dogonimy szybciej, bo w 2057 roku. Najszybciej Portugalię - w 2027 roku. Stanie się tak jednak tylko pod warunkiem, gdy utrzymamy w najbliższych dziesięcioleciach obecne tempo wzrostu płac, a na Zachodzie wynagrodzenia będą rosły równie wolno jak teraz.
Przez ostatnie dwie dekady Polska jako jedyny kraj Unii Europejskiej uniknęła recesji. W tym czasie pod względem wynagrodzeń odrobiliśmy 1/6 dystansu do średniej unijnej. Takie są wyliczenia firmy Grant Thornton, która podkreśla, że tylko w ciągu ostatnich dwóch lat skróciliśmy dystans do przeciętnych zarobków unijnych o 8 lat.
ZOBACZ: "Wyższe bezrobocie i chleb po 8 zł". O podniesieniu płacy minimalnej w debacie w Polsat News
W pogoni za Portugalią i Grecją
Autorzy wyliczeń opierali się na danych z 2018 roku. Wynika z nich, że po zaokrągleniu przeciętny Polak zarabiał miesięcznie niecałe 1100 euro brutto, a mieszkaniec UE prawie 3 tysiące euro. Jeszcze w 2000 roku nasza średnia płaca stanowiła 23,5 proc. średniej unijnej, a w 2018 roku już 35,5 proc. Nie zmienia to faktu, że w hierarchii wynagrodzeń Polska zajmuje dalekie szóste od końca miejsce w Unii Europejskiej.
Co prawda mamy szansę dosyć szybko dogonić maruderów Zachodu, ale tylko przy korzystnym splocie okoliczności. Po pierwsze - płace w Polsce w najbliższych dziesięcioleciach musiałyby rosnąć w tak szybkim tempie, jak przez ostatnie 2-3 lata (ponad 4,5 proc. rocznie). Po drugie – tempo wzrostu wynagrodzeń w UE powinno być tak słabe, jak teraz (w UE - 2,5 proc., w Portugalii - 0,6 proc., w Niemczech -1 proc.).
Przy spełnieniu powyższych warunków, nasze pensje zrównamy z portugalskimi w 2027 roku, z greckimi w 2029, z francuskimi w 2045, a z niemieckimi w 2057 roku.
ZOBACZ: Exposé premiera i debata poselska
Unijnym średniakiem będziemy za pół wieku
Grant Thornton zakłada, że polska przeciętna płaca zrówna się z osiąganą w strefie euro w 2045 roku, a z wyliczaną dla całej Unii Europejskiej w 2069 roku. Zaskakującą konsekwencją metodologii przyjętej przez autorów raportu jest wielki kłopot z dogonieniem przez Polskę…. Czech, Estonii i Węgier. Te kraje miałyby być niemal zawsze poza naszym zasięgiem. Nie może być inaczej, bo z czysto matematycznego punktu widzenia nie możemy zrównać się z kimś, kto miał w 2018 roku trochę wyższy poziom wynagrodzeń od notowanych w Polsce, a także szybsze tempo ich wzrostu.
Ciekawe - choć mocno fantastyczne - jest również ujęcie, w którym przyjęto jako stałe obecne tempo wzrostu płac w Polsce przy utrzymaniu wynagrodzeń w pozostałych krajach UE na dzisiejszym poziomie. Scenariusz kiedy my się rozwijamy, a wszyscy inni są w stagnacji daje nam średni poziom unijny już w 2040 roku, niemiecki w 2048, a duński i luksemburski w 2050 roku.
Nadzieja w sile nabywczej złotego
Liczni ekonomiści radzą jednak skupiać się w podobnych analizach na sile nabywczej płac w poszczególnych krajach. I tu dobra dla nas wiadomość. Siła złotego, wysokość kursów walutowych i struktura cen sprawiają, że średnia polska płaca już teraz stanowi 70 proc. przeciętnej w Unii Europejskiej (w opracowaniu Grant Thornton - 35,5 proc.). Jest więc szansa, że unijnymi średniakami staniemy się nie za pół wieku, ale za 30-40 lat.
Musimy jednak zadbać o podnoszenie wydajności pracy i konkurencyjności naszej gospodarki. Portugalczycy i Grecy nie dali rady i dlatego stracili kontakt z europejską czołówką.
Czytaj więcej
Komentarze