Tygrysy z Polski dotarły do azylu w Hiszpanii. Czują się dobrze
Uratowane w Polsce tygrysy dotarły do azylu w Hiszpanii. Czują się dobrze - poinformowało w poniedziałek tamtejsze stowarzyszenie AAP Primadomus, które jest główną siedzibą holenderskiego stowarzyszenia Adwokaci Zwierząt - AAP. Zwierzęta pokonały ponad 2 tys. kilometrów. - Tygrysy są nieco nerwowe, ale to normalne po tak długiej podróży - powiedziała Berta Alzaga z azylu w hiszpańskiej Villenie.
- Właśnie rozładowujemy transport. Tygrysy są nieco nerwowe, ale to normalne po tak długiej podróży. Poza tym są w nowym miejscu. Jeden ze zwierzaków już się rozejrzał po pomieszczeniu i położył, żeby odpocząć - powiedziała Berta Alzaga, wolontariuszka w azylu w hiszpańskiej Villenie.
Tygrysy będą miały ciepło i wygodnie
Na stronie azylu napisano zaś, że "wszystko jest gotowe, by przez 30 dni kwarantanny tygrysy miały ciepło i wygodnie".
Hiszpański azyl AAP Primadomus jest główną siedzibą holenderskiego stowarzyszenia Adwokaci Zwierząt - AAP, które przejęło opiekę nad tygrysami ze względu na to, że poznańskie zoo nie ma odpowiednich warunków, by trzymać taką liczbę tych drapieżców.
ZOBACZ: Organizator transportu tygrysów może wyjść na wolność
Jak wcześniej informował na swojej stronie internetowej azyl AAP Primadomus, zwierzęta w poniedziałek po nocnym odpoczynku wróciły w trasę; były spokojne. Z poznańskiego zoo w sobotę wieczorem do Hiszpanii wyruszyło pięć tygrysów: Softi, Samson, Toph, Merida i Aqua. Podczas kilkudziesięciogodzinnej podróży miały kilka postojów. Pokonały ponad 2 tys. kilometrów; w drodze były karmione.
Gogh i Kan pozostały w Poznaniu
W poznańskim zoo pozostały dwa tygrysy - Gogh i Kan - których stan zdrowia, jak podkreślają pracownicy ogrodu, nie pozwala na długą podróż. Dwa inne tygrysy pozostały też w zoo w Człuchowie na Pomorzu..
Transport 10 tygrysów, które miały być przewiezione z Włoch do Dagestanu, utknął w październiku na przejściu granicznym w Koroszczynie (Lubelskie). Jak informował Główny Inspektorat Weterynarii, zwierzęta zostały wysłane z Włoch 22 października. Ciężarówka ze zwierzętami została cofnięta do Polski przez białoruskie służby graniczne. Od 26 do 30 października tygrysy przebywały w samochodzie w terminalu w Koroszczynie, jedno zwierzę padło.
ZOBACZ: Kara za dobre serce - "Państwo w Państwie" o tygrysach zatrzymanych na białoruskiej granicy
Znęcania się nad zwierzętami i niedopełnienia obowiązków
Prokuratura Okręgowa w Lublinie, która prowadzi śledztwo w sprawie tygrysów, postawiła zarzuty znęcania się nad zwierzętami organizatorowi transportu, obywatelowi Federacji Rosyjskiej Rinatowi V. Taki sam zarzut usłyszeli także dwaj obywatele Włoch, kierowcy samochodu z tygrysami - Marco A. i Alessio D.
Zarzut niedopełnienia obowiązków śledczy przedstawili zaś granicznemu lekarzowi weterynarii w Koroszczynie (Lubelskie) Jarosławowi N. Uważają, że zaniechał sprawdzenia stanu zdrowia i nie zadbał o poprawienie warunków tygrysów, które utknęły na tym terminalu granicznym.
Prokuratura: weterynarz nie podjął działań, do których był zobowiązany
Prokurator uznał, że Jarosław N. miał wiarygodne informacje o długotrwałym transporcie tygrysów, braku lub wadliwości dokumentacji dotyczącej zwierząt, pogarszającym się stanie ich zdrowia i zakończonych niepowodzeniem próbach przewiezienia ich przez granicę na Białoruś. Zdaniem prokuratora, weterynarz nie podjął w tej sytuacji działań, do których był prawnie zobowiązany jako funkcjonariusz publiczny, graniczny lekarz weterynarii.
ZOBACZ: Zarzuty dla kierowców przewożących tygrysy. "Wspólnie znęcali się nad zwierzętami"
W obronie lekarza stanęły Krajowa Rada Lekarsko-Weterynaryjna i Ogólnopolski Związek Zawodowy Pracowników Inspekcji Weterynaryjnej, które we wspólnym oświadczeniu zwróciły uwagę, że to nikt inny jak Jarosław N. rozpoczął walkę o przeżycie zwierząt. Jak zaznaczono, weterynarz wyszedł poza swoje obowiązki służbowe i zaalarmował wiele instytucji i ogrodów zoologicznych o potrzebie udzielenia zwierzętom niezbędnej pomocy.