Pani Iwona: ja pytałam, ale pan doktor powiedział, że nie ma takiej potrzeby. Cukier nawet bardzo wysoki mi wyszedł.
ZOBACZ: Ktoś wykradł jego dane i zaciągnął kredyty na 300 tys. złotych
- Z tego co wiem pani nie została przyjęta na oddział, z dokumentacji medycznej wynika, że nie było takich wskazań. Po wykonaniu niezbędnych badań lekarz przyjmujący pacjentkę na izbie przyjęć nie stwierdził w tym momencie takich zagrożeń, które by wymagały leczenia na oddziale chirurgicznym – informuje Jerzy Zdrzałek, dyrektor ds. medycznych Szpitala Miejskiego w Rudzie Śląskiej.
"Mogę się nie wybudzić"
Noga cały czas bolała panią Iwonę. Kobieta zadzwoniła do syna, aby pomógł jej wrócić do domu. 47-latka przeleżała cały weekend w łóżku. W poniedziałek, 8 kwietnia stan kobiety się pogorszył, próbowała wezwać pogotowie. Nie udało się. Pani Iwona zadzwoniła po lekarza rodzinnego.
- Pani doktor podeszła do mnie i mówi tak: Boże, kobieto, tu jest zakrzepica. W tym momencie wezwała transport z przychodni rodzinnej, który mnie dostarczył do szpitala Dojechałam na ten ostry dyżur, na tą izbę przyjęć i w tym momencie straciłam przytomność i już nie wiem, co się ze mną działo. Pan doktor podszedł do mojej mamy i do synów, by się ze mną pożegnali, bo po prostu nie rokuję, mogę się nie wybudzić z tego – wspomina pani Iwona.
- Z dokumentacji medycznej wynika, że była w stanie dosyć ciężkim, cierpiąca, z silnymi dolegliwościami kończyny dolnej – mówi Jerzy Zdrzałek, dyrektor ds. medycznych Szpitala Miejskiego w Rudzie Śląskiej.
Na drugim piętrze bez windy
W szpitalu trwała walka o życie pani Iwony. Lekarze stwierdzili zakrzepicę żylną, ropowicę i postępującą sepsę. Konieczna była amputacja nogi.
- Cały czas była walka o życie, od momentu przyjęcia do szpitala, bo stan pacjentki się zaczął pogarszać. Po przyjęciu na oddział wykonano odpowiednie zabiegi i pacjentka w stanie ciężkim trafiła na oddział intensywnej opieki medycznej –tłumaczy Jerzy Zdrzałek, dyrektor ds. medycznych Szpitala Miejskiego w Rudzie Śląskiej.
WIDEO: Reportaż "Interwencji".
Dziś pani Iwona walczy o powrót do sprawności. Porusza się za pomocą balkonika i protezy wypożyczonej od protetyka. Kobieta praktycznie nie wychodzi z mieszkania, które znajduje się na drugim piętrze, w budynku nie ma windy.
- Sobota, niedziela - to zaważyło, że stan choroby pogłębił się. Jakby te dwa dni była w szpitalu, to uważamy, że poddana by była dodatkowym zabiegom, że poddana by była obserwacji i w poniedziałek byłaby w zupełnie innym stanie i w innym miejscu. Każdy wiedział od samego początku że jest cukrzykiem – zaznacza Zbigniew Litke, pełnomocnik pani Iwony.
ZOBACZ: Ciężarnej groziła amputacja. Pomogli strażacy ze szlifierką
"NFZ nie dopatrzył się żadnych nieprawidłowości"
- Narodowy Fundusz Zdrowia badał organizację pracę oraz badał merytoryczne postępowanie lekarza i nie dopatrzył się żadnych nieprawidłowości. Na dzień dzisiejszy toczy się postępowanie, szpital udostępnił dokumentację medyczną, między innymi na żądanie prokuratury i czekamy na wyniki tego postępowania – informuje Katarzyna Adamek, prezes Szpitala Miejskiego w Rudzie Śląskiej.
- Postępowanie jest w sprawie, czyli w toku postępowania nie przedstawiono jeszcze nikomu zarzutu. Myślę, że ta czynność będzie miała miejsce, o ile w ogóle do niej dojdzie, dopiero po tym jak prokuratur zgromadzi materiał dowodowy, a w szczególności zasięgnie opinii biegłych – wyjaśnia Karina Spruś z Prokuratury Okręgowej w Gliwicach.
Pani Iwona mimo braku jednej nogi stara się nie tracić pogody ducha. Szyje na maszynie, aby uzbierać pieniądze na protezę, która będzie dostosowana do jej potrzeb.
- Marzę o tym, żeby stanąć na nogi i jak normalna kobieta pójść gdzie mnie oczy poniosą – mówi.
Komentarze