Stado dzikich świń zabiło 59-latkę. "Jedna z gorszych rzeczy, jaką w życiu widziałem"
Ciało Christine Rollins, która na co dzień pracowała jako opiekunka osób starszych, znaleziono przed domem jednej z jej podopiecznych w Teksasie. Kobieta miała widoczne ślady ugryzień, brakowało też fragmentów ciała. Po sekcji zwłok okazało się, że 59-latka zmarła po ataku stada dzikich świń.
- W ciągu mojej 35-letniej kariery nie widziałem chyba gorszej rzeczy - przyznał podczas konferencji prasowej szeryf hrabstwa Chambers Brian Hawthorne.
ZOBACZ: Jelenie utknęły w pułapce bez wyjścia. Na pomoc ruszyło kilkanaście osób
Zmarła przez utratę znacznej ilości krwi
Opiekunka w niedzielę od godz. 6 rano miała zajmować się parą starszych osób z Anuhuac. Kobieta jednak nie pojawiła się w pracy.
84-letnia właścicielka domu, zaniepokojona brakiem kontaktu ze strony Rollins, po kilku godzinach wyszła na podwórko. To tam znalazła ciało 59-latki. Natychmiast zadzwoniła pod numer alarmowy.
Służby, które przyjechały na miejsce zabezpieczyły ciało. Sekcja wykazała, że 59-latka zmarła przez utratę znacznej ilości krwi. Na ciele kobiety były widoczne ślady ugryzień. Według patologa, rany musiało zadać co najmniej kilka dzikich świń. Zwierzęta mogą ważyć nawet 150 kg.
Świnie opanowały pastwiska
Rollins opiekowała się starszą parą z Anuhac przez ostatnie dwa lata. Szeryf Hawthorne złożył kondolencje rodzinie i bliskim kobiety.
Szeryf hrabstwa poinformował, że w ostatnich latach dzikie świnie praktycznie opanowały pastwiska i lasy w Chambers. Nie pomagają odstrzały i zastawiane pułapki - zwierząt cały czas przybywa. Hawthorne podkreśla jednak, że rzadko atakują one ludzi - od kiedy prowadzone są szczegółowe raporty, odnotowano jedynie sześć przypadków śmiertelnych.
ZOBACZ: Wirus ASF. Na zachodzie Polski pierwszy przypadek afrykańskiego pomoru świń
Czytaj więcej
Komentarze