Zakazali przyjmowania Polaków, więc wkurzony właściciel bungalowu urządził w nim dom schadzek
62-letni Jos Wolthuis wynajmował swój domek w holenderskim Reutum pracownikom tymczasowym z Polski. Wspólnota mieszkaniowa uznała jednak, że Polacy im przeszkadzają, bo hałasują, brudzą i ściągnęli plagę szczurów. Przegłosowali zakaz wynajmowania domków Polakom. Wolthuis uznał to za dyskryminację i na złość sąsiadom otworzył w bungalowie dom schadzek "Rekreacja erotyczna".
"Witamy w »parku nie dla gości«, niestety Polakom wstęp wzbroniony" - głosi transparent wiszący przed podniszczonym domkiem we wsi Reutum, w holenderskiej prowincji Overijssel.
62-letni Jos Wolthuis wynajmował go Polakom, którzy licznie ściągają do Holandii do pracy. Był z nich bardzo zadowolony, uważał ich za spokojnych lokatorów i sumiennych, co miesiąc zasilali jego budżet domowy kwotą 1200 euro - tyle płacili czynszu.
ZOBACZ: Link do strony pornograficznej zamiast komunikatu. Wpadka holenderskiej policji
Obwiniali Polaków o ściągnięcie plagi szczurów
Komitet właścicieli domków był jednak odmiennego zdania. Sąsiedzi bungalowu w Reutum skarżyli się na Polaków zrzucając im, że hałasują i brudzą. Ich zdaniem Polacy odpowiadają za ściągnięcie w okolicę stad szczurów, miały je przyciągnąć resztki wyrzucanego przez Polaków jedzenia. Nie mieli wprawdzie na to żadnych dowodów, ale nie przeszkodziło im to przegłosować wprowadzenie zakazu przyjmowania w domkach Polaków.
In de bungalow van Jos mogen geen Polen. Dus maakte hij er een sekshut van
— AD.nl (@ADnl) November 23, 2019
- (Premium) https://t.co/n7rGkXwO2u pic.twitter.com/QwM5klMqC2
Bierze od 50 do 100 euro
Wkurzony takim obrotem sprawy Jos Wolthuis postanowił otworzyć w swoim domu "Erotisch recreëren" ("Rekreacja erotyczna") - czyli nic innego, jak dom schadzek. Teraz, jak pisze dziennik "Algemeen Dagblad", za 100 euro w weekendy i 50 euro w dzień powszedni można w nim umówić się na przykład na orgię lub urządzić zabawy sado-maso.
Otwarcie domu schadzek, to był sprzeciw wobec, jak to określił właściciel, jawnej dyskryminacji Polaków. Zapewnił, że gdyby nie zakaz wynajmowania domku Polakom, to nigdy nie wpadłby na ten pomysł. Sąsiedzi są teraz jeszcze bardziej wściekli.
ZOBACZ: Polak zamordowany w Holandii. Miał go zabić inny Polak
"Z Polakami jest jak z wiatrakami"
62-letni Wolthuis zauważa, że migranci zarobkowi mieszkają w wielu miejscach Holandii. Wyrzucenie ich z jego domku uznał za dyskryminację. - (Wyrzucono ich - red.) tylko dlatego, że są Polakami. To dyskryminacja - mówił w rozmowie z "Algemeen Dagblad". Dodał, że "z Polakami w Holandii jest jak w wiatrakami - niemal każdy ich chce i widzi korzyści z nich płynące, ale nikt nie chce, by stały na jego podwórku".
- Są tu setki Polaków, tylko w Dinkelland i Tubbergen. Chcemy, żeby tu pracowali, potrzebujemy ich. Gdzie zatem mogą mieszkać? - dopytuje Wolthuis.
Komitet właścicieli odpowiada: - Gdzie indziej, byle nie tutaj.
Przekonują oni, że zakaz nie ma nic wspólnego z dyskryminacją. - To osiedle nie jest przeznaczone do przyjmowania pracowników sezonowych - argumentują.
ZOBACZ: Polak pokazał holenderskiemu policjantowi środkowy palec. Stracił samochód
Czerwone lampy, świeczki i peniuary
Na razie sytuacja jest patowa, sąsiedzi pozbyli się Polaków, ale nie wiedzą, jak pozbyć się domu schadzek. 62-letni Holender ze swoją 41-letnią żoną Czeszką, by uprzykrzyć dodatkowo sąsiadom życie oświetlili domek jaskrawym, czerwonymi lampami. Wewnątrz, co widać na zdjęciach zamieszczonych w "Algemeen Dagblad", pomieszczenia urządzono w podobnym stylu: czerwone oświetlenie, świeczki wokół wanny oraz seksowne haleczki, peniuary i inna erotyczna bielizna wisząca na ścianach.
Na wszelki wypadek podkreśla, że nie zezwala wykorzystywanie wynajmowanego domku do prostytucji. - To niedozwolone - mówi Wolthuis, ale od razu dodaje szczerze, że nie może kontrolować wszystkiego.
Czytaj więcej