Dotychczasowy rekord zawodów należał do Amerykanki Brendy Guajardo i wynosił 74:35.43.
- To jeden z najdłuższych liniowych biegów czy najtrudniejszych? Myślę, że zdecydowanie tak. Jest to wyzwanie ogromne. Jest się gdzie zmęczyć i już samo ukończenie jest ogromnym sukcesem - powiedział Sagan w rozmowie z reporterką Polsat News po powrocie do Polski.
Dodał, że jest zadowolony, że udało mu się ukończyć bieg bez żadnej kontuzji, "bo nie chodzi o to, żeby wykończyć organizm".
- Zdecydowanie w dobrych humorach wracamy. Udało się zrealizować większość założonych celów - mówił ultramaratończyk
ZOBACZ: Przebiegł 490 km w niecałe 70 godzin. Polak dotarł do mety najszybciej
Stwierdził jednak, że "nie wszystko do końca poszło tak, jak chcieliśmy, ale przy takim biegu nie wszystko da się zaplanować i nad wszystkim zapanować".
- Nie został zrealizowany cel zbliżenia się z rekordem trasy do granicy 60 godzin, co uważam, że jest możliwe. Pewne rzeczy muszę dopracować w kwestii treningu, przygotowania - tłumaczył Sagan.
- Pogoda dopisała, inny świat zupełnie biegnąc tę trasę w tym roku, a w ubiegłym. Inne warunki atmosferyczne miały zasadniczy wpływ na tegoroczny wynik, na jego poprawę - mówił ultramaratończyk, który zwyciężył także ubiegłoroczną edycję biegu.
"Walka z samym sobą"
- Bieg był bardzo dobry. Na pewno jest jeszcze do urwania z tego wyniku, ale uważam, że to był dobry wyjazd - dodał.
Zapytany o to, co było najtrudniejsze, odpowiedział: sama trasa. - Walka z samym sobą, przezwyciężanie tych kryzysów, które były po drodze - mówił. - Nie ma osoby, który nie ma kryzysów. Istotą ultramaratonu jest to, żeby wygrać z głową - dodał.
WIDEO: zobacz całą rozmowę z Łukaszem Saganem
- Były kryzysy związane z brakiem snu, to był taki czynnik, który zdecydował, że musiałem sobie zrobić przerwę, położyć się na chwilę. Miałem trzy takie przerwy, pierwsza po ok. 20 godzinach biegu. Najdłuższa przerwa, którą poświęciłem na sen, to było 40 minut. Dwie pozostałe były po 15 min i 25 min - tłumaczył.
Jak dodał, poza dłuższymi przerwami miał też krótkie, "żeby zjeść, wypić kawę czy herbatę".
ZOBACZ: Niepełnosprawny biegacz zbiera pieniądze na start w maratonie w Himalajach
Na pytanie o przygotowanie do tak morderczego wyzwania, odpowiedział: - Musiałem ograniczyć pracę zawodową, żeby poświęcić więcej czasu na trening i na odpoczynek.
- W najbardziej kluczowych tygodniach, bezpośrednio przed zawodami, miesięcznie biegałem ponad 90 godzin - mówił.
Pieniądze na wózek dla niepełnosprawnej Agnieszki
Podkreślił, że "cele sportowe, jakie towarzyszyły biegowi, to jedno, ale w tym roku cel był także charytatywny". - Wspólnie z Zakonem Maltańskim zbieraliśmy pieniądze na wózek dla niepełnosprawnej Agnieszki, która potrzebuje go do poruszania i porozumiewania się. Udało się zebrać te pieniądze - dodał.
- Przede wszystkim ten cel charytatywny pchał do mety - podkreślił.
Czytaj więcej
Komentarze