Deweloper przekonuje, że wszystko zostało zrobione zgodnie z planem. I ma rację. Nie ma bowiem przepisów regulujących wielkość placu zabaw.
Dwa "bujaki" i zamiast ławki - schowana w kącie, przy budynku transformatora - piaskownica. Tak wygląda miejsce zabaw dla dzieci na warszawskich Stegnach. Deweloper szczyci się nim w opisie jako "kameralny plac zabaw".
"Alcatraz dla dzieci"
Kolejny "deweloperski" plac zabaw mieści się przy ul. Piątkowskiej w Poznaniu. "Bujak" i huśtawka ustawione są we wnęce budynku, tuż przy murze.
"Alcatraz dla dzieci" - tak zdjęcia innego z poznańskich placów zabaw podpisała pani Magdalena. Dzieci mają tam do dyspozycji piaskownicę i jeden "bujak".
"Deweloper może wszystko"
Jan Mencwel z Miasto Jest Nasze twierdzi, że "problem istnieje od kiedy bardzo rozwinął się deweloperski rynek mieszkaniowy". - To jest związane z tym, że deweloperzy próbują upchnąć jak najwięcej mieszkań, które można sprzedać. Plac zabaw takim miejscem nie jest - dodał.
Jak podkreślił, nowe osiedla budowane są najczęściej na tzw. wuzetce, czyli decyzji ustalającej warunki zabudowy. - To jest w stu procentach uznaniowe, decyduje o tym jeden urzędnik, który podpisuje zgodę na warunki zabudowy i wtedy deweloper może zrobić właściwie wszystko - tłumaczył aktywista miejski.
ZOBACZ: Z kredytami i bez mieszkań. Przez spór banku z deweloperem
Zdaniem Mencwela, sytuacja pogorszyła się wraz z wejściem w życie ustawy nazywanej lex deweloper. - Można teraz ignorować zapisy planu miejscowego. Jeśli w danym miejscu powinna być niska zabudowa, ponieważ np. wokół są niskie budynki, to deweloper może wystąpić o to, żeby zbudować budynek niezgodny z planem miejscowym i wystarczy, że "klepną" mu to radni - dodał.
"Wolna amerykanka"
Według niego, ustawa ta "pozwala na tego typu łamanie zasad urbanistyki". - W Polsce panuje wolna amerykanka, a te place zabaw są symbolem tego, jak to się kończy. Nie ma żadnych norm, więc można postawić coś, co wygląda jak parodia placu zabaw, albo jak jakiś plac zabaw w więzieniu lub spacerniak w więzieniu dla dzieci - mówił.
Jak dodał, Miasto Jest Nasze stara się uświadamiać ludzi i sprawiać, by osiedla bez zieleni i z małymi placami zabaw stawały się nieatrakcyjne dla potencjalnych mieszkańców.
- Walczymy o plany zagospodarowania i sprzeciwiamy się ustawie lex deweloper, bo uważamy, że w Polsce za mało się buduje rzeczy zaplanowanych, a za dużo osiedli, tzw. polskich obozów mieszkaniowych - dodał.
Czytaj więcej
Komentarze