- Zostały wszczęte wszelkie procedury unijne. Teren jest ogrodzony, jutro ma zakończyć się budowa płotu o długości 36 km. W związku z tym, że jest to na terenie, gdzie nie ma gospodarstw rolnych - jest to teren leśny - chcemy zastosować ten mechanizm, który z powodzeniem udało się zrealizować w Czechach. Może tutaj płot jest w stanie ograniczyć przemieszczanie się dzików - powiedział minister w rozmowie z dziennikarzami w Brukseli.
ZOBACZ: Drugi przypadek ASF u dzików w województwie lubuskim
Dodał, że ogrodzony teren jest przeczesywany przez myśliwych i leśników. - Od jutra w poszukiwaniu padłych dzików pomogą również żołnierze. Sprawa jest poważna i absolutnie jej nie bagatelizujemy - wskazał.
"Niemcy się obawiają"
Ardanowski zaznaczył, że poszczególne kraje zadeklarowały również chęć przekazania swoich doświadczeń w walce z wirusem. - Nie jest to tylko problem Polski. Również Niemcy obawiają się tego. To jest 80 km o granicy niemieckiej - powiedział minister.
Obecnie - jak przekazał Ardanowski - trwają ustalenia, co może być przyczyną, że wirus pojawił się 330 km od wcześniej odnalezionych padłych zwierząt na wschodzie Polski. - Nikt się nie spodziewał, że w takim miejscu może się pojawić przypadek ASF. Próbujemy to wyjaśnić - wskazał.
Ukraińska kukurydza
Na spotkaniu unijnych ministrów rolnictwa strona polska podniosła także temat nadmiernego importu kukurydzy z Ukrainy do Polski. Komisja Europejska nie widzi jednak powodu do interwencji rynkowej.
- 60 proc. eksportowanej z Ukrainy kukurydzy trafia do Polski. Ona jest tańsza, ze względu na klimat i wysoką jakość gleb – te czarnoziemy ukraińskie – jak i tańszą siłę roboczą. Natomiast bardzo mocno to komplikuje sytuację na rynku zbóż w Polsce. To dotyczy zarówno kukurydzy, jak i innych zbóż m.in. gryki - powiedział dziennikarzom po spotkaniu Ardanowski.
Jak dodał, z uwagi na to, że Polska jest krajem granicznym, koszty transportu do niej kukurydzy z Ukrainy są w UE najniższe. - Jest to dla nas problem. (…) Wiele krajów nas poparło, tych, które mają podobny problem - Węgrzy, Czesi, Rumuni - mówiąc, że również obawiają się tego zagrożenia ze strony zbóż ukraińskich – dodał Ardanowski.
ZOBACZ: Tajemniczy "śrubiarz" atakuje rolników w Kościerzynie. Zniszczył już 10 kombajnów
Dodał, że zwrócił się do KE o stwierdzenie, czy w uprawie kukurydzy - ale też przy uprawie innych gatunków zbóż - nie stosuje się na Ukrainie niedozwolonych w UE pestycydów. - Chcemy, aby Komisja sprawdziła, czy jakość i bezpieczeństwo tej produkcji roślinnej na Ukrainie odpowiada normom i standardom Unii Europejskiej - wskazał.
Po drugie - jak poinformował - zwrócił się do KE o odpowiedź, czy na pewno kukurydza, gryka i inne gatunki zbóż rzeczywiście pochodzą z Ukrainy, czy też nie są reeksportowane.
Komisarz ds. rolnictwa Phil Hogan mówił, że rynek kukurydzy w UE jest obecnie stabilny, a ceny kształtują się w okolicach średniej z zeszłego roku. Jego zdaniem poziom importu kukurydzy, w tym z Ukrainy jako największego dostawcy, odzwierciedla rosnące zapotrzebowanie na paszę w UE i nie wpływa na równowagę rynku UE.
- Komisja będzie monitorować sytuację, ale nie widzimy obecnie żadnego powodu ani uzasadnienia dla interwencji na rynku – powiedział Hogan podczas posiedzenia.
Umowa UE-Chiny
Ardanowski poinformował także, że obecnie analizowana jest umowa UE-Chiny w sprawie produktów żywnościowych i oznaczeń geograficznych.
- Na koniec spotkania unijny komisarz ds. rolnictwa przekazał informacje na temat umowy handlowej z Chinami. Na razie trwa analiza tej umowy, ale wiele krajów podkreślało, że jest to historyczna kwestia. Pierwszy raz obowiązuje umowa dwustronna między Chinami a UE, która określa również ochronę produktów europejskich, oznaczeń geograficznych. Oby to było w Chinach przestrzegane – powiedział Ardanowski.
Czytaj więcej
Komentarze