Milionowe odszkodowanie dla ofiary księdza pedofila. Chrystusowcy nie wycofają skargi kasacyjnej
Towarzystwo Chrystusowe nie podważa krzywdy, jaka została wyrządzona przez byłego księdza Romana B. jego ofierze; podstawą złożenia skargi kasacyjnej do SN jest sprawa odpowiedzialności zbiorowej - podkreślił w piątek w oświadczeniu rzecznik zgromadzenia.
W ub.r. Sąd Apelacyjny w Poznaniu utrzymał w mocy wyrok pierwszej instancji przyznający 1 mln zł zadośćuczynienia i dożywotnią rentę kobiecie, która jako dziecko była molestowana, więziona i gwałcona przez księdza Romana B., wówczas członka Towarzystwa Chrystusowego dla Polonii Zagranicznej. Zakon wypłacił zasądzoną kwotę, ale złożył do Sądu Najwyższego kasację od wyroku. SN zajmie się nią pod koniec grudnia.
Odpowiedź na petycje
W środę Chrystusowcy otrzymali petycje wzywające ich do wycofania kasacji. Podpisało się pod nimi 16 tys. osób. Ich inicjatorzy argumentują, że wyrok sądu nakazujący chrystusowcom wypłatę odszkodowania był sprawiedliwy, bo jako zakonnik Roman B. składał śluby ubóstwa i był finansowo zależny od zgromadzenia. Po drugie, "ze strony zakonu nie zadziałały żadne mechanizmy, które powinny zapobiec takiej sytuacji. Zdarzenie nie miało charakteru incydentalnego, ale trwało przez dłuższy czas". Dodano, że współbracia widzieli sprawcę gwałtów z dziewczynką, jednak nie reagowali adekwatnie. Zwrócono też uwagę, że powtórna walka o sprawiedliwość skazuje ofiarę Romana B. na dodatkowe cierpienie.
W piątek wydane zostało oświadczenie w sprawie złożonych petycji.
Rzecznik Prasowy Towarzystwa Chrystusowego dla Polonii Zagranicznej ks. Marek Grygiel podkreślił w przesłanym PAP dokumencie, że zgromadzenie "nie podważa ani nie relatywizuje krzywdy, jaka została wyrządzona przez byłego księdza Romana B. pani Katarzynie". Zaznaczył przy tym, że do wielu postulatów zawartych w petycjach trudno się odnieść, ponieważ Chrystusowcy nie są ich adresatami.
"Podstawą złożenia skargi kasacyjnej do Sądu Najwyższego nie jest zasądzona kwota zadośćuczynienia, tylko interpretacja przepisu 430. k.c. (odpowiedzialność zwierzchnika za podwładnego - PAP) i sprawa odpowiedzialności zbiorowej" - napisał rzecznik.
Jak wyjaśnił, celem złożenia skargi jest prośba o rozstrzygnięcie, czy przy wydawaniu zapadłego wyroku nie doszło do naruszenia prawa przez błędną jego wykładnię lub niewłaściwe zastosowanie.
"Były ksiądz, popełniając osądzone już przez wymiar sprawiedliwości czyny niedozwolone, działał wbrew regułom prawa zakonnego, łamiąc znane mu zasady nie tylko prawne, ale i moralne. Działał więc na swoją własną odpowiedzialność" - podkreślił rzecznik Towarzystwa Chrystusowego.
PRZECZYTAJ: Milionowe odszkodowanie od Towarzystwa Chrystusowego. Kasacją zajmie się Sąd Najwyższy
Odpowiedzialność instytucji za czyny jej członków
Jak wskazał, zastosowana przez sąd wykładnia przepisu mówiącego o odpowiedzialności instytucji za czyny popełnione przez jednego z jej członków rodzi poważne wątpliwości i może stanowić przestrzeń do nadużywania tego przepisu w przyszłości wobec innych instytucji, nie tylko kościelnych.
"Podkreślamy, że w Towarzystwie Chrystusowym nigdy nie było i nie będzie przyzwolenia na działania, których dopuścił się były zakonnik. Godzą one w dobre imię naszego Zgromadzenia. Dlatego nam również zależy na sprawiedliwym wyroku. Uważamy jednak, że przypisywanie innym osobom i całej instytucji nieudowodnionego współudziału w popełnianiu czynów niedozwolonych jest nadużyciem" - napisano w oświadczeniu.
Rzecznik zauważył, że fakt przyjęcia skargi kasacyjnej do rozpoznania świadczy o tym, że SN dostrzega konieczność wyjaśnienia wątpliwości prawnych związanych z wykładnią przepisów dokonywaną przez sądy orzekające w sprawie.
"Los ofiary Romana B. nie jest nam obojętny. Jednocześnie podkreślamy, że żadne nasze działanie w jakimkolwiek stopniu nie jest w nią wymierzone. Potwierdzamy, że także przy korzystnym dla Towarzystwa orzeczeniu Sądu Najwyższego będziemy wspierać ofiarę byłego zakonnika" - podkreślił ks. Marek Grygiel.
Wątpliwości dotyczące składu orzekającego ws. kasacji
Inicjatorka akcji zbierania podpisów pod petycjami Agnieszka Ziółkowska mówiła w środę, że Towarzystwo "ma czas do 20 grudnia, żeby zachować się po chrześcijańsku, zadośćuczynić krzywdom". Dodała, że w ub. tygodniu złożono w SN petycję podpisaną przez 4,5 tys. osób, wzywającą do zmiany składu orzekającego ws. kasacji złożonej przez Chrystusowców. W opinii Ziółkowskiej obecnie wyznaczeni sędziowie nie gwarantują bezstronności postępowania, bo są związani z Kościołem.
Ks. Roman B. w trakcie posługi w jednej z miejscowości w woj. zachodniopomorskim molestował seksualnie 13-letnią dziewczynkę. Według mediów miał ją podstępnie wywieźć od rodziców, przez kilkanaście miesięcy więzić i gwałcić. W jego komputerze śledczy mieli znaleźć także treści pedofilskie i korespondencję z innymi dziećmi. Mężczyznę aresztowano w 2008 r.
W 2009 roku ksiądz został skazany w procesie karnym na osiem lat więzienia. Obrońcy odwołali się od decyzji sądu i sprawa trafiła do ponownego rozpatrzenia. W sądzie Roman B. miał przyznać się do kilkudziesięciu przestępstw seksualnych, ale zaprzeczał biciu ofiary i planowaniu działań z góry. Sąd podjął wówczas decyzję o zmniejszeniu kary do 4,5 roku leczenia psychiatrycznego na oddziale szpitalnym w zakładzie karnym. W 2010 r. wyrok został złagodzony o pół roku. Ksiądz wyszedł na wolność dwa lata później. Administracyjny proces karny ks. Romana B. zakończył się jego wydaleniem ze stanu duchownego. Roman B. nie jest już także członkiem zgromadzenia Towarzystwa Chrystusowego.
Poza sprawą karną poszkodowana kobieta wytoczyła proces także zgromadzeniu, do którego należał ksiądz Roman B. Sąd Okręgowy w Poznaniu, w styczniu 2018 r., zasądził na rzecz kobiety 1 mln złotych zadośćuczynienia i 800 zł miesięcznie dożywotniej renty od zakonu. W zeszłym roku informowano, że Towarzystwo Chrystusowe wykonało prawomocny wyrok poznańskiego sądu i wypłaciło ofierze księdza zasądzoną kwotę zadośćuczynienia.
Czytaj więcej
Komentarze