Nie żyje Michał Szpak, działacz Stelmetu Enei BC Zielona Góra i były reporter telewizji Polsat
"Z głębokim smutkiem zawiadamiamy, że nasz dobry kolega i wieloletni pracownik klubu, Michał Szpak zmarł w nocy z 1 na 2 listopada" - poinformował Stelmet Enea BC Zielona Góra. Michał Szpak w latach 2007 - 2011 był reporterem telewizji Polsat. W 2012 roku związał się z zielonogórskim klubem koszykarskim.
Michał Szpak przez ostatnie siedem lat swojej zawodowej kariery był związany z klubem Stelmet Enea BC Zielona Góra. Przez ostatnie blisko trzy lata był managerem klubu. W kwietniu zdecydował się w pełni poświęcić rozwijaniu własnych projektów, jednak wciąż współpracował ze Stelmetem Eneą BC Zielona Góra. "Służył nam radą, pomocą i doświadczeniem" - napisano na klubowej stronie.
"Bez jego nieocenionej pracy, nasz klub nie byłby w stanie wspiąć się i utrzymać przez wiele lat na wyżynach europejskiej koszykówki" - dodano.
Przed niedzielnym spotkaniem z Anwilem Włocławek pamięć Michała zostanie uczczona minutą ciszy.
"Nie znam nikogo, kto nie lubiłby Szpaka"
Michała Szpaka wspomina Marcin Wąsiewicz, dyrektor programowy Radia Łódź oraz wieloletni dziennikarz Polsatu:
"Michał.... po prostu Szpaqu - tak na niego mówiliśmy. Pracowaliśmy razem w radiu i telewizji - w RMF i Polsacie.
Dobrze wyglądał i brzmiał. Cieszyłem się, kiedy dołączył do ekipy Polsatu we Wrocławiu. Nie znam nikogo, kto nie lubiłby Szpaka. Dystans, poczucie humoru, uśmiech, a do tego talent i pomysły - czasem niewiarygodne, takie jak redagowanie tygodnika »Szuwary« w RMF-ie, zakładowej satyrycznej gazetki, funkcjonującej w drugim obiegu. Dawaliśmy w niej upust zawodowym frustracjom i komentowaliśmy wszystko, co działo się w firmie. Z wypiekami na twarzy, czekaliśmy na każdy kolejny numer. Michał wyrósł na bohatera.
W telewizji też wykonał numer stulecia. Pojechał na zdjęcia do szkoły. Nudził się w oczekiwaniu na nagranie. Stanął przed kamerą, krótka charakteryzacja i zaczął udawać dyrektora szkoły. Był wiarygodny. Nie będę zdradzał telewizyjnej kuchni, ale widzowie »Wydarzeń« mogli go obejrzeć i w tej roli. Zresztą szefowie też, I chwała, że go nie zwolnili. Odszedł sam. Cały Michał.
No właśnie, odszedł. Nie wierzę. To jednak nie jest kolejny jego żart. Godziny rozmów, relacji, emocji, przeżyć. Wspólne firmowe imprezy. Niedawno byłem w Zielonej Górze, do której Michał wrócił, miałem zadzwonić, napisać. Miałem. Następnym razem. Jestem na siebie zły. Dzięki, że byłeś, że miałem zaszczyt poznać Cię i pracować. Gdyby to jednak był ponury żart, przekonałbyś się, ilu miałeś znajomych, fanów i przyjaciół. Tego nikt Ci nie odbierze"