"Przetrzymywanie zwierząt z powodu biurokracji to wstyd" - kierowca ciężarówki z tygrysami
- To niegodne, że stoimy na granicy z powodu jakiegoś dokumentu. To jakaś niestworzona historia. Dokumentu, o którym nawet nasze ministerstwo nic nie wie - powiedział Polsat News Marco Accardo, kierowca ciężarówki, w której przewożono tygrysy. Mężczyzna zapewnia, że do momentu dojechania do polsko-białoruskiej granicy "zwierzęta karmiono" i "dawano im pić". Mimo to były w złym stanie, jedno padło.
Ciężarówka z dziewięcioma tygrysami, które utknęły na polsko-białoruskim przejściu granicznym w Koroszczynie (woj. lubelskie), dotarła do poznańskiego zoo w czwartek po północy. Zwierzęta mają tam spędzić kilka dni, a potem trafią do azylu w Hiszpanii. W poznańskim zoo trwa akcja wyciągnięcia tygrysów z pojazdu.
"Miały odpocząć w cyrku w Brześciu"
Kierowca ciężarówki w rozmowie z Polsat News powiedział, że tygrysy pochodzą z jednego z rzymskich cyrków.
- Zostały podarowane zoo w Rosji. Wyruszyliśmy z nimi z Rzymu w zeszły wtorek wieczorem a tu przyjechaliśmy w czwartek. Moim zdaniem to niegodne, że od tego czasu nadal jesteśmy tutaj, stoimy na granicy z powodu jakiegoś dokumentu. To jakaś niestworzona historia - dokumentu, o którym nawet nasze ministerstwo nic nie wie - powiedział.
WIDEO: Marco Accardo dla Polsat News: tygrysom dawano jeść i pić
Accardo dodał, że "najważniejsze to zapewnić bezpieczeństwo zwierzętom, a nie dyskutować o dokumentach". - Najpierw trzeba było nas zawieźć w miejsce, gdzie można zapewnić bezpieczeństwo zwierzętom, a potem możemy rozmawiać o dokumentach. Nie trzymajmy tygrysów w ciężarówce z powodu biurokracji, to wstyd - powiedział. Według niego cyrk oddał zwierzęta, bo "nie mógł ich już dłużej trzymać", a w rosyjskim zoo miałyby dobre warunki.
- Po drodze miały odpocząć w cyrku Brześciu (miastu przy polsko-białoruskiej granicy - red.). To należało zrobić - dodał kierowca.
ZOBACZ: Poznańskie zoo przyjmie tygrysy, które utknęły na granicy. "Nie wiemy, ile z nich przeżyje"
"Karmiliśmy tygrysy kurczakami"
Accardo zapewnił również, że ekipa transportowa regularnie karmiła tygrysy, a zwierzę, które padło na granicy zmarło w "w wyniku stresu". Na stwierdzenie reportera, że sekcja wykazała również zator w żołądku, do którego mogło dojść z powodu niewłaściwego karmienia odpowiedział: to nieprawda.
- Tygrysy jedzą również kurczaki. Nie dawaliśmy im nie wiadomo czego, karmiliśmy je kurczakami. To dla nich odpowiednie pożywienie - zapewnił.
- Podczas podróży zatrzymywaliśmy się, może to potwierdzić GPS w ciężarówce. Zatrzymywaliśmy się, dawaliśmy im jeść i pić, we wtorek wieczorem zatrzymaliśmy się w Arezzo w Toskanii - daliśmy im jeść, pić i pozwoliliśmy im zasnąć. Następnego dnia rano wyruszyliśmy w drogę, zatrzymaliśmy się na północy Włoch - tam też je nakarmiliśmy, a potem zatrzymaliśmy się w Czechach. Tam także dostały jedzenie i picie, a potem przyjechaliśmy tu - w miejsce śmierci - podsumował kierowca.
Główny Inspektorat Weterynarii poinformował, że o fakcie przewożenia zwierząt bez wymaganej dokumentacji weterynaryjnej zostały powiadomione włoskie służby weterynaryjne oraz Ambasada Włoch w Warszawie.
Sprawę transportu tygrysów bada już Prokuratura Rejonowa w Białej Podlaskiej. Śledczy postawili zarzut znęcania się nad zwierzętami 32-letniemu obywatelowi Federacji Rosyjskiej - organizatorowi transportu.
Podali mu środek usypiający, żeby go otumanić
Zoo w Poznaniu poinformowało w nocy ze środy na czwartek, że przywiezione zwierzęta są "chude, odwodnione, z zapadniętymi oczami, futra obklejone odchodami". Według specjalistów z zoo mają także odparzenia od moczu, są w stresie, "bez woli i chęci do życia". Dwa tygrysy dowiezione do Poznania od razu załadowano do osobnej ciężarówki, która zabrała je do zoo w Człuchowie (woj. pomorskie). Dwa kolejne zwierzęta zostały w poznańskim zoo.
Jedno ze zwierząt znajdujące się w ciężarówce było agresywne i znajdowało się w rozpadającej się skrzyni. Władze zoo poinformowały, że przez to nie można było dostać się do pozostałych czterech zwierząt.
- Przed godziną 11:00 z ciężarówki udało się wyciągnąć tego najbardziej agresywnego tygrysa. Pracownicy zoo podali mu środek usypiający, żeby go otumanić - relacjonował reporter Polsat News Marcin Wojciechowski. Przy tej czynności asystowali strzelcy wyborowi z policji na wypadek, gdyby tygrys się uwolnił i zagrażał ludziom.
Cały czas trwa akcja rozładunkowa. Trzy tygrysy zostały przeniesione na specjalny wybieg. Zajmują się nimi weterynarze.
Czytaj więcej