Budowlany szwindel na Podlasiu. Firma przestała płacić rachunki
Grupa przedsiębiorców budowlanych z Podlasia liczy straty po współpracy z firmą Artura S. Schemat działania mężczyzny za każdym razem był ten sam: z początku regulował płatności zdobywając zaufanie kontrahentów, by w pewnym momencie przestać płacić wystawione rachunki. Ma gigantyczne zaległości. Materiał "Interwencji".
- Na początku bardzo dobry płatnik, w dniu przelewu nawet dzwonił i informował, że przelew poszedł. Przyszedł jednak taki miesiąc, że powiedział, że zapłaci w następnym miesiącu, bo gdzieś tam mu nie zapłacili. I co do czego przez ten miesiąc nabrał tyle, że doszło do dużej kwoty –ponad 100 tys. zł – opowiada Paweł Dąbrowski, właściciel składu budowlanego.
- Prowadzę działalność gospodarczą m.in. wypożyczalnię sprzętu budowlanego. Pan Artur zaczął wspomagać się moim sprzętem. Od października 2017 r. regularnie przyjeżdżali. Od sierpnia 2018 pojawiły się problemy z płatnościami. Jest mi winien 59 tys. zł – mówi Kamil Śliwowski, pokrzywdzony przedsiębiorca.
- To było ze 2 lata temu. Przyjechał, chciał nawiązać współpracę z nami, był zainteresowany zakupem towarów. Zawsze płacił. Problemy zaczęły się od września 2018 r. Obiecywali, że na pewno zapłacą i niestety nie mam płatności do dziś uregulowanych – dodaje Józef Trypuć, właściciel sklepu budowlanego, który straty wycenia na 16,2 tys. zł.
ZOBACZ TEŻ: Emeryt w szoku, gigantyczny rachunek za zalane serwery. UPC reaguje po reportażu Polsatu
"Myślę, że oni przepisali wszystko i uciekli"
Mariusz Wnorowski na zlecenie S. prowadził m.in. wykopy. - Opłacił jedną fakturę, później drugą, było ok. A jak trzecia faktura była gdzieś tam koło 40 tys. zł wystawiona, to Artur S. zaczął coś wymyślać, kazał mi poczekać z tą fakturą, żebym nie wystawiał. W końcu dłużej nie czekałem, wystawiłem ją i tak ta współpraca nasza się zakończyła. Nie zapłacił jej - mówi pan Mariusz.
Pokrzywdzeni przedsiębiorcy wystąpili o nakazy zapłaty, ponieważ firma Artura S. w dalszym ciągu funkcjonowała i zarabiała. Jednak jak się okazało, mężczyzna przepisał wszystko na żonę, a w swojej firmie ogłosił upadłość.
- Jego żona – Maja S. założyła firmę i pracowała dalej na tej samej budowie, te same auta stały. Tak że myślę, że tutaj oni przepisali wszystko i uciekli z wierzytelnościami, z majątkiem Artura na żonę. Z tego, co udało się dowiedzieć, to mają rozdzielność majątkową. Tak że ona dalej prowadzi budowy, a on został goły – opowiada Kamil Śliwowski, pokrzywdzony przedsiębiorca.
- Dokonywanie czynności, które mają na celu upłynnienie składników majątkowych, w przypadku kiedy prowadzone jest postępowanie egzekucyjne, wypełnia znamiona czynu zabronionego. Te czyny mogą być kwalifikowane pod przestępstwo oszustwa lub przestępstwo braku zaspokojenia należności wierzyciela – informuje radca prawny Agata Żochowska, pełnomocnik Kamila Śliwowskiego.
ZOBACZ TEŻ: Więzienie za nieprawidłowe składowanie odpadów
WIDEO: Reportaż "Interwencji" o firmie Artura S.
Prokuratura nie dopatrzyła się przestępstwa
Reporter: Zwrócili się do nas ludzie, którzy twierdzą, że wypożyczali sprzęt wam, że nie płacicie.
Maja S., żona Artura S.: I co w związku z tym?
- Chciałem zapytać, czy planujecie to uregulować…
- To chyba nie jest pana sprawa.
- Czy nie uważa pani, że to byłoby uczciwie im zapłacić? Bo jednak wzięliście towar, budujecie cały czas, mąż wszystko przepisał na panią?
- Nic nie wiem na ten temat, mąż ma swoją firmę.
- A nie ogłosiła upadłości?
- Ogłasza, no i?
- No i może by tym ludziom zapłacić? Przecież oni też prowadzą biznes, tak jak wy.
- Oczywiście, ja myślę, że sąd wszystko to przekaże.
Jeden z przedsiębiorców złożył zawiadomienie w prokuraturze, która jednak w działaniu Artura S. nie dopatrzyła się przestępstwa. Pokrzywdzeni przedsiębiorcy stracili już nadzieję na odzyskanie swoich pieniędzy.
- Zadłużenie Artura S. sięga blisko 500 tys. zł – szacuje Kamil Śliwowski, pokrzywdzony przedsiębiorca.
Czytaj więcej