Więzienie za nieprawidłowe składowanie odpadów
Na rok i trzy miesiące więzienia skazał w środę Sąd Rejonowy w Kielcach właściciela składowiska odpadów w gminie Sitkówka-Nowiny (Świętokrzyskie), oskarżonego m.in. o ich składowanie niezgodnie z przepisami. Według sądu taka kara ma odstraszać tych, którzy chcą zarobić kosztem środowiska.
W czerwcu ub.r. świętokrzyscy policjanci wraz z przedstawicielami Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska w Kielcach przeprowadzili kontrolę składowiska odpadów w jednej z miejscowości podkieleckiej gminy Sitkówka-Nowiny. W toku śledztwa prowadzonego przez Prokuraturę Rejonową Kielce-Zachód dokonano m.in. przeszukań i oględzin nieruchomości, na której ujawniono kilka tysięcy pojemników z odpadami o pojemności od kilku do tysiąca litrów każdy. Część była oznaczona kodem odpadów niebezpiecznych i łatwopalnych. Pojemniki znajdowały się na placu utwardzonym płytami betonowymi, były narażone na kontakt z czynnikami atmosferycznymi, a część była nieszczelna - pobrano z nich próbki do badań. Zabezpieczono dokumentację firmy, która przechowywała odpady; ustalono też, kto je tam dostarczył.
Zagrożenie dla ludzi i środowiska
Jak podawała wówczas prokuratura, firma miała zezwolenie na gromadzenie odpadów na tej działce. Ustalono jednak, że sposób magazynowania odpadów jest niezgodny z warunkami decyzji, a składowane substancje zagrażają zdrowiu i życiu ludzi oraz środowisku.
Właścicielowi firmy, 33-letniemu wówczas Łukaszowi P., prokuratura postawiła zarzut składowania odpadów wbrew przepisom, "w sposób, który może zagrozić życiu lub zdrowiu człowieka, jak również skutkować istotnym obniżeniem jakości powietrza i powierzchni ziemi".
Śledztwo zakończyło się skierowaniem do sądu aktu oskarżenia. Pierwszy zarzut, dotyczący niezgodnego z przepisami składowania odpadów, w tym niebezpiecznych, w warunkach sprzecznych z warunkami decyzji starosty kieleckiego, objął okres od kwietnia do połowy czerwca 2018 r. Jak wynika z zarzutu, odpady były składowane na terenie nieprawidłowo zabezpieczonym przed dostępem osób postronnych, nie były chronione przed działaniem warunków atmosferycznych, a część znajdowała się w uszkodzonych pojemnikach.
PRZECZYTAJ: Pożar odpadów w Bytomiu. Miesiąc temu cofnięto zezwolenie na ich składowanie
Wprowadzenie w błąd funkcjonariusza publicznego
Drugi zarzut dotyczył wprowadzenia w błąd starosty kieleckiego, który wydawał zezwolenie na tę działalność. Łukasz P. miał "wyłudzić poświadczenie nieprawdy" w postaci decyzji starosty, poprzez "podstępne wprowadzenie w błąd funkcjonariusza publicznego" co do spełnienia warunków do uzyskania tego dokumentu. Zdaniem prokuratury P. przedłożył dokumenty z tytułem prawnym do dysponowania przez niego halą magazynową na wynajmowanej nieruchomości. Nie poinformował starostwa o stanie technicznym tej hali, który uniemożliwiał składowanie w niej odpadów niebezpiecznych.
Podczas pierwszej rozprawy rozpoczętego w marcu w kieleckim sądzie procesu Łukasz P. nie przyznał się do zarzutów (podobnie jak w postępowaniu przygotowawczym) i odmówił składania wyjaśnień.
Z odczytanych przez sędziego wyjaśnień złożonych w śledztwie wynikało, że P. nie wiedział, jakie odpady przechowuje, ponieważ nie dostawał od firm je dostarczających tzw. kart przekazania. Wyjaśniał, że zdecydował się składowanie odpadów po rozmowie ze znajomym, który pracował w firmie je dostarczającej - ten przekonywał go, że w tej branży można zarobić "dobre pieniądze". P. przyznał w śledztwie, że jego wiedza na temat składowania odpadów pochodziła z internetu i była "słaba".
Sąd nie miał wątpliwości
Sąd, który w środę wydał wyrok w tej sprawie, uznał, że nie ma wątpliwości co do winy oskarżonego odnośnie do obu zarzutów. Ocenił, że oskarżony we wniosku do kieleckiego starostwa o zezwolenie na składowanie odpadów wskazał, iż odpady niebezpieczne będzie gromadził w hali magazynowej, choć wiedział, że nie przysługuje mu prawo użytkowania budynku na działce, którą wynajmował. Odpady gromadził nieprawidłowo i niezgodnie z przepisami.
- Oskarżony miał możliwość kontrolowania, jakiego rodzaju odpady są u niego składowane, bo to od niego zależało, czy transporty, które przychodziły na działkę, będą mogły być rozładowane czy nie. Oskarżony w tym zakresie zaniechał jednak przestrzegania podstawowych zasad składowania odpadów i to było bezpośrednią przyczyną doprowadzania do powstania stanu zagrożenia dla środowiska - podkreślił sędzia Krzysztof Czarnecki.
Sąd ocenił, że oskarżony, kierując się "chęcią łatwego zysku", nie przygotował się właściwie do prowadzenia tej działalności - wiedzę czerpał z internetu, bez planowania, jak potem zagospodarować odpady.
- Stopień winy, społecznej szkodliwości popełnionych przez oskarżonego czynów są bardzo wysokie, zwłaszcza ta szkoda, która została przez oskarżanego wyrządzona - stan nagromadzania odpadów w jednym miejscu nie został do tej pory przez oskarżanego naprawiony. Oskarżony doprowadził do takiej sytuacji, że usunięcie tych odpadów z tego miejsca będzie niezwykle trudne - zaznaczył sędzia.
Łukasz P. został zakazany na rok i trzy miesiące pozbawienia wolności. Ma też zapłacić 5 tys. zł nawiązki na rzecz Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej.
W opinii sądu stopień społecznej szkodliwości czynów oskarżonego uzasadnia wymierzenie mu tak wysokich kar. Sędzia Czarnecki zaznaczył w uzasadnieniu wyroku, że kara ma działać odstraszająco także na osoby, które będą chciały łatwo zarobić "kosztem niszczenia środowiska".
Wyrok nie jest prawomocny.
Czytaj więcej
Komentarze