Twitter zakazuje reklam politycznych w swoim serwisie
Zarząd Twittera zdecydował, że politycy nie będą mogli wykorzystywać ich portalu do płatnego rozpowszechniania reklam. Jego zdaniem, o zdobyciu popularności danego wpisu powinno decydować zainteresowanie odbiorców, a nie pieniądze, które za to zapłacono. Zarząd wytłumaczył, że jego decyzja to też element walki z fake newsami.
"Zdecydowaliśmy o zakazaniu globalnej reklamy politycznej na Twitterze. Uważamy, że uzyskanie zasięgów przekazu politycznego powinno być zasłużone, a nie kupione. Dlaczego? Kilka powodów…" - napisał "jack", czyli Jack Dorsey, prezes Twittera.
We’ve made the decision to stop all political advertising on Twitter globally. We believe political message reach should be earned, not bought. Why? A few reasons…🧵
— jack 🌍🌏🌎 (@jack) October 30, 2019
Wytłumaczył, że polityczna reklama "zdobywa zasięg, gdy ludzie decydują się na śledzenie konta lub przesłanie dalej" postu.
"Płacenie za zasięg uniemożliwia podjęcie decyzji, wymuszając, by ludzie przyjmowali wysoce zoptymalizowane i ukierunkowane komunikaty polityczne. Uważamy, że pieniądze nie mogą wpłynąć na wybory ludzi" - stwierdził.
Twitter chce walczyć z fake newsami
"Jack" dodał, że "internetowe reklamy polityczne to zupełnie nowe wyzwania dla opinii publicznej", m.in. związane z "maszynowym przesyłaniem komunikatów" i mikrotargetowaniem.
Według niego wyzwaniami, są również niesprawdzone, celowo wprowadzające w błąd informacje tzw. fake newsy i deep fakesy, czyli informacje z pozoru prawdziwe, lecz z ukrytym fałszywym przesłaniem.
ZOBACZ: Nietypowy wpis Prawa i Sprawiedliwości na Twitterze
"Wpłyną one na całą komunikację w internecie, nie tylko na reklamy polityczne. Najlepiej, jak skoncentrujemy nasze wysiłki na problemach u źródła, bez dodatkowych problemów z przyjmowaniem pieniędzy. Próba naprawienia obu oznacza niezbyt dobre naprawienie i szkodzi naszej wiarygodności" - przekazał szef Twittera.
Twitter o "wpływie na życie milionów osób"
Dorsey przypomniał, że "reklama internetowa jest niesamowicie potężna i bardzo skuteczna dla komercyjnych reklamodawców".
"Ta siła niesie ze sobą wielkie ryzyko dla polityki; tam może być wykorzystywana do wywierania wpływu na decyzje, a tym samym - na życie milionów osób" - uznał Dorsey.
ZOBACZ: Komitet Trumpa zarzucił Twitterowi "antykonserwatywne skrzywienie"
Zapewnił, że w decyzji Twittera "nie chodzi o swobodę wypowiedzi", lecz o "płacenie za zasięg".
"A płacenie za zwiększenie zasięgu mowy politycznej ma znaczące konsekwencje, na które dzisiejszy system demokratyczny może nie być przygotowany. Warto się wycofać, by się tym zająć" - napisał "Jack".
A final note. This isn’t about free expression. This is about paying for reach. And paying to increase the reach of political speech has significant ramifications that today’s democratic infrastructure may not be prepared to handle. It’s worth stepping back in order to address.
— jack 🌍🌏🌎 (@jack) October 30, 2019
Polityczne reklamy znikną z Twittera od 15 listopada. Dorsey przekazał, że nie wszystkie wpisy zachęcające do udziału w życiu politycznym będą zakazane. Wśród wyjątków wymienił m.in. reklamy nakłaniające do pójścia na wybory.
Hillary Clinton: to dobra decyzja dla demokracji
Decyzję Twittera skomentowała m.in. Hillary Clinton, kandydatka Demokratów na prezydenta USA w 2016 r.
"To dobra decyzja dla demokracji w Ameryce i na całym świecie. Co powiesz, Facebooku?" - zapytała.
This is the right thing to do for democracy in America and all over the world.
— Hillary Clinton (@HillaryClinton) October 30, 2019
What say you, @Facebook? https://t.co/dRgipKHzUG
"Wow. Ważny ruch »jacka«, coraz większy kontrast wobec problematycznego stanowiska Facebooka" - napisał z kolei Edward Snowden, były pracownik CIA, który sześć lat temu ujawnił kilkaset tysięcy tajnych amerykańskich dokumentów.
Wow. Big move by @jack, and a bigger contrast to @Facebook's increasingly problematic policy positions. https://t.co/nm9rckaKHc
— Edward Snowden (@Snowden) October 30, 2019
Facebook traktuje przekaz polityków jako informacje
Clinton i Snowden nawiązali do piątkowej zapowiedzi Nicka Clegga, dyrektora ds. komunikacji Facebooka. Napisał on wówczas, że jego koncern "nie będzie usuwał naruszających regulamin wpisów polityków, o ile nie będą to reklamy bądź treści mogące prowadzić do aktów przemocy w realnym świecie".
Clegg dodał, że "od tej pory będziemy traktować przekaz polityków jako treści informacyjne, które co do zasady powinny być widoczne". Przeczytaj o zapowiedzi Facebooka.
We wrześniu Twitter zawiesił ponad 10 tys. kont z sześciu krajów, które wykorzystywano do dezinformowania oraz pogłębiania podziałów w dyskusjach na wrażliwe tematy polityczne.
Usunięte z serwisu materiały zostały umieszczone przez Twittera w specjalnym archiwum danych dla naukowców i badaczy, którzy mogą uzyskać do niego dostęp celem prowadzenia prac m.in. w zakresie analizy zjawiska dezinformacji. Dowiedz się więcej o tym.
Czytaj więcej