Partia Pracy za, ale przeciw
Johnson, który stoi na czele gabinetu mniejszościowego, liczy na to, że przedterminowe wybory dadzą mu większość, a tym samym możliwość skutecznego rządzenia. Biorąc pod uwagę, że według ostatnich sondaży jego Partia Konserwatywna ma 13-16 punktów proc. przewagi nad Partią Pracy, taka kalkulacja ma sens. Zarazem musi pamiętać, jak fatalna w skutkach okazała się decyzja jego poprzedniczki Theresy May o przedterminowych wyborach w czerwcu 2017 r., kiedy to zamiast powiększyć przewagę nad opozycją, straciła bezwzględną większość w Izbie Gmin.
Posłowie Partii Konserwatywnej – w tym członkowie rządu – są podzieleni w sprawie tego, co powinno być teraz priorytetem: czy rozpisywanie wyborów, czy też próba przeforsowania w parlamencie ustawy o porozumieniu o wystąpieniu z UE. Zapewne jednak zdecydowana większość z nich ostatecznie poprze wniosek premiera.
Główna siła opozycji, czyli Partia Pracy, zapewnia, że chce wyborów, jak tylko odsunięte zostanie ryzyko brexitu bez umowy. Ponieważ wniosek o przesunięcie brexitu został wysłany przez Johnsona i wstępnie zaakceptowany przez Brukselę, przyjęcie ustawy WAB wykluczałoby możliwość chaotycznego wyjścia z UE. Jednak Partia Pracy ma w sprawie przedterminowych wyborów mieszane uczucia, podobne jak w kwestii brexitu. Jako opozycja musi publicznie mówić, że chce wyborów, by odsunąć Johnsona od władzy, ale sondaże nie wskazują, by miała szanse na zwycięstwo, a zamknięcie sprawy brexitu w uporządkowany sposób jeszcze zwiększyłoby przewagę konserwatystów. Dodatkowo dla lidera laburzystów Jeremy’ego Corbyna porażka wyborcza zapewne oznaczałaby, że zakwestionowane zostałoby jego przywództwo w partii.
ZOBACZ: Eksperci alarmują: bezumowny brexit grozi Polsce niedoborami leków
Szansa na zatrzymanie brexitu
Za wyborami zdecydowanie opowiadają się trzecia i czwarta co do wielkości frakcja w parlamencie: Szkocka Partia Narodowa (SNP) oraz Liberalni Demokraci. Obie partie są zdecydowanie przeciwne brexitowi, więc postrzegają wybory jako szansę na jego zatrzymanie, a Liberalni Demokraci zamierzają ponadto wykorzystać dobry moment, bo przejmując sporą część prounijnego elektoratu, zbliżyli się w sondażach do Partii Pracy. SNP i Liberalni Demokraci chcą jednak rozdzielić kwestię wyborów od ustawy WAB i uzgodniły, że, aby to podkreślić, będą postulować przeprowadzenie wyborów 9 grudnia. Ale na takie rozwiązanie nie zgodzi się Johnson.
Johnson ma inne sposoby na wymuszenie przedterminowych wyborów. Po pierwsze mógłby złożyć projekt ustawy, która unieważniałaby Fixed-term Parliament Act, ale opozycja – mająca de facto większość - mogłaby do niego zgłaszać poprawki np. obniżające wiek głosowania, co działałoby na jej korzyść. Po drugie kadencję można skrócić poprzez wotum nieufności dla rządu – wniosek może być złożony albo przez opozycję, albo nawet przez sam rząd. Ale to jeszcze bardziej ryzykowne – po przegłosowaniu wotum nieufności uruchamiany zostaje 14-dniowy okres na znalezienie nowego rządu mającego większość.
ZOBACZ: Brexit: Johnson zaproponuje przedterminowe wybory
Rząd mniejszościowy
Jak do tej pory, opozycja nie jest w stanie uzgodnić wspólnych kroków, bo Partia Pracy naciska, że liderem jakiegokolwiek rządu tymczasowego czy rządu jedności narodowej musi być Corbyn, Liberalni Demokraci się na niego nie zgadzają, gdyż budzi on zbyt duże podziały, a SNP wykorzystuje sprawę do forsowania niepodległościowej agendy i mówi, że warunkiem jej poparcia dla kogokolwiek jest zgoda na nowe referendum w Szkocji.
Ale nie można wykluczyć, że widząc okazję na odsunięcie konserwatystów od władzy, opozycja zawrze jakieś porozumienie.
Niemniej Johnson nie ma innego wyjścia, jak dążyć do przedterminowych wyborów za wszelką cenę. Frakcja konserwatystów w 650-osobowej Izbie Gmin skurczyła się do 288 posłów, co oznacza, że rząd nie jest w stanie normalnie funkcjonować. Szczególnie, gdyby taka sytuacja miała trwać jeszcze przez 2,5 roku.
Johnson pisze do Tuska
"Na mocy brytyjskiej ustawy o wystąpieniu z Unii Europejskiej (nr 2) z 2019, która została nałożona na ten rząd wbrew jego woli, nie mam prawa do podejmowania jakichkolwiek innych działań niż potwierdzenie formalnej zgody Wielkiej Brytanii na to przedłużenie" - napisał w poniedziałek premier Boris Johnson do przewodniczącego Rady Europejskiej Donalda Tuska.
"To niechciane przedłużenie członkostwa Wielkiej Brytanii w UE jest szkodliwe dla naszej demokracji" - dodał brytyjski premier.
ZOBACZ: Tusk po rozmowie z Johnsonem. Czeka na list w sprawie przedłużenia brexitu
Johnson podkreślił, że nie będzie dalszego opóźniania brexitu poza 31 stycznia. "Boje się, że parlament nigdy nie zgodzi się na brexit, jeżeli ma możliwość jego ciągłego odkładania" - napisał.
Czytaj więcej
Komentarze