Zawisza po odholowaniu auta. "Upolował mnie asystent pani poseł z Koalicji Europejskiej"
Były poseł Artur Zawisza, który w piątek rano w Warszawie potrącił rowerzystkę, a wieczorem został zatrzymany przez patrol policji, gdy prowadził auto bez prawa jazdy, ponownie zabrał głos ws. obu spraw. Polityk po raz kolejny przeprosił potrąconą kobietę, a także podziękował tym, którzy "publicznie lub osobiście wyrazili solidarność".
Warszawska policja poinformowała, że w piątek, około godziny 22 na ul. Chełmskiej w Warszawie, został zatrzymany do kontroli kierowca nieposiadający uprawnień do prowadzenia pojazdu. Chodziło o byłego posła Artura Zawiszę. Było to drugie jego zatrzymanie tego dnia. Zawisza w piątek rano skręcając z ul. Beethovena w ul. Sobieskiego, potrącił kobietę jadącą rowerem. Z obrażeniami trafiła do szpitala. Czeka ją poważna operacja kolana. Policja ustaliła, że sprawca był trzeźwy.
Jak nieoficjalnie dowiedziała się PAP ze źródeł zbliżonych do sprawy, Artur Zawisza w 2016 r. w Starej Hucie (Lubelskie) został zatrzymany przez patrol policji. Prowadził wówczas auto będąc pod wpływem alkoholu, za co odebrano mu prawo jazdy. Jednocześnie sąd wydał mu zakaz prowadzenia pojazdów, który wygasł z końcem lipca tego roku.
"Mam ciągle ból w sercu"
"Jest niedzielny poranek. Jesienne słońce świeci między drzewami, a ja mam ciągle ból w sercu i słowa przeprosin wypowiadam do nieobecnych. Tego bólu już nie da się wyplenić i będzie bolał." – napisał Zawisza na Facebooku.
ZOBACZ: rodzicie pozwolili 16-latce pojechać autem do szkoły. Uderzyła w radiowóz
Dodał, że "jest mi niezmiernie przykro i do końca życia nie zapomnę splotu niedobrych okoliczności. Skutki prawne i moralne będę ponosił wedle miary czynów".
ZOBACZ: rozmowa Artura Zawiszy z Polsat News
"Szczególnie dziękuję tym, którzy publicznie lub osobiście wyrazili solidarność, a takich Bogu dzięki nie brakuje. Niektórzy z obecnie bliskich, niektórzy ze sfery publicznej i medialnej, niektórzy z dawniejszych znajomych, niektórzy dotąd nieznani. Przyjaciół, jak to się mówi, poznaje się w biedzie i za tę przyjaźń raz jeszcze dziękuję." – pisał polityk.
"Zdjęcia zostały opublikowane na profilu autora i zaczęły żyć własnym życiem"
Zawisza oddzielny fragment swojego wpisu poświęcił wieczornemu zatrzymaniu przez patrol policji. Całe zajście sfilmował i sfotografował świadek, który później umieścił materiały na swoim profilu na Facebooku.
ZOBACZ: ojciec i syn "wracali z pracy". W aucie kokaina, brak prawa jazdy, badania technicznego i OC
"W piątek wieczorem, gdy odstawiałem auto do firmowego garażu upolował mnie pracujący w Parlamencie Europejskim asystent pani poseł z Koalicji Europejskiej i jego zdjęciami posłużyły się media, gdy po doniesieniu na policję patrol zatrzymał mnie w aucie robiącego trzyminutowy objazd ulicami do garażu. Zdjęcia zostały opublikowane na profilu autora i zaczęły żyć własnym życiem. Zgodnie z literą prawa ja działałem nielegalnie, a on legalnie." – napisał Zawisza.
"W niejednym krytycznym komentarzu podkreślano moje polityczne zaangażowania. Widać wielu przez lata zalazłem za skórę, ale podkreślam, iż nie jestem formalnie związany z partiami, na które głosowałem w październikowych wyborach do Sejmu (Konfederacja) i Senatu (PiS). Działam na własny rachunek i proszę nie obciążać tych zasłużonych formacji moimi przypadkami." - pisał były poseł.
Czytaj więcej