W 2016 r. Zawisza prowadził pod wpływem alkoholu
- Biorąc pod uwagę moją dotychczasową służbę, pierwszy raz spotykam się z sytuacją, kiedy to tego samego dnia zatrzymywany jest kierujący, który najpierw bierze udział w zdarzeniu drogowym i czynności prowadzone są w kierunku spowodowania wypadku drogowego, a potem jeszcze tego samego dnia, porusza się pojazdem, pomimo tego, że nadal nie posiada uprawnień do jego kierowania - skomentował ponowne zatrzymanie rzecznik Komendy Stołecznej Policji nadkom. Sylwester Marczak.
Jak nieoficjalnie dowiedziała się PAP ze źródeł zbliżonych do sprawy, Artur Zawisza w 2016 r. w Starej Hucie (Lubelskie) został zatrzymany przez patrol policji. Prowadził wówczas auto będąc pod wpływem alkoholu, za co odebrano mu prawo jazdy. Jednocześnie sąd wydał mu zakaz prowadzenia pojazdów, który wygasł z końcem lipca tego roku.
"Nie miałem na celu permanentnego jeżdżenia bez uprawnień"
Zawisza w sobotę zaznaczył, że przestrzegał sądowego zakazu i "nadmiernie pospieszył się korzystając z auta". Wyraził też szczególny żal z powodu potrącenia rowerzystki, którą przepraszał już publicznie i - jak dodał - będzie przepraszał osobiście.
Nie chciał przesądzać o tym, kto zawinił w tym zdarzeniu. - Ja jej nie widziałem, ona nie widziała mnie. Natomiast trzeba to rozważyć z punktu widzenia ruchu drogowego - zaznaczył.
ZOBACZ: Zawisza potrącił rowerzystkę. Nie miał uprawnień do prowadzenia pojazdów
Odnosząc się do tego, że może grozić mu nawet do dwóch lat pozbawienia wolności za kierowanie pojazdem bez uzyskania nowych uprawnień, jeśli śledczy postawią takie zarzuty odparł, że zna te przepisy. - Będę wyjaśniał, że czas zakazu minął. Nie miałem na celu permanentnego jeżdżenia bez uprawnień. W ten piątek było spiętrzenie niekorzystnych dla mnie okoliczności - wyjaśnił.
Dodał też, że w sobotę odbierze samochód z uprawnionym kierowcą. - Kluczyki mam. Dzisiaj samochód będzie odebrany przeze mnie z parkingu (policyjnego - red.) wraz z uprawnionym kierowcą - dodał.
Czytaj więcej
Komentarze