Dreamliner LOT-u musiał nagle lądować na Islandii. Pasażerowie trafili do hotelu
Boeing 787 w barwach LOT-u, lecący z Warszawy do Los Angeles, zawrócił nad Grenlandią i wylądował na Islandii. Stan jednej z pasażerek pogorszył się na tyle, że musiała trafić do szpitala. Po przekazaniu jej medykom samolot nie mógł jednak wystartować od razu, gdyż w USA trafiłby na... zamknięte bramki kontroli granicznej.
Chorą pasażerkę pierwszy przebadał inny pasażer, który z zawodu jest lekarzem. Zdecydował on, że kobieta musi pilnie trafić do szpitala.
- Kapitan samolotu, kierując się jej dobrem, postanowił lądować na najbliższym lotnisku. Znajdowało się ono na Islandii, w Keflaviku; rejs tam trwał około półtorej godziny - powiedział Polsat News Michał Czernicki, rzecznik PLL LOT.
ZOBACZ WIDEO: Niemal 20 godzin bez lądowania. Lotniczy rekord pobity!
Rejs znacznie dłuższy niż zwykle
Interwencja medyków i realizacja procedur związanych z nieplanowanym lądowaniem znacznie wydłużyły podroż.
- Po przekazaniu kobiety służbom ratunkowym, Boeing nie mógł jednak kontynuować dalszego lotu, gdyż pasażerowie mogliby nie zostać odprawieni przez amerykańskie służby graniczne. Dolecieliby w momencie, gdy nie byłaby otwarta kontrola - wyjaśnił Czernicki.
Przewoźnik postanowił więc zakwaterować pasażerów w islandzkim hotelu. Ich dalsza podróż rozpoczęła się w sobotę po godz. 16.
Czytaj więcej