Góra Uluru zamknięta na zawsze. To jedna z największych atrakcji turystycznych
Rdzenni mieszkańcy Australii dopięli swego. Na górę Uluru uznawaną przez Aborygenów za świętą, nikt już więcej się nie wespnie. Od jutra góra będzie zamknięta dla turystów - na zawsze. Ostatnią grupę turystów wpuszczono na górę w piątek. To ważny moment w walce Aborygenów o odzyskanie swojej ziemi. 26 października minie 34 lata od chwili przekazania ludowi Anangu z powrotem jego ziemi.
Charakterystyczna pomarańczowa skała "wyrastająca" z ziemi pośrodku niczego ma ponad 300 metrów wysokości i 8 km obwodu.
Góra Uluru, nazywana również Ayers Rock oraz The Rock, znajduje się w parku narodowym Uluru-Kata Tjuta w centralnej Australii.
Ostatnie selfie na Uluru
Park jest corocznie odwiedzany przez setki tysięcy turystów. W ostatnich dniach przeżywał jednak prawdziwe oblężenie. Wszystko za sprawą zakazu wspinaczki na górę, którą władze wprowadziły m.in. po apelach Aborygenów, którzy uważają, że turyści wspinający się na ich świętą górę, nie okazują szacunku ich kulturze.
W piątek o godz. 17 czasu miejscowego (godz. 9 w Polsce) na górę pozwolono wejść ostatniej grupie turystów. Będą mogli pozostać na szczycie do zachodu słońca i zrobić ostatnie selfie na Uluru. - To był emocjonujący dzień - przyznał potomek Aborygenów Thomas Tijiangu.
Zakaz ma również ochronić to miejsce przed degradacją środowiska oraz zapewnić bezpieczeństwo odwiedzającym. Od 1950 roku podczas wspinaczki na Uluru zginęło kilkadziesiąt osób.
Święte miejsce Aborygenów
Uluru to nie tylko jeden z symboli Australii, ale przede wszystkim święte miejsce dla Aborygenów. W jaskiniach u podnóża skały znajduje się wiele malowideł ściennych. Obiekt znajduje się na liście światowego dziedzictwa UNESCO.
Od początku roku Alice Springs (Terytorium Północnym), w pobliżu którego znajduje się góra, odwiedziło ok 500 tys. turystów. Większość odwiedzających miała jeden cel, wspiąć się na skałę.
Czytaj więcej