Polak zginął podczas zamieszek w Chile. Kula dosięgła go, gdy powstrzymywał złodziei
Polski nauczyciel Mateusz M. zginął podczas zamieszek w Chile, które wybuchły po podwyżce cen biletów za przejazdy stołecznym metrem. Prawdopodobnie przypadkowo postrzelił go teść, który wówczas próbował powstrzymać złodziei rabujących sklepy. "Ci, którzy znali Mateusza, zapamiętają jego radość, dobroć, pozytywne nastawienie do życia oraz prostotę" - napisali jego współpracownicy.
Ze śledztwa wynika, że teść Mateusza M. wyszedł z domu, aby powstrzymać plądrowanie jednego ze sklepów w dzielnicy Las Rosas w mieście Maipu.
Polak próbował mu pomóc w powstrzymaniu rabunku. Wówczas broń Chilijczyka wystrzeliła, a kula trafiła polskiego nauczyciela w głowę. Próbowano go ratować w szpitalu wojskowym, jednak zmarł on po kilku godzinach od wypadku.
Zarzuty dla teścia polskiego nauczyciela
Policja aresztowała teścia zmarłego Polaka, któremu postawiono już zarzut nieumyślnego spowodowania zabójstwa. W dalszym ciągu trwa dochodzenie wyjaśniające okoliczności tragicznego zdarzenia.
ZOBACZ TEŻ: Kolejny skandal seksualny w Chile. Jezuita miał wykorzystywać kobiety i dzieci
"Ci, którzy znali Mateusza, zapamiętają jego radość, dobroć, pozytywne nastawienie do życia oraz prostotę. Chcemy towarzyszyć rodzinie zmarłego w tych smutnych chwilach" - napisali pracownicy chilijskiego oddziału Wall Street Institute, gdzie pracował.
Kradzieże sklepów są stałym elementem trwających od kilku tygodni w Chile zamieszek, które rozpoczęły się w Santiago, stolicy kraju. Ludzie wyszli na ulice, niezadowoleni z podwyżek cen biletów na metro. Początkowe protesty przerodziły się w starcia z policją, w których zginęło już siedem osób. Dowiedz się więcej o sytuacji w Chile.
Zamieszki trwają również w Hongkongu (przeczytaj o tych protestach), a dzień po śmierci Maja w Chile, tam również zmarł Polak. Nagie ciało 25-latka znaleziono na ulicy nieopodal hotelu, w którym mieszkał. Dowiedz się więcej.
Czytaj więcej
Komentarze