Ujawniamy nowe fakty w sprawie śmierci Magdy Żuk. Detektyw stawia pytania prokuraturze
- Uważam, że należałoby pojechać na miejsce i wykonać eksperyment biomechaniczny z fantomem. Wyrzucić go z okna, sprawdzić czas reakcji, upadek, miejsce itp. - tak o wciąż nierozwiązanej sprawie śmierci Magdaleny Żuk mówił w programie "Skandaliści" detektyw Marcin Popowski. Od tragedii minęło 2,5 roku, a wątpliwości wciąż jest wiele.
W maju 2017 r. kobieta samotnie wyjechała na tygodniowy turnus do Egiptu, z którego już nie wróciła. Rzekomo miała tam popełnić samobójstwo, skacząc z okna. Nad sprawą pracują nie tylko śledczy, ale również dziennikarz "Interwencji" Jan Kasia wraz z detektywem Popowskim.
Udało im się nieoficjalnie ustalić, iż istnieje prawdopodobieństwo, że Polka mogła paść ofiarą handlarzy ludźmi. To tylko jedna z hipotez, o których z Popowskim rozmawiała prowadząca program Agnieszka Gozdyra.
Pytania detektywa
Według detektywa, polscy śledczy powinni udać się na miejsce zdarzenia i odtworzyć jego przebieg. Popowski stawia prokuraturze ważne pytania w sprawie śmierci Żuk.
- Należy dotrzeć do tego, kto wydał osobiste rzeczy Magdaleny bez zgody rodziny i udziału konsula obcej osobie, prawdopodobnie panu Maciejowi S. - mówił.
Gość "Skandalistów" zwraca również uwagę na to, czy zidentyfikowano wszystkie sfilmowane osoby ujawnione na upublicznionych filmach i nagraniach ze zmarłą, pochodzących z monitoringu.
- Te osoby były ze zmarłą w ciągu ostatnich dni jej życia. Czy polscy prokuratorzy wszystkie je przesłuchali albo przynajmniej byli obecni przy ich przesłuchaniu? - pytał Popowski.
WIDEO: Detektyw stawia istotne pytania
ZOBACZ: Ciało Magdy Żuk wyrzucono z okna?
"Nastąpiło logowanie na otwartym morzu"
Jedną z prawdopodobnych wersji wydarzeń jest przebywanie Żuk na jachcie w pobliżu Marsa Alam. To zdarzenia na nim miały być ostatecznym powodem jej załamania.
- Podobno telefon był wyczyszczony ze wszystkich możliwych danych. Poddano go ekspertyzom i wykazały one, że logowanie telefonu nastąpiło na Morzu Czerwonym w odległości około 20 km od lądu - zaznaczył Popowski.
Zaprzecza temu Prokuratura Okręgowa w Jeleniej Górze. W oświadczeniu przesłanym Polsat News 3 października czytamy, że "nieprawdą jest, by pokrzywdzona brała udział w rejsie po morzu".
- Ujawnione dane lokalizacje stacji przekaźnikowych BTS, z którymi łączył się telefon pokrzywdzonej, potwierdzają ustalenia śledztwa co do jej miejsca pobytu na terenie Egiptu. Zgromadzone dowody, w tym zeznania świadków towarzyszących jej podczas podróży i pobytu w Egipcie, wskazują, że Magdalena wówczas nie opuszczała terenu hotelu - przytaczała jego treść Agnieszka Gozdyra.
"Współczynnik błędu stacji BTS jest bardzo duży"
Andrzej Mroczek, ekspert w zakresie m.in. przestępczości zorganizowanej, podkreślił, że współczynnik błędu stacji BTS jest bardzo duży.
- Zależy on od jej sprawności. Jeśli występują zakłócenia, to sygnał z aparatu jest automatycznie przenoszony do najbliższej stacji. Poddaję pod wątpliwość, że na podstawie wyłącznie komórki osoba, która miała zlecane wykonanie ekspertyzy, dokładnie określiła położenie telefonu - mówił.
Dodał, że "powinien to zrobić operator miejscowy posiadający dokładne dane. Jeśli nie były włączone aplikacje, w tym GPS, nie jest możliwe bezpośrednio w tamtym terenie ustalenie, w których miejscach i jakich godzinach przebywał telefon".
ZOBACZ: Egipska prokuratura przekaże do Polski materiał dowodowy ws. śmierci Magdy Żuk
"Wiedziała, że ma być zabawką dla bogatego szejka"
"Interwencja" dotarła do Polki mieszkającej na stałe w Egipcie. Przedstawiła ona teorię krążącą wśród miejscowych.
- Wiedziała, że ma być na jakiś czas zabawką dla bogatego szejka, który dobrze za to zapłaci. Oficjalnie nazywa się to hostessą. Podobno o tym wiedziała. Dlatego pojechał z nią jego kolega? Żeby czasami nie spierdzieliła na lotnisku. Mogłaby się np. opanować - stwierdziła.
Popowski, pytany o to, czy Żuk mogła być częścią seksturystyki, zaznaczył, że "nie wyklucza takiej opcji, choć trudno powiedzieć, czy wiedziała, po co jedzie".
- Mogła zostać dobrze zamanipulowana. Mogli jej powiedzieć, że zatańczy w kilku klubach, zostanie modelką, czy będzie towarzyszyć szejkowi na przyjęciu czy jachcie - podkreślił.
"Mówili, że była fajną, grzeczną dziewczyną"
- Z Janem Kasią zrobiliśmy wywiad środowiskowy, w miejscach, w których bawiła się Magdalena. Wszyscy mówili, że była grzeczną, fajną osobą, szukającą pomysłu na siebie, chcącą założyć rodzinę. Odbiegała od standardu kobiety, która przychodzi w celach bardzo rozrywkowych. Nie pasuje mi do niej seksturystyka - zauważył detektyw.
Rodzina zmarłej kobiety uważa, że ktoś celowo podał jej narkotyki, a następnie skrzywdził. Bliscy zdecydowali się przekazać dziennikarzom "Interwencji" również inne informacje mogące świadczyć o tym, że ich bliska padła ofiarą przestępstwa. Jedną z nich jest raport toksykologiczny potwierdzający obecność narkotyków we krwi młodej Polki.
- To są narkotyki grupy Khat. To jakiś egipski narkotyk działający podobnie do tabletki ecstasy. Opisane jest, jak wpływają te substancje na ciało człowieka i odpowiada temu zachowanie Magdy. Przez dłuższy czas musiały być jej podawane te narkotyki. Ona miała takie stany, że raz była spokojna, wyciszona, a nagle silna. Jak widzimy na nagraniach ze szpitala, że biegnie, chce uciekać. Myślę, że jej organizm nie zadziałał tak, jak oni chcieli - twierdziła Anna Cieślińska, siostra Magdaleny Żuk.
ZOBACZ: "Nie ma dowodu wskazującego, na to, aby zgon Magdy Żuk był skutkiem przestępstwa"
Prokuratura zaprzecza
Innego zdania jest polska prokuratura. We wspomnianym wcześniej oświadczeniu rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Jeleniej Górze Tomasz Czułkowski napisał, że "w badaniach przeprowadzonych przez polskich biegłych z zakresu toksykologii nie stwierdzono obecności w organizmie Magdaleny substancji o nazwie Khat".
- Właśnie, przez polskich ekspertów. Zwłoki zostały wcześniej dobrze zabalsamowane i pozbawione płynów. Inne dokumenty tłumaczone, wskazują na to, że Żuk była pod wpływem narkotyków. Próbki pobrali śledczy w Egipcie - zauważył Popowski.
Transport do szpitala i wyniki tomografu
Innym szokującym aspektem jest transport Żuk do szpitala po upadku. - Wieziono ją ponad 250 km z cewnikiem, drenażem. Miała zapadnięte płuco, nie miała założonego kołnierza ortopedycznego, co jest totalnie niezgodne ze sztuką medyczną - wskazał w "Skandalistach".
Również zastanawiające są wyniki badań tomografem komputerowym, do których udało się dotrzeć "Interwencji".
Zdaniem Popowskiego, charakter obrażeń może wskazywać na to, że kobieta w trakcie upadku była nieprzytomna. Obrażenia wystąpiły bowiem tylko po jednej stronie ciała.
- Obrażenia wydają się dość dziwne i nietypowe, jeżeli chodzi o skok samobójcy, bo ciało władne raczej uderzyłoby zupełnie inaczej. Przeważnie w przypadku samobójców może zadziałać instynkt samozachowawczy i raczej taka osoba skacze na nogi. Wtedy dochodzi do uszkodzeń nóg, miednica jest popękana, często wbijają się kończyny w część brzuszną i dochodzi do zupełnie innych i ciężkich obrażeń. W tym przypadku obrażenia wskazują, że ciało zostało wyrzucone z okna, ewentualnie było zupełnie bezwładne - mówił we wrześniu.
ZOBACZ: Sprawa śmierci Magdaleny Żuk. Prokuratura otrzymała odpowiedź z Egiptu
Niepokojąca rozmowa
W tracie programu , detektyw odniósł się również do wątpliwości dotyczącej rozmowy między Magdą a jej chłopakiem.
- Dlaczego ta rozmowa została nagrana? - pytała Gozdyra.
- To zastanawia wszystkich, dlaczego ta rozmowa jest z podtekstem zabezpieczenia jako dowód rzeczowy. Być może to budowanie alibi dla osoby nagrywającej. W sieci krążyły filmy z głosem w tle, który mówi, żeby nie dopytywać Magdy Żuk o szczegóły. To głos kogoś, kto nagrywał tę rozmowę, był obok Markusa (chłopaka Żuk - red.). Domyślamy się, kto to jest, choć nie możemy jeszcze zdradzić - poinformował Popowski.
Chodzi o konwersację video, którą Żuk odbyła z ówczesnym partnerem. Zapłakana dzwoniła do niego, błagając przez łzy: - Zabierz mnie (...). Ja już stąd nie wrócę - mówiła.
- Nie bój się, tylko mi powiedz, co robią. Muszę to mieć nagrane - odpowiedział Markus.
- To nie mogła być pierwsza rozmowa, mamy osobę towarzyszącą, która filmuje pod kątem, tak, by nie było widać tego u Magdy. Ta rozmowa mogła zostać zmodyfikowana, ale to wie zapewne prokuratura - stwierdził Popowski.
Jak zdradziła podczas programu Agnieszka Gozdyra, detektywa czeka przesłuchanie w sprawie śmierci Żuk w charakterze świadka.