Erdogan: nie ma starć na północnym wschodzie Syrii
- W północno-wschodniej Syrii nie dochodzi do walk, odkąd Turcja porozumiała się ze Stanami Zjednoczonymi w sprawie wstrzymania ofensywy, aby pozwolić Kurdom na wycofanie się - powiedział w piątek turecki prezydent Recep Tayyip Erdogan.
Reporterzy agencji Reutera i Associated Press, Syryjskie Obserwatorium Praw Człowieka oraz kurdyjscy bojownicy podali tymczasem, że w piątek w okolicach syryjskiego miasta Ras al-Ajn, przy granicy z Turcją, słychać było strzały.
Syryjskie Siły Demokratyczne (SDF), milicja, której trzon stanowią Kurdowie, oskarżyły wojska tureckie o kontynuowanie ostrzału artyleryjskiego i z powietrza na pozycje kurdyjskich bojowników oraz cele cywilne, w tym szpital w Ras al-Ajn.
"Turcja łamie porozumienie o zawieszeniu broni atakami, jakie od nocy kontynuuje na miasto" - napisał na Twitterze rzecznik SDF Mustafa Bali.
"Nie wiem, skąd bierzecie te doniesienia"
Według Obserwatorium podczas walk trwających od ogłoszenia wstrzymania tureckiej ofensywy w Ras al-Ajn zginęło co najmniej siedmiu cywilów i czterech syryjskich bojowników, a 21 osób odniosło obrażenia.
- Nie wiem, skąd bierzecie te doniesienia. Zgodnie z informacjami, które otrzymałem od ministra obrony (Hulusiego Akara), nie ma mowy o starciach. To wszystko spekulacje i dezinformacja - oświadczył Erdogan w piątek po modłach w stambulskim meczecie.
Powołując się na Akara, prezydent Turcji powiedział również, że siły syryjskich Kurdów zaczęły wycofywać się z niektórych obszarów północno-wschodniej Syrii. Erdogan zapowiedział, że siły tureckie pozostaną w regionie, aby upewnić się, że "ci terroryści naprawdę opuszczają ten teren". Zagroził, że Turcja wznowi ofensywę w tempie szybszym niż uprzednio, jeśli porozumienie zawarte z USA w sprawie wstrzymania tej wojskowej operacji nie będzie w pełni wdrażane.
Ocenił, że dla Turcji nie będzie problemem, jeśli syryjskie siły rządowe, wspierane przez Rosję, wkroczą na tereny opuszczone przez milicję syryjskich Kurdów YPG. Ankara nie ma zamiaru pozostawać na terenach kontrolowanych przez siebie w północnej Syrii. Erdogan podkreślił też, że o zamiarze rozpoczęcia ofensywy, co nastąpiło 9 października, poinformował prezydenta USA Donalda Trumpa w rozmowie telefonicznej trzy dni wcześniej.
ZOBACZ: Trump: PPK bardziej niebezpieczna, niż Państwo Islamskie
"To, co konieczne, zostanie wykonane we właściwym czasie"
W nawiązaniu do listu, który otrzymał od Trumpa i w którym amerykański przywódca w mało dyplomatyczny sposób apelował do tureckiego prezydenta o niekonfrontacyjne podejście w sprawie ofensywy w Syrii, Erdogan powiedział, że "to, co konieczne, zostanie wykonane we właściwym czasie".
Erdogan powiedział też, że "strefa bezpieczeństwa", jaką Turcja chce utworzyć w Syrii, będzie rozciągała się na przestrzeni 440 km wzdłuż granicy obu krajów i zgodnie z porozumieniem z USA będzie sięgała ok. 30 km w głąb syryjskiego terytorium.
Zapowiedział, że przedstawiciele władz Turcji i USA będą w stałym kontakcie w sprawie wdrażania porozumienia o tymczasowym wstrzymaniu ofensywy. Przekazał też, że w przyszłym tygodniu będzie rozmawiał o sytuacji w północno-wschodniej Syrii z prezydentem Rosji Władimirem Putinem i że "jeśli Bóg pozwoli, dzięki tym rozmowom zaprowadzimy pokój w tym regionie".
ZOBACZ: Tusk: działania Turcji mogą doprowadzić do katastrofy humanitarnej
Źródło Pokoju
9 października Turcja i sprzymierzeni z jej siłami syryjscy bojownicy rozpoczęli w północno-wschodniej Syrii zbrojną ofensywę o kryptonimie Źródło Pokoju, której deklarowanym celem jest wyparcie bojowników kurdyjskiej milicji YPG z przygranicznego pasa na środkowym odcinku granicy turecko-syryjskiej i utworzenie tam "strefy bezpieczeństwa", do której Ankara zamierza przesiedlić syryjskich uchodźców zbiegłych do Turcji.
Władze w Ankarze uważają kurdyjskich bojowników z Ludowych Jednostek Samoobrony (YPG), stanowiących trzon SDF, za terrorystów z powodu ich powiązań ze zdelegalizowaną w Turcji separatystyczną Partią Pracujących Kurdystanu.
Czytaj więcej
Komentarze